Fala ziemska

Dodano:   /  Zmieniono: 
W historii trzęsień ziemi tylko raz udało się przewidzieć kataklizm
Ponad dwa tygodnie minęły od jednego z największych trzęsień ziemi w Europie. Amerykańscy uczeni twierdzą, że miało ono siłę 7,8 stopnia w skali Richtera. Epicentrum znajdowało się w pobliżu tureckiego miasta Izmit, ale rozchodząca się fala sejsmiczna dokonała zniszczeń w miejscowościach odległych o 100 km. Naukowcy zarejestrowali także ponad 200 wstrząsów wtórnych. Każde z nich miało siłę 4 stopni w skali Richtera. Czy może to być zwiastunem następnych kataklizmów?
Sejsmolodzy uważają, że nie ma powodów do niepokoju. - Nie zaobserwowano żadnej prawidłowości w powstawaniu trzęsień ziemi. Jest to zjawisko nieliniowe, chaotyczne, nieregularne. Nic nie wskazuje zatem na to, by to trzęsienie miało być zapowiedzią kolejnych - uważa prof. Sławomir Gibowicz z Instytutu Geofizyki PAN w Warszawie. Co roku sejsmolodzy notują co najmniej dwadzieścia wstrząsów o sile ponad 7 stopni w skali Richtera, czyli takich, w wyniku których zawala się większość budynków mieszkalnych i mostów. Na szczęście, do większości z nich dochodzi z dala od terenów zamieszkanych. Zaobserwowano także, że w każdym regionie sejsmicznym silne trzęsienie występuje co pięć, dziesięć lat. Kataklizmu w Turcji należało się zatem spodziewać.
Po poprzednim wielkim trzęsieniu ziemi w styczniu 1995 r. w Kobe też pisano, że ma być ono "zapowiedzią wielkich światowych katastrof", które doprowadzą do pęknięcia ziemskiego globu, a tym samym do unicestwienia planety. Wstrząsy w Japonii miały siłę 7,2 stopnia w skali Richtera. Pod gruzami zginęło wówczas prawie 3 tys. osób, mimo że budynki były o wiele solidniej zbudowane niż w Izmicie.
Potężne trzęsienia odnotowywane są nieustannie. To, które nawiedziło Alaskę w 1899 r., trwało trzy minuty. W zatoce Disenchantment część wybrzeża uniosła się wówczas na stałe o 14,4 m. Jest to do dziś nie pobity rekord. Ucierpiało jednak mniej niż 60 tys. mieszkańców Alaski. Podczas następnego (w 1964 r.) kataklizm dotknął już 200 tys. osób. Wstrząsy miały siłę 8,6 stopnia w skali Richtera. Były zatem o wiele silniejsze od tych, które zniszczyły ostatnio tureckie miasta. Gdyby równie silne wstrząsy zdarzyły się na Alasce dzisiaj, katastrofa byłaby jeszcze większa, choćby dlatego, że obszar ten jest obecnie gęściej zaludniony.
Podczas ostatniego trzęsienia ziemi w Turcji ucierpiały miejscowości znajdujące się 100 km od epicentrum. Nie był to jednak największy teren zniszczeń w najnowszej historii. W 1985 r. potężnie uszkodzone zostały budynki w jednej z dzielnic Mexico City. Według różnych źródeł, zginęło wtedy 5-10 tys. osób, 50 tys. odniosło rany, a 250 tys. pozostało bez dachu nad głową. Epicentrum znajdowało się wówczas aż 350 km od miasta.
Powstawanie trzęsień ziemi wyjaśnia teoria tektoniki płyt. Została ona opracowana trzydzieści lat temu. Obecnie jest powszechnie akceptowanym modelem opisującym zmiany zachodzące na powierzchni ziemi. Najnowsze badania dostarczają coraz więcej szczegółów potwierdzających tę teorię. Naukowcy uważają, że skorupa ziemska składa się z co najmniej dziesięciu wielkich fragmentów, zwanych płytami tektonicznymi, które nieustannie przemieszczają się względem siebie. Niektóre odsuwają się od siebie, inne przybliżają, a jeszcze inne przesuwają wzdłuż wspólnej granicy. Płyty przemieszczają się z prędkością od kilku milimetrów do kilku centymetrów rocznie. Gdyby ten ruch odbywał się płynnie, nie dochodziłoby do wstrząsów. Płyty napotykają jednak na swojej drodze różne przeszkody: dochodzi do tarcia na ich krawędziach i zakleszczania się skał. Gromadzi się wówczas energia, która po pewnym czasie zostaje wyzwolona. Płyta gwałtownie rusza i dochodzi do trzęsienia ziemi. W ciągu niecałej minuty powstają rozrywy o długości kilkudziesięciu kilometrów.
Region, w którym doszło dwa tygodnie temu do trzęsienia ziemi, nazywany jest przez geologów uskokiem anatolijskim. Znajduje się na styku dwóch płyt tektonicznych - afrykańskiej i eurazjatyckiej, które przesuwają się wzdłuż siebie. Na obszarze tym od wieków występowały silne ruchy tektoniczne. Poprzednie potężne trzęsienie ziemi zanotowano w 1939 r. Miało siłę 7,9 stopnia w skali Richtera i pochłonęło 30 tys. ofiar.
Warunki geologiczne w uskoku anatolijskim są podobne do tych, jakie panują w słynnym uskoku San Andreas w Kalifornii, gdzie przesuwają się płyta pacyficzna i północnoamerykańska. Wstrząsy występujące w Stanach Zjednoczonych należą do najsilniejszych na świecie. W 1906 r. energia o sile 8,25 stopnia w skali Richtera zniszczyła co czwarty dom w San Francisco. Zginęło ok. 700 osób. Ofiar było stosunkowo niewiele dzięki temu, że większość budynków była z drewna. Uginały się podczas wstrząsów, ale się nie przewracały. Mieszkańcy mieli zatem sporo czasu, by je opuścić, nim się zawaliły.
Mimo trzydziestu lat bardzo intensywnych pomiarów i badań, nie udało się wypracować żadnych metod pozwalających przewidywać trzęsienia ziemi. - Mam duże wątpliwości, czy kiedykolwiek będziemy umieli uniknąć tego typu kataklizmów - uważa prof. Gibowicz. Wszelkie urządzenia pomiarowe zlokalizowane są na niewielkich głębokościach. Naukowcy niewiele mogą się zatem dowiedzieć o zachodzących w głębi ziemi procesach będących przyczyną wstrząsów.
Zapowiedzią ok. 40 proc. silnych trzęsień ziemi są wstrząsy poprzedzające. Jeżeli te niewielkie zmiany zostaną zarejestrowane przez sejsmografy, a naukowcy wyciągną odpowiednie wnioski, można ostrzec mieszkańców przed czekającą ich tragedią. Często jednak na obszarach nawiedzanych przez trzęsienia ziemi obserwowane są burze sejsmiczne - wiele drobnych wstrząsów, po których nie następuje silne trzęsienie. Naukowcy nie umieją na razie przewidzieć, które z nich można zlekceważyć, a które są zapowiedzią katastrofy.
Tylko raz w historii udało się przewidzieć trzęsienie ziemi. W 1975 r. uratowano mieszkańców jednego z chińskich miast. Rok później nie zaobserwowano jednak żadnych zjawisk zapowiadających tragedię. Legło wówczas w gruzach niemal całe chińskie miasto Tangshan. Zginęło co najmniej pół miliona mieszkańców.
Część naukowców uważa, że im silniejszy jest wstrząs i im więcej energii się uwalnia, tym więcej czasu upływa, zanim naprężenie powróci do poziomu sprzed wstrząsu. Te spostrzeżenia doprowadziły do stworzenia teorii luk sejsmicznych. Zakłada ona, że silne trzęsienia ziemi nie występują w rejonach, gdzie często dochodzi do słabych wstrząsów, a im dłuższy jest okres spokoju, tym silniejszy nastąpi kataklizm. Teoria ta miała pomóc odpowiedzieć na pytanie, kiedy i gdzie dojdzie do silnych wstrząsów sejsmicznych. Niestety, tak się nie stało. Dziś można jedynie przewidzieć prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska na danym terenie z dokładnością do pięciu, dziesięciu lat. To jednak nie wystarczy, by ostrzec ludzi i uniknąć tragedii.
Wiadomo także, w jakich regionach może dojść do trzęsień ziemi. - W Polsce na pewno nie będzie silnego trzęsienia - uspokaja prof. Gibowicz. Od czasów Długosza polscy kronikarze, a potem naukowcy, odnotowali ponad 100 wstrząsów sejsmicznych. Kilka z nich osiągnęło 5 stopni w skali Richtera. Popękały wówczas ściany domów, poodpadały tynki. Największe drgania skorupy ziemskiej wystąpiły w Polsce w 1993 r. Ziemia zadrżała wówczas w okolicy Krynicy Górskiej. W mieszkaniach przesuwały się lżejsze meble, szklanki i książki, ruszały się wiszące lampy. Osoby, które obserwowały to zjawisko, mówiły o zbliżającym się końcu świata.

Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.