Prywatny UOP

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego odebrano koncesję Konsalnetowi?
Konsalnetowi, jednej z największych polskich agencji ochroniarskich, odebrano koncesję, gdyż zamieniła się w prywatną służbę specjalną, wymykającą się wszelkiej kontroli. Tym bardziej niebezpieczną, że często skuteczniejszą niż UOP, gdyż nie ograniczaną ustawą, której UOP podlega - uważają zwolennicy niedawnej decyzji MSWiA. Konsalnet zatrudniał przestępców, zajmował się windykacją długów, nieprawidłowo ewidencjonował pracowników - to tylko niektóre z zarzutów. Pracownicy firmy ochroniarskiej uważają z kolei, że padli ofiarą politycznej rozgrywki wokół lustracji wicepremiera Tomaszewskiego. To Konsalnetowi przypisuje się bowiem przekazanie mediom informacji mających skompromitować byłego szefa MSWiA. Przedstawiciele Konsalnetu twierdzą, że postanowienie o cofnięciu koncesji zostało wydane pospiesznie i bez należytego uzasadnienia. Pracownicy MSWiA odpowiadają, że była to wyłącznie urzędnicza decyzja. Faktem jest, że o cofnięciu koncesji ministerstwo poinformowało najpierw Polską Agencję Prasową, a nie zainteresowanych. Tymczasem nie nagłośniono w ten sposób nieco wcześniejszej decyzji o odebraniu koncesji Sezamowi, innej wielkiej agencji. Nie poinformowano też o zamiarze cofnięcia koncesji spółce Securitas Polska.
- Ktoś wmówił wicepremierowi, że jesteśmy odpowiedzialni za jego kłopoty lustracyjne. Gdybyśmy o tym wcześniej wiedzieli, byłaby możliwość negocjacji. Każdy ma przecież jakąś swoją walutę - mówią dziś Wiesław Bednarz (prezes zarządu) i Tomasz Banaszkiewicz (wiceprezes), szefowie Konsalnetu, którzy niegdyś byli oficerami wywiadu PRL w USA. - Absurdalna byłaby działalność przeciwko wicepremierowi - zapewnia Jerzy Konieczny, założyciel firmy i obecny przewodniczący jej rady nadzorczej, były szef UOP. - Byłem krytykowany za różne sprawy, ale nigdy za manipulowanie ani za wycieki informacji. Mamy powody przypuszczać, że komuś zależało, by wzbudzić podejrzenie, iż mieliśmy coś wspólnego z kłopotami wicepremiera. Może dla odwrócenia uwagi od prawdziwych źródeł? - zastanawia się Konieczny. - Pośpiech, z jakim w MSWiA wydawano decyzję o cofnięciu koncesji, świadczy o tym, że ktoś albo nie otrzymał tego, na co liczył, albo jeszcze czegoś innego. Nie traktuję tego jako rutynowej decyzji. Znam kilkanaście agencji, które mają więcej na sumieniu - mówi Zbigniew Siemiątkowski, były szef MSW.
Konsalnet powstał w 1994 r. jako wywiadownia gospodarcza i firma ochrony mienia. Obecnie zatrudnia 2 tys. osób i ochrania m.in. Daewoo Motor Polska. Konsalnet obsługiwał też m.in. Cenzin, Krajową Izbę Gospodarczą, McDonald?sa, Bank Handlowy SA w Warszawie, PBK SA. Spółka ma także zezwolenie szefa Sztabu Generalnego WP na ochronę obiektów wojskowych na całym terytorium RP.
Kontrola w Konsalnecie oraz innych firmach ochroniarskich rozpoczęła się w maju 1997 r. - Do UOP i policji docierały sygnały, że znaczna część tych firm ma powiązania ze światem przestępczym, że wiele z nich jest przykrywką dla zorganizowanej przestępczości. Niektóre agencje ochrony były też pralniami brudnych pieniędzy. Strzelanina, do której doszło na przejściu granicznym w Terespolu - brali w niej udział pracownicy agencji ochroniarskiej i pracujący dla nich nielegalnie policjanci - była kroplą, która przelała czarę - mówi Zbigniew Siemiątkowski.
Do pierwszej kontroli branży w 1997 r. wytypowano m.in. częstochowski oddział Konsalnetu. Jak wynika z protokołu pokontrolnego, znaleziono wówczas "szereg nieprawidłowości, w tym rażące naruszenie warunków" koncesji, której wówczas jednak nie cofnięto. Rozpoczęto za to kontrolowanie pozostałych oddziałów. Ostatecznie doprowadziło to do wszczęcia 9 lutego tego roku postępowania zmierzającego do odebrania koncesji. W marcu MSWiA wystąpiło do komendantów wojewódzkich policji, na których terenie działały oddziały Konsalnetu, o wyrażenie opinii o zamiarze cofnięcia koncesji oraz o sformułowanie ewentualnych zarzutów. - Kiedy kontrole przeprowadzali policjanci, często zdarzało się, że nie znajdowali uchybień, a kiedy to samo kontrolowali urzędnicy departamentu MSWiA, nieprawidłowości wykrywali. Można to tłumaczyć tym, że w tych firmach ochroniarskich pracują nierzadko byli funkcjonariusze - mówi Władysław Harkiewicz, dyrektor Departamentu Nieruchomości, Zezwoleń i Koncesji MSWiA.
Kontrolę branży ochroniarskiej przeprowadziła też NIK. W raporcie pokontrolnym agencje ochrony nazwano "niepaństwowymi formacjami uzbrojonymi", które dopuszczają się napadów rabunkowych, rozbojów, włamań, kradzieży, pobić i bezprawnego ściągania długów. Pisano o 250-tysięcznej armii ludzi, mającej do dyspozycji 8 tys. sztuk broni krótkiej, kilkadziesiąt tysięcy sztuk broni gazowej, setki tysięcy pałek, wyposażonej ponadto w aparaturę podsłuchową i inny sprzęt specjalny. Kontrolerzy NIK ujawnili wiele nielegalnej broni, w tym broń maszynową. Firmy ochroniarskie bywały także przykrywką dla agentów wywiadu obcych służb: aresztowano na przykład właściciela jednej z firm, który okazał się tajnym współpracownikiem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Często zdarzało się, że firmy ochroniarskie wykonywały zlecenia służb specjalnych. Nie dziwi więc, że wysocy funkcjonariusze policji i służb specjalnych niemal natychmiast po odejściu ze służby zakładali agencje ochrony. Brak ustawy o pracy operacyjnej nie pozwala określić, jakimi środkami może się posługiwać agencja. Ważne jest to, że nie musi uzyskiwać pozwoleń na podsłuchy, co sprawia, że służby specjalne zlecają jej czasem inwigilację osób, na których śledzenie nie godzi się prokurator generalny lub chodzi o to, by nikt oprócz oficerów operacyjnych nie wiedział o inwigilacji. Chroniąc poważny obiekt przemysłowy bądź państwowy, spółka ochroniarska może też uzyskać dostęp do wielu tajemnic danej firmy. Agencje handlują więc informacją. A informacja to władza.
MSWiA może tylko sprawdzać, czy firma ochroniarska nie łamie zasad koncesji. Delegatury UOP miały z kolei przeprowadzić rozpoznanie zasad funkcjonowania spółek ochroniarskich na swoim terenie, sprawdzać ich powiązania z agenturami bądź środowiskami przestępczymi, ale sprawę zarzucono. Niedawno na prośbę premiera sporządzono informację na temat sytuacji w branży. Ujawniono wypadki powoływania przez kilka firm wspólnych sztabów, istnienie współpracy taktycznej. Udokumentowano znakomite zaopatrzenie firm w nowoczesne środki łączności i sprzęt specjalny, na przykład do inwigilacji.
W MSWiA, ustawowo nadzorującym agencje ochrony, nikt nie wie, ile ich obecnie działa w Polsce - mówi się, że ok. 8 tys., gdyż tyle wydano koncesji. Nie wiadomo też, ilu ludzi w nich pracuje ani ile mają broni. "Wolność" w tej branży ma się skończyć 27 marca 2000 r. Do tego czasu wszystkie firmy posiadające koncesję muszą ją wymienić - po przejściu odpowiedniej weryfikacji. Założyciele i szefowie agencji będą musieli mieć licencję drugiego stopnia, a na stanowiskach związanych z ochroną nie będzie można zatrudniać osób nie posiadających licencji pierwszego stopnia. - Lobby ochroniarskie naciska obecnie na resort, żeby przedłużyć vacatio legis - mówi Władysław Harkiewicz.


Ochrona licencjonowana

Ustawa o ochronie mienia i osób z 27 marca 1998 r. zobowiązuje osoby chcące pracować w branży ochroniarskiej do zdobycia licencji: I stopnia dla ochroniarzy i II stopnia dla założycieli agencji lub kierujących nią osób. Funkcjonariusze milicji, policji, SB, UOP otrzymują koncesje automatycznie. Co ciekawe, takich "forów" ustawodawca nie dał znakomicie przygotowanym funkcjonariuszom BOR, Gromu czy żołnierzom Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Razem z "cywilami" muszą oni zdawać trudne egzaminy. Jak wykazała zakończona niedawno kontrola wydawania licencji, przeprowadzona we wszystkich komendach wojewódzkich policji, od chwili wejścia w życie ustawy w Polsce odbył się tylko jeden taki egzamin - we Wrocławiu. O licencję I stopnia starało się 45 osób (uzyskało pięć), zaś o licencję II stopnia ubiegało się 10 osób (udało się jednej). W tym samym czasie - od 27 marca 1998 r. do 31 sierpnia 1999 r. - komendanci wojewódzcy policji wydali 1224 licencje, w tym 636 licencji II stopnia. Ponadto podczas kontroli okazało się, że licencję II stopnia otrzymała osoba karana za przestępstwo umyślne. W jednym wypadku wydano licencję, nie sprawdzając karalności.

Tymczasem już jakiś czas temu MSWiA zwiększyło wymagania wobec firm ochroniarskich. W latach 1997-1998 wydano 385 decyzji o wygaśnięciu i cofnięciu koncesji (99 motywowano rażącym naruszeniem prawa i warunków koncesji). Tylko w ciągu ośmiu miesięcy tego roku wydano 233 podobne decyzje (32 z powodu naruszenia prawa i warunków koncesji). Najczęściej agencjom zarzucano prowadzenie niezgodnej z wymogami ministerstwa dokumentacji, niezachowanie pisemnej formy umów, nieinformowanie MSWiA o zmianach prawnych w firmie, nieoznaczenie lub niewłaściwe oznaczenie siedzib, zaległości finansowe wobec skarbu państwa, nieprzestrzeganie przepisów gwarantujących nienaruszalność praw i wolności obywateli, zatrudnianie osób karanych za przestępstwa umyślne. Tylko w tym roku wszczęto kontrole w 160 firmach ochroniarskich, a w Wydziale Kontroli MSWiA trwa obecnie 40 postępowań o cofnięcie koncesji z powodu naruszenia prawa i warunków koncesji.
- To jest wojna z branżą - mówią szefowie Konsalnetu. - Nie chodzi o handel pietruszką, lecz o działalność podlegającą koncesjonowaniu. Gdyby to była działalność, do której państwo nie przywiązuje żadnej wagi, nie byłaby ona koncesjonowana. Chodzi o wyeliminowanie firm nie dających rękojmi należytego działania. Firmy ochroniarskie mają bezpośredni związek z zapewnieniem bezpieczeństwa obywatelom i bezpieczeństwa ich mienia - odpiera ten zarzut Władysław Harkiewicz z MSWiA. - Zgromadzony materiał jednoznacznie wskazuje na to, że w Konsalnecie dopuszczono się nieprawidłowości i uchybień, które - jak w wypadku każdej innej firmy - winny skutkować cofnięciem licencji. I nieważne, czy firma ta zatrudnia pięć osób czy dwa tysiące.
Ostatnio MSWiA wycofało się jednak z wielu wcześniejszych zarzutów wobec Konsalnetu. Podtrzymano zarzut o braku zgodnego z ministerialnymi wymogami wykazu pracowników. Nieprawidłowo miano też rejestrować umowy, a często podpisywały je osoby nie zgłoszone i nie zaakceptowane przez MSWiA. Konsalnet - niezgodnie z koncesją - miał też podjąć się odzyskiwania wierzytelności. Najpoważniejszy jest jednak zarzut dotyczący zatrudniania przez Konsalnet osób skazanych za przestępstwa umyślne. Początkowo MSWiA mówiło o siedemnastu takich osobach, później ich liczbę znacznie zmniejszono. Kontrola resortowa ujawniła, że Konsalnet zatrudniał osoby skazane za udział w pobiciu, paserstwo, posiadanie towaru bez akcyzy, wymuszenia, rozpijanie nieletnich, nielegalne posiadanie broni i łapownictwo. Konsalnet broni się, że przestępstwa te nie były poważne, a ich sprawcy nie pracowali bezpośrednio przy ochronie. Niektórzy ostatecznie nie podjęli pracy lub zostali zwolnieni po wpłynięciu zaświadczenia o ich karalności. Zdarzało się też, że firma otrzymywała niezgodne z prawdą zaświadczenia z Centralnego Rejestru Skazanych.
- Tak duża firma, powołująca się na swoją fachowość i dobrą wolę, nie może dopuścić do zatrudnienia osób karanych. Samo istnienie związków ze środowiskami przestępczymi każe sądzić, że firmy ochroniarskie mają inklinacje do szukania tego typu powiązań, dlatego jak najszybciej należy je eliminować. Tym należy tłumaczyć zdecydowane działania organu koncesyjnego w wypadku udokumentowania, że firmy, które powinny budzić szczególne zaufanie, zatrudniają ludzi ze środowisk przestępczych - wyjaśnia Władysław Harkiewicz. - Od strony prawnej ta decyzja wydaje się absurdalna. Tak uważają autorytety prawnicze, które stanęły w naszej obronie - ripostuje Jerzy Konieczny. Owe autorytety to m.in. prof. Lech Falandysz i prof. Jan Widacki, były wiceminister MSWiA.
Decyzję o cofnięciu koncesji Konsalnetowi miał podjąć wicepremier Janusz Tomaszewski. Nieoficjalnie mówi się, że w sprawie zmiany postanowienia interweniowali urzędnicy z pałacu prezydenckiego. Konsalnet miał z kolei proponować kupno akcji firmy przez MSWiA. Kiedy postanowienie zostało jednak wydane, Konsalnet odwołał się od tej decyzji. Jeżeli zostanie ona utrzymana w mocy, firma zaskarży sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tymczasem - jak się dowiedzieliśmy - do MSWiA wpłynął wniosek o wydanie koncesji dla nowej agencji ochroniarskiej, w której Konsalnet ma 100 proc. udziałów.

Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.