Popuszczanie pasa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przed dziesięciu laty Francja była społeczeństwem konsumpcyjnym. Teraz staje się społeczeństwem konsumentów. Na pozór - niuans językowy. A jednak kryjąca się za nim rzeczywistość zawiera sporo nowych elementów
W ciągu ostatnich piętnastu lat wydatki obywateli Francji na usługi weterynaryjne wzrosły o 115 proc. Sto piętnaście procent! Na weterynarzy! Oni chyba... No nie, chyba jednak nie. Francuzi po prostu zarabiają ostatnio więcej i trochę mniej obawiają się bezrobocia niż w poprzednich latach. Wobec tego zwiększają wydatki.

Wyspecjalizowane w tematyce ekonomicznej pismo "Challenges" triumfalnie czci w ostatnim numerze powrót ery konsumpcji. Niektóre przytaczane przez ten tytuł wskaźniki rzeczywiście przyprawiają o zawrót głowy. Firma Peugeot zwiększyła przez rok sprzedaż swoich samochodów o 53 proc. Nawet przy zastrzeżeniu, że przyczyną był głównie sukces jednego modelu - 206 - jest to fenomen zastanawiający. Tym bardziej że sprzedaż samochodów w ogóle wzrosła w tym samym okresie aż o 23 proc. Na tym nie koniec. W ciągu roku liczba nabytych przez Francuzów telefonów komórkowych prawie się podwoiła. Po raz pierwszy sprzedano też ponad milion komputerów. Pamiętajmy przy tym, że mówimy ciągle o "normalnym" trybie handlu. A cóż dopiero się działo w tradycyjnych okresach wyprzedaży po obniżonych cenach! Jeden ze znanych paryskich domów towarowych, Galeries Lafayette, zanotował podczas czerwcowej wyprzedaży obroty o 40 proc. wyższe niż rok wcześniej. W jednym z modnych sklepów przy placu Opery kolejki do przymierzalni były wtedy tak długie, że klientki nie wahały się przymierzać bluzek, spodni i sukienek, kryjąc się tylko między wieszakami. 1998 r. przyniósł ogólny wskaźnik wzrostu zakupów o 3,4 proc. - najwyższy od dziesięciu lat! Szaleństwo, śpiew i taniec - jak zwykł mawiać posępnie Kłapouchy z "Kubusia Puchatka". W tym wypadku nie ma jednak żadnych powodów do posępności. Można to mówić pełną piersią, z bezczelnie szerokim uśmiechem na ustach. Bogini Konsumpcja znowu zaczyna miłościwie szaleć, śpiewać i tańczyć na rynku. Tyle że jej kapłani i poddani są już inni niż kiedyś. Przed dziesięciu laty Francja była społeczeństwem konsumpcyjnym. Teraz staje się społeczeństwem konsumentów. Różnica niby drobna. Na pozór - niuans językowy. A jednak kryjąca się za nim rzeczywistość zawiera sporo nowych elementów. Społeczeństwu konsumentów nie chodzi już tylko o to, by radośnie pochłonąć masę towarów, nie zwracając specjalnie uwagi na to, co się właściwie kupuje. Społeczeństwo konsumentów dokładnie wie, czego chce. Jego członkowie to zawodowcy konsumpcji, specjaliści od analizy rynku i stwarzanych przezeń możliwości. Zbierają informacje w różnych miejscach i bezlitośnie wykorzystują zasady konkurencji, żeby się zaopatrzyć w jak najwięcej jak najlepszych produktów po jak najniższych cenach. Już nie chodzi o to, żeby było "dużo i tanio". Ma być "dużo, tanio, dobrze i przyjemnie". Jakość staje się pierwszoplanowym argumentem handlowym. Oczywiście, im niższa cena, tym lepiej. Ale jeszcze ważniejsze jest, żeby znaleźć cenę nie tyle najniższą, ile najbardziej odpowiadającą równocześnie jakości towaru i możliwościom klienta. Co ciekawe, ten trend chyba przyczynia się do zrobienia kolejnego kroczku na długiej drodze do realnej demokratyzacji stosunków między ludźmi. Z chwilą, kiedy taka postawa staje się wspólna wszystkim konsumentom, zaczynają się oni spotykać w różnych niespodziewanych miejscach, łamiąc niewidoczne i niepisane granice między warstwami i klasami. Widuje się już więc eleganckie snobki w hipermarketach i otaczających je centrach handlowych, a kasjerki z tych hipermarketów - na plażach w Senegalu. Symptomatyczna jest także zmiana preferencji klientów i idących za tym ofert handlowych. Skończył się run na produkty, których reklama opierała się na tym, że mają czegoś mniej: a to tłuszczu, a to cukru, a to kalorii, a to sztucznych składników... Teraz konsument chce, żeby mu proponowano więcej. Jeśli szampon, to ma być z dodatkami wzmacniającymi włosy i ułatwiającymi ich rozczesywanie. Jeśli krem do opalania, to ma równocześnie pomagać w opalaniu, chronić przed słońcem i nawilżać skórę. Jeśli jogurt, to z dodatkiem ziaren i witamin, żeby nie utuczył, a jednak dał więcej energii. A na rynku samochodowym wojna toczy się o to, kto zdoła w "seryjnej" cenie zmieścić więcej wyposażenia, które rywale proponują jako dodatkowe. Nie zdziwię się, jeśli niedługo pojawią się szczoteczki do zębów z wysuwaną wykałaczką i zakraplaczem do nosa, a jej boczna część będzie służyć za harmonijkę. I wszystkie te rozkosze za cenę samej szczoteczki. Duch czasu prowadzi nas w tę stronę. Duch ten jest jednak jeszcze taki młodziutki, że wszyscy pamiętają, iż całkiem niedawno bezrobocie ścinało całe zastępy nawet najwyżej kwalifikowanych kadr, więc szerzyło się przerażające poczucie, że nawet największe wysiłki, zdolności i najlepsze studia nie muszą wcale - jak robiły to przez poprzednie dziesięciolecia - zapewnić pracy. Dlatego wydatki wydatkami, ale poziom zgromadzonych przez Francuzów oszczędności pozostaje wysoki. Ot, tak, na wszelki wypadek.


Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.