Duch Koblencji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli władza znajdzie w kasie grube miliardy na reprywatyzację, może wywołać społeczną burzę
Rząd zaakceptował projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Zakłada on zwrócenie byłym właścicielom połowy upaństwowionego w PRL majątku bądź w naturze (jeśli nadal jest on w posiadaniu państwa), bądź w bonach reprywatyzacyjnych (jeśli mienie przeszło w inne ręce). Dawni posiadacze przyjęli to z ogromnym oburzeniem. Chcą odzyskania całego majątku, a każde inne rozwiązanie uważają za grabież gorszą niż komunistyczna. Nic ich nie obchodzą coraz większe finansowe kłopoty państwa. Domagają się miliardowych odszkodowań, choć brakuje pieniędzy na zaspokojenie skromnych postulatów wielu środowisk pracowniczych.
Łatwo odnaleźć w tej postawie znanego z przeszłości "ducha Koblencji". Owo określenie narodziło się przed dwustu laty, w epoce rewolucji francuskiej. Pozbawieni przez nią władzy i majątków arystokraci, najliczniej rezydujący w nadgranicznej Koblencji, nie chcieli słyszeć o najmniejszym nawet kompromisie z nowym porządkiem. Trwali w skrajnym nieprzejednaniu, nie licząc się z procesami historii, nieodwracalnie przeobrażającymi nowożytne społeczeństwa.
W konflikt z koblenckimi ultrasami popadł nawet człowiek będący ich sztandarem, Ludwik XVIII, od 1814 r. król Francji. Na powrót uczynił on z nich warstwę rządzącą, ale nie chciał uznać wszystkich roszczeń, zwłaszcza majątkowych. Choć nie należał do intelektualnych tuzów, dobrze wiedział, że zaspokajając te aspiracje, narazi się milionom pozostałych poddanych i podkopie pozycję tronu. Przekonał się o tym jego następca Karol X, który w 1825 r. opowiedział się za odszkodowaniami za utracone w czasie rewolucji majątki. Brzemię finansowe tej decyzji, nałożone na miliony Francuzów, zaowocowało niezadowoleniem, które w lipcu 1830 r. doprowadziło do rewolucji i przepędzenia Karola z tronu.
Ten scenariusz może się powtórzyć w Polsce. Dzisiaj jest w niej przecież nie mniej niezadowolenia niż w karolińskiej Francji. Miliony ludzi żyją w przekonaniu, że rządzący krajem źle dbają o ich interesy. Burzą się kolejne środowiska, domagając się poprawy położenia materialnego. Władza nie ustępuje, tłumacząc się pustką w państwowej kasie. Jeśli teraz znajdzie w niej grube miliardy na reprywatyzację, może wywołać gwałtowną społeczną burzę. Ta pozycja rządu uwięzionego pomiędzy młotem koblenckich roszczeń i kowadłem społecznego niezadowolenia nie jest wygodna. Choć wyjście, jeśli nie chce on skopiować Karola X, ma tylko jedno.
Więcej możesz przeczytać w 37/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.