Kup, ale najpierw sprawdź

Kup, ale najpierw sprawdź

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co łączy sofę, salaterkę i wózek zabawkę? Nic, o ile nie wpisano ich do  rejestru produktów niezgodnych z wymaganiami lub wręcz niebezpiecznych dla zdrowia. Te zostały wpisane. Idąc na zakupy, warto sprawdzić, co się w nim znajduje i z jakiego powodu. Salaterka wbrew zapewnieniom nie nadaje się do zapiekania w piekarniku. „Używana w wysokiej temperaturze stwarza ryzyko pęknięcia” – uzasadnia wpis do rejestru Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zdaniem urzędu może to grozić poparzeniem, ranami ciętymi i kłutymi. Sofa nie jest bezpieczna, bo nie wyposażono jej w mechanizm blokujący, a  jego brak może powodować samoistne opadanie wieka, co zdaniem urzędu grozi zranieniem. Zabawkowy wózek spacerowy ma ostre metalowe krawędzie oraz brakuje mu osłon na wystających metalowych rurkach podtrzymujących siedzisko, co może się skończyć przebiciem ciała. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nakazał wycofanie produktu z obrotu, powiadomienie konsumentów o stwierdzonych wadach oraz odkupienie zabawki na żądanie osób, które ją nabyły. Zabawkę wyprodukowała w Chinach tamtejsza firma, ale decyzję urzędu ma zrealizować polski importer. Ten wycofał już zabawkę z rynku, bo choć została wpisana do rejestru w  październiku, to decyzję o tym, że jest niebezpieczna, UOKiK wydał pod  koniec lipca. Niezwłocznie zabraliśmy tę zabawkę od wszystkich naszych dystrybutorów i  nie mamy jej już w ofercie ani w obrocie. Daliśmy ogłoszenia w  ogólnopolskiej prasie i internecie, że zwrócimy klientom pieniądze. Wszystkie wózki, które do nas wróciły, zostały zutylizowane. Nam też zależy na bezpieczeństwie produktów, które importujemy – zapewnia Michał Świeca, właściciel firmy Icom Poland, dwukrotnego laureata konkursu „Firma Roku” w branży dziecięcej. Michał Świeca traktuje kontrolę sprowadzanych zabawek jako formę sprawdzenia rzetelności chińskich producentów, z którymi współpracuje, a wpis w rejestrze nie jako karę, lecz jeszcze jedną drogę poinformowania klientów o wadliwym towarze. Taki otwarty sposób postępowania to niestety rzadkość na polskim rynku. Producent wadliwych sof nie chce powiedzieć, jak i kiedy poprawi ich konstrukcję, do czego zobowiązała go decyzja prezesa UOKiK i wpis do rejestru. Co w  takiej sytuacji powinien zrobić klient? – Myśleć podczas zakupów, sprawdzać w rejestrze i nie kupować wadliwych produktów – radzi Paweł Ratyński z UOKiK. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRODUCENTA I SPRZEDAWCY Ci, co sofę kupili, mogą domagać się naprawy mebla u producenta z tytułu gwarancji lub w sklepie z tytułu rękojmi, pokazując rachunek lub  fakturę. – Sprzedawca przez dwa lata od daty zakupu odpowiada za wady produktu – przypomina Paweł Ratyński. Niestety, kiedy producent likwiduje firmę, pozostaje się pogodzić ze stratą pieniędzy. To właśnie czeka właścicieli wadliwych salaterek, bo zaskoczony wynikami kontroli Arkadiusz Gałęza, który nimi handlował, zamknął swoje stoisko. Prezes UOKiK zobowiązał go do zamieszczenia ostrzeżenia w ogólnopolskiej prasie z nadzieją, że użytkownicy salaterek je przeczytają. Zlikwidowałem sklep. Salaterki, które sprzedałem, pewnie ciągle są w  użyciu, ale ja ich nie produkowałem, a tylko je sprzedawałem – broni się Arkadiusz Gałęza. Producentem jest jedna z polskich fabryk porcelany, która nie została wymieniona w decyzji UOKiK. W myśl przepisów „producentem” jest każda firma biorąca udział w procesie wprowadzania produktu na rynek, a więc także sprzedawca. Szok termiczny, pod którego wpływem salaterki mogą się rozpaść lub pęknąć i pokaleczyć użytkownika, były sprzedawca tłumaczy szczególną sytuacją: kiedy z rozgrzanego piekarnika zostaną włożone prosto do lodówki. To, jego zdaniem, często się nie zdarza. Kontrole produktów na polskim rynku przeprowadza Inspekcja Handlowa. – Kontrolujemy samodzielnie według naszego planu, na  zlecenie UOKiK lub na podstawie zgłoszeń od konsumentów – wyjaśnia Renata Jezierska, zastępca Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Inspekcji Handlowej. Tylko w ostatnim kwartale Inspekcja Handlowa na  Mazowszu sprawdziła 66 partii towarów. Zakwestionowano co trzeci produkt, co nie znaczy, że wszystkie zagrażały życiu lub zdrowiu. Niebezpiecznych wyrobów jest na rynku niewiele – tłumaczy Renata Jezierska. Przeważnie to konfekcja dziecięca, a zwłaszcza ubrania ze  sznurkami, które są za długie i grożą dzieciom uduszeniem. Może się wydawać, że brak instrukcji w języku polskim czy brak właściwych oznaczeń na produkcie to drobiazg, który nikomu nie grozi kalectwem, ale  to nie jest prawda. KARY DLA PRODUCENTA To właśnie brak informacji o tym, jak bezpiecznie korzystać z salaterek, był przyczyną kłopotów Arkadiusza Gałęzy. Inspektorzy przekazali zarekwirowane w sklepie salaterki do Laboratorium Badawczego Ceramiki i  Materiałów Budowlanych w Warszawie, gdzie połowa z nich popękała w piecu podczas testów. A zgodnie z art. 10. Ustawy o ogólnym bezpieczeństwie produktów producent zobowiązany jest wprowadzać na rynek produkty bezpieczne, dlatego decyzja prezesa UOKiK skończyła się dla sprzedawcy karą w wysokości 500 zł. Ale w starciu z UOKiK trzeba się liczyć z karą do 100 tys. zł lub nawet w wysokości 10 proc. obrotu firmy z  poprzedniego roku. Odpowiedzialny producent sam zgłasza wadliwy produkt i akcję naprawczą do urzędu. W 2014 r. tak się stało aż 116 razy. Znacząca większość z tych zgłoszeń dotyczyła aut i motocykli – mówi Maciej Kucharczuk z UOKiK. Pozostałe to artykuły dla dzieci. Głośna sprawa niemieckiego koncernu Volkswagen, który manipulował wskaźnikami emisji spalin, jest dopiero badana – Urząd Ochrony Konkurencji i  Konsumentów sprawdza, czy doszło do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Zdaniem urzędników UOKiK, ciężko powiedzieć, jakie zagrożenie powoduje takie oprogramowanie i czy ktokolwiek mógł z tego powodu ucierpieć. Najnowsze powiadomienie dotyczy wyprodukowanych w  Chinach kosiarek akumulatorowych marki AL-KO. Comfort 38.4 Li, które mają wadliwe płytki sterujące włączaniem i wyłączaniem urządzenia, a co za tym idzie – zatrzymywaniem noża kosiarki. Producent chce wymienić elementy w 146 urządzeniach i rozpoczął poszukiwania ich właścicieli. Powiadomił partnerów handlowych, dał ogłoszenie w portalach i sieciach społecznościowych, stworzył specjalny serwis internetowy. Wadliwa kosiarka może być przyczyną utraty stopy lub dłoni i w sekundę zmienić życie miłośnika zadbanego trawnika na zawsze. Kodeks cywilny przewiduje odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu, ale droga do sprawiedliwości jest w Polsce długa i niewdzięczna. Na poszkodowanym ciąży obowiązek udowodnienia, że to salaterka nas poparzyła, sofa ucięła palec, a  kosiarka stopę. To poszkodowany musi oszacować i udowodnić poniesione straty, na własny koszt zatrudnić biegłych i miesiącami czekać na przygotowanie ekspertyz, które producent będzie zgodnie z prawem podważał. Kiedy sąd już nie  będzie miał wątpliwości, a producent nie będzie się odwoływał, jest szansa na odszkodowanie, ale pomniejszone o wynagrodzenie kancelarii prawnej, która za taką usługę policzy sobie nie mniej niż 25 proc. kwoty odszkodowania netto. Po raz kolejny sprawdza się stara prawda, że lepiej zapobiegać niż leczyć, czyli w tym wypadku sprawdzać, a dopiero potem wyjmować pieniądze z portfela
Więcej możesz przeczytać w 45/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.