Goście

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przez wiele lat najbardziej zaufanym i "troskliwym" partnerem władz PRL nie był rząd i partia komunistyczna ZSRR, lecz KGB
Przedstawiciele Łubianki manipulowali członkami Biura Politycznego i rządu, mieli swobodny dostęp do wojewodów i sekretarzy wojewódzkich, jak u siebie czuli się w gmachu MSW, docierali do mediów i ludzi Kościoła. To oni decydowali o tym, czego o Polsce dowiadywał się Kreml. Potwierdzają to rewelacje Witalija Mitrochina, zbiegłego na Zachód oficera wywiadu KGB, które obficie cytuje Christopher Andrew w swojej właśnie wydanej książce "Tarcza i miecz". Wcześniej o wszechobecności KGB w Polsce pisał gen. Pawłow, warszawski rezydent tej organizacji. Pisał o tym również Oleg Gordijewski, zbiegły do Wielkiej Brytanii w latach 70. Niedawno - po lekturze archiwów Łubianki - obszernie wszechwładzę KGB w Polsce dokumentował Władimir Bukowski. Tadeusz Mazowiecki wspomina, że będąc premierem, nie wiedział o wizycie w naszym kraju Władimira Kriuczkowa, szefa KGB. Krzysztof Kozłowski, szef MSW w rządzie Mazowieckiego, opowiada, jak swobodnie czuli się radzieccy w gmachu, w którym urzędował, i jak nerwowo nawiązywali nowe kontakty, gdy ich stamtąd wyrzucił. Nie wiadomo, ilu swoich byłych kolegów oficerowie KGB, a obecnie wywiadu Rosji, zmusili lub przekonali do działania przeciwko III RP. Liczba wypadków biesiadowania różnych polskich osobistości z Rosjanami podejrzewanymi o pracę wywiadowczą świadczy o tym, że może być ich sporo.


Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.