Falstart

Dodano:   /  Zmieniono: 
Utalentowana, dość przebojowa, ambitna, ale jakby nie dokończona - taka jest polska reprezentacja lekkoatletów, którą przed rokiem po udanym występie w Budapeszcie mianowano drugim wunderteamem
Tylko jeden srebrny medal na mistrzostwach świata w Sewilli - ten wynik w konfrontacji z wcześniejszymi oczekiwaniami oznacza klęskę. Dlaczego rok przed igrzyskami w Sydney polscy lekkoatleci są bez formy? Błąd w sztuce czy tylko specjalna, przedolimpijska taktyka? Artur Partyka został w domu, bo nie mógł przeskoczyć nawet 220 cm, Sebastian Chmara nie wyleczył na czas kontuzji, Donata Jancewicz pojechała do Hiszpanii, ale nie pojawiła się na starcie skoku wzwyż. Paweł Januszewski, rewelacyjny mistrz Europy, miał w Sewilli pewny medal jeszcze pięć metrów przed metą, ale dobiegł piąty. Marcin Urbaś, sprinter z kitką, przekroczył barierę dźwięku w półfinale zamiast w finale. Nie zawiodła właściwie tylko czwórka czterystumetrowców, którzy w sztafecie byli drudzy po Bogu, czyli bezkonkurencyjnych Amerykanach z Michaelem Johnsonem. Teraz liczą już jedynie na to, że w Australii Bóg zgubi pałeczkę. A na co liczą szefowie polskiej lekkoatletyki? Czy związek, który zalega z zapłaceniem cła za sprzęt sportowy oraz składek na ZUS, może wzorem "teamu 400" zbudować przez rok "team Polska"? - Jesteśmy o krok za światową czołówką, ale okazuje się, że ten ostatni krok jest najtrudniejszy. W naszym zespole wciąż jest za dużo prywatnej inicjatywy, a za mało profesjonalizmu - mówi Robert Korzeniowski, który po kolejnej dyskwalifikacji nie śpi po nocach. 


Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.