Rocznicowe refleksje

Rocznicowe refleksje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Związki zawodowe są po to, żeby chronić interes pracowniczy, a nie państwową rację stanu
Niedługo nadejdzie rocznica porozumień z sierpnia 1980 r. Porozumień, które poczęły "Solidarność" i doprowadziły do bezprecedensowych zmian na świecie. Wracamy myślą do tego miejsca, z którego ruszyła lawina odmieniająca oblicze tej ziemi; polskiej i nie tylko polskiej. To dobry czas na refleksję, na moment zastanowienia się, dokąd zaprowadziła nas ta droga.

Powstanie "Solidarności" to był fragment walki z komunizmem - ustrojem, który powiadał się być ustrojem sprawiedliwości społecznej, a był ustrojem podporządkowania oligarchii partyjnej. Ustrojem, który mienił się ekonomicznym i naukowym, a doprowadził do spustoszenia ekonomicznego kraju. Ustrojem, który mogliśmy pokonać, jedynie przyjmując postać Niezależnego i Samorządnego Związku Zawodowego. Wyjście na ulice i zbrojny opór mógłby się zakończyć tylko rozlewem krwi i utratą tych najlepszych i najdzielniejszych spośród nas. Przypomnę, że w kraju stacjonowało 300 tys. wojsk sowieckich, a wokoło naszych granic - milion.
"Solidarność" była więc jedynym sposobem przeprowadzenia zmian, ale kiedy te zmiany nadeszły, kiedy odmierzaliśmy na zegarku dziejów takie momenty, jak wybory z 4 czerwca, wydarzenia "jesieni ludów", upadek berlińskiego muru czy tyrana z Bukaresztu - to widać było (może nie dla wszystkich), że sytuacja się zmieniła. Polska powróciła do normalności, do rodziny krajów europejskich, gdzie - od przylądka na północy Norwegii po czubek buta Italii oraz od Gibraltaru po Moskwę - nigdzie nie rządzą związki zawodowe. Związki te są po to, by chronić interes pracowniczy, a nie państwową rację stanu. Blokady dróg czy też górnicze strajki dowodzą, że interes pracowniczy bywa z racją stanu sprzeczny. Byłem robotnikiem i wiem, że narzędzia spełniające zbyt wiele funkcji nie spełniają żadnej dobrze.
W roku 1997 trzeba było się zjednoczyć w jeden blok. Wtedy nastąpiło nie tylko zjednoczenie partii, ale też (co przecież ważniejsze) ich elektoratów. Dziś zjednoczone pozostają partie (choć nie wszystkie i nie do końca), lecz elektorat jest rozproszony. Tak należy czytać wyniki sondaży socjologicznych wskazujących na spadek poparcia dla rządu i dla AWS. Wielokrotnie mówiłem o tym, że AWS popierałem i popieram, ale że się z AWS nie zgadzam. Ten brak zgody bierze się z dwu przyczyn.
Po pierwsze, zgłasza się do mnie coraz więcej robotników, którzy twierdzą, że nikt ich nie broni, nikt nie stoi na straży ich interesów. Szczególnie w okresie transformacji ustrojowej, okresie szczególnym i niebezpiecznym, interes pracowniczy powinien podlegać specjalnej ochronie. Związki zawodowe zajęte polityką nie spełniają swoich funkcji. Pod obronę pracowniczego i rolniczego interesu podszywają się różne populistyczne i ekstremistyczne ruchy. Robią sobie w ten sposób reklamę, a jednocześnie rugują związkowców z "Solidarności" z ich naturalnego pola działania. To z kolei powoduje, że ci, którzy wcześniej popierali AWS, dziś cofają jej swoje poparcie.
Po drugie zaś, brak kompetencji polityków AWS, ich wzajemne animozje i podchody, ich kontakty ze światem pieniądza, wzajemne oskarżenia o agenturalność - to wszystko powoduje, że coraz mniej ludzi jest gotowych udzielić im swojego poparcia. Akcja Wyborcza Solidarność, nie przestając być blokiem partii, przestaje być blokiem elektoratu. Wobec malejącego poparcia politycy AWS pragną, jak można wnosić z ich zachowania, uczynić z przyszłych wyborów parlamentarnych plebiscyt oparty na modelu dwublokowym. Jesteśmy tylko "my" i "oni". Jest to postępowanie szczególnie szkodliwe. Raz, dlatego że ten plebiscyt zostanie przegrany (tak pokazują sondaże) - jest to więc postępowanie nieskuteczne. Dwa, że część polityków stosuje zasadę, że może nie wszyscy, ale część z nas jednak dostanie się do parlamentu, a "po nas choćby potop" - nie wróży dobrze narodowi takie myślenie jego reprezentantów. Trzecie, ostatnie i najważniejsze, społeczeństwo polskie nie jest czarno-białe. Jest w nim - i panu Bogu dziękować - cała gama kolorów pośrednich. Skrzydła z prawej i lewej obejmują jakieś 30 proc. społeczeństwa. Jeżeli 70 proc. Polaków nie znajdzie swojej reprezentacji w organach przedstawicielskich, to nie będziemy mieli demokratycznych władz. Znowu będą nami rządzili "ONI".
Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.