Rozkład i synteza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cały czas musi Pan Premier pamiętać, że koalicja to "ciekły układ niejednorodny, stanowiący mieszaninę co najmniej dwóch faz" (dwaj koalicjanci), "w której ciecz stanowi fazę ciągłą" (przecieki)
Kilka dni temu prezydent Clinton zadzwonił do mającego wielkie kłopoty kanclerza Schrödera. Ileż ulgi musiało dać Schröderowi proste: "Trzymaj się, Gerhard". Clinton nie zadzwonił, niestety, do naszego kanclerza. Czy ktokolwiek powie teraz premierowi Buzkowi: "Trzymaj się, Jurek"? Myśl o tym, że dokoła są tylko oportuniści skaczący na plecy premiera jak na pochyłe drzewo, zmartwiła mnie tak bardzo, iż zaraz pomyślałem: "Może ja?".

Oczywiście, nie jestem Clintonem i premier może mieć gdzieś moje słowa otuchy. Dlatego postanowiłem mu dać dużo więcej - receptę na wyjście z kłopotów. Gdzie ją znaleźć? Ha, ha, najciemniej jest pod latarnią. Notka biograficzno-zawodowa premiera jest jak podpowiedź. "Dr hab. inż. Jerzy Karol Buzek, Profesor (tak napisali). Dziedzina: Inżynieria chemiczna i procesowa. Specjalizacja: Procesy separacyjne; oczyszczanie spalin; optymalizacja kosztów". Boże drogi, przecież ten człowiek całe życie studiował, jak w praktyce przeprowadzić rekonstrukcję rządu. Profesor Buzek powiedział ostatnio, że ministrów chce sobie dobierać sam, co premierzy wielu krajów przyjęli puknięciem się w czoło - że też sami o tym nie pomyśleliśmy. A więc profesor chce przełomu. Ja postanowiłem mu podpowiedzieć, jak go dokonać. Pognałem do czytelni i znalazłem. Jerzy Warych, "Aparatura chemiczna i procesowa". Poruszałem się po omacku, ale już kilka słów wstępu przekonało mnie, że trafiłem w punkt. "Technologia chemiczna zajmuje się przetwarzaniem odpowiednich surowców w pożądane produkty". Właśnie, wystarczy potraktować obecny rząd jako surowiec, a rząd, który ma powstać, jako produkt i skorzystać z technologii chemicznej, a nastąpi przetworzenie. Nie cierpię takich naukowych książek, ale tę czytałem z wypiekami na twarzy. Oto w kilkanaście minut znalazłem klucz do poprawy sytuacji rządu, którego od miesięcy bezskutecznie szukają życzliwi mu prawicowi publicyści. Każda przeczytana strona przekonywała mnie, że jestem na właściwym tropie. "Natura procesów chemicznych i związane z tym często agresywne chemiczne środowisko, wysoka temperatura i ciśnienie mają istotny wpływ na rodzaj materiału służącego do budowy aparatury procesowej". Jasne, że mają. "Aparatura musi być wytrzymała na rozciąganie i ściskanie, musi mieć odpowiednie właściwości w wysokiej i niskiej temperaturze i odporność korozyjną". Wybór materiału, nasuwa się, Panie Premierze, sam - stale kwasoodporne (stale zasadoodporne byłyby dobre przy koalicji SLD-PSL). Ale materiał to jedno, a samo zmienianie surowca w produkt to drugie. Jak otrzymać produkt o pożądanych rozmiarach, jak zerwać więzy między ludźmi tworzącymi układ, jak rozbić koterie, te różne... no zresztą każdy wie. Szukałem, szukałem i znowu - jest. "Zmniejszanie rozmiarów ciała stałego połączone ze zniszczeniem jego struktury nazywane jest rozdrabnianiem albo kruszeniem". Oczywiście, w rozdrabnianiu szalenie ważna jest siła wewnętrznych wiązań ciała stałego, bo "to ona określa odporność na ściskanie, zginanie, ścieranie, uderzanie i ścinanie". Ale sądząc po impecie, z jakim rozbił Pan Premier republikę kolesiów, jestem spokojny o skuteczność rozdrabniania. W wyniku rozdrabniania otrzymujemy mieszaninę ziaren cząstek ciała stałego o różnych rozmiarach i kształtach, które trzeba poddać "klasyfikacji na sitach, zwanej przesiewem". Niech sitem będzie - proponuję zastosowanie znanych Panu "przesiewaczy wstrząsowych" - oskarżenie o agenturalność albo malwersacje. Tym zajmie się w szczegółach koordynator Pałubicki, który pokazał, że jest twardzielem, a kasować ludzi potrafi tak, że nawet autor słynnego "Heniu, czuj się odwołany" mógłby się uczyć. Cały czas musi oczywiście Pan Premier pamiętać, że koalicja to "ciekły układ niejednorodny, stanowiący mieszaninę co najmniej dwóch faz" (dwaj koalicjanci), "w której ciecz stanowi fazę ciągłą" (przecieki). "Niejednorodność cieczy wynika z obecności fazy rozproszonej" (w koalicji to rozproszenie odpowiedzialności). Cały proces kończymy krystalizacją, czyli "wydzielaniem substancji rozpuszczonej z substancji macierzystej, w wyniku czego następuje wydzielenie produktu w postaci stałej lub oczyszczenie roztworu". No przecież dokładnie o to chodzi. Nie będę Pana zanudzał szczegółami, bo przecież to Pan jest chemikiem, ale z moich symulacji wynika, że cały proces powinien zagwarantować oczyszczenie roztworu i skok akcji rządu powyżej magicznej i niedostępnej bariery 20 proc. Gdy proces zostanie zakończony, swoją ekipę musi jeszcze Pan Premier zabrać do Nowej Zelandii. Dlaczego tam? Gdy ostatnio w Nowej Zelandii był prezydent Clinton, jego ludzie jak gówniarze skakali na bungee (to taka gumowa lina) z wysokiego na 45 metrów mostu na rzece Kawarau. Warto wykorzystać patent. Być może po takich skokach ministrowie nie będą sprawdzać na nas, czy po kolejnej reformie lina zatrzyma się gdzie trzeba, czy znowu wyrżniemy łbem w wodę. Podsumowując, Panie Premierze, błagam o pośpiech. Czerwony już podnosi łeb. Wystarczy spojrzeć na centrum Warszawy. Obok miejsca, gdzie ma stanąć Socland, już zainstalował się Marks i to w towarzystwie niejakiego Spencera, tego, co uważa, że dobór naturalny występuje także wśród ludzi. Panie Premierze, jeśli nie dokona Pan doboru na własną rękę, Pan stanie się ofiarą doboru. Naturalnie.
Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.