Hiszpańska recepta

Hiszpańska recepta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z José María Aznarem, premierem Królestwa Hiszpanii
Jacek Pałasiński: - Panie premierze, od wyborów w 1996 r. Hiszpania przeżywa okres zaskakującego rozwoju. Dochód narodowy wzrasta w tempie dwukrotnie wyższym od średniej Unii Europejskiej, a bezrobocie maleje czterokrotnie szybciej. Czy metody, które doprowadziły do hiszpańskiego cudu gospodarczego, można zastosować w innych krajach?
José María Aznar: - Myślę, że ?receptę hiszpańską? można zastosować wszędzie, naturalnie po dostosowaniu do warunków panujących w danym kraju. Nasze sukcesy to zasługa polityki stabilizacji i konsekwentnych reform. W ciągu ostatnich trzech lat przeprowadziliśmy reformę fiskalną, znacznie obniżając podatki dla przedsiębiorstw i rodzin. Wdrożyliśmy reformę zatrudnienia, wprowadzając większą elastyczność na rynku pracy. Wspieramy zwiększanie konkurencyjności naszych przedsiębiorstw i towarów poprzez daleko idącą liberalizację i prywatyzację rynku. Równocześnie konsekwentnie realizujemy politykę stabilizacji finansowej, zmniejszając deficyt, zadłużenie i inflację, co z kolei daje impuls do wzrostu gospodarczego. Przewidujemy, że rok 2000 będzie czwartym z kolei, w którym gospodarka hiszpańska wzrośnie w tempie przekraczającym 3,5 proc., czyli o półtora procent więcej od średniej europejskiej. To zapewnia naszemu społeczeństwu stabilność i daje nadzieje na przyszłość. Nasza recepta się sprawdza, tworzymy wiele miejsc pracy i osiągamy pozytywne rezultaty w kategoriach makroekonomicznych.
- Od roku pański rząd utrzymuje kontakty z ETA. Jakie są rezultaty tych negocjacji? Czy fakt, że nie ustaje wojna uliczna prowadzona przez Jarrai, młodzieżowy oddział ETA, może być interpretowany jako porażka próby pokojowego wyjścia z nieustającego kryzysu baskijskiego?
- Przez 30 lat ETA próbowała narzucić społeczeństwu baskijskiemu swoją wolę poprzez przemoc i terror. Nie udało jej się to. Teraz ETA zrozumiała, że jej strategia prowadzi donikąd i usiłuje podbijać polityczną cenę za wyrzeczenie się terroryzmu. Ale i to jej się nie uda. To, co nazywa się terroryzmem o niskiej intensywności, służy właśnie temu: ulicznemu naciskowi na instytucje, na państwo i obywateli. Ale i ta strategia jest skazana na porażkę. Baskowie dowiedli tego w kolejnych konsultacjach wyborczych - pod koniec ubiegłego roku i w tym roku, w czerwcu. Społeczeństwo baskijskie zamanifestowało przywiązanie do pluralizmu i wyraziło swą wolę życia w pokoju. Ostatni rok bez ofiar, bez morderstw i porwań to zjawisko nowe, pozytywne i bardzo ważne.
- Równocześnie wzmagają się tendencje odśrodkowe w Barcelonie. Prezydent rządu i parlamentu Katalonii, Jordi Pujol, przedstawił niedawno projekt nowego paktu państwowego między Hiszpanią i Katalonią. Co pan sądzi o eskalacji roszczeń autonomistycznych, takich jak choćby propozycja jednostronnego podniesienia w tym regionie rent i emerytur?
- Katalonia jest częścią Hiszpanii, a więc nie może być mowy o ?pakcie? między Hiszpanią i Katalonią, bo nie ma sensu podpisywać paktów z samym sobą. Poczucie odrębności Katalończyków jest jednak niezwykle silną rzeczywistością historyczną, z którą należy się liczyć. Nasza konstytucja zawiera już jednak wszystko, co jest niezbędne do określenia autonomii Katalonii. Jest to wspólnota dysponująca ogromnymi uprawnieniami. W konstytucji są rozwiązania konstruktywne i racjonalne. Wszystko, co reguluje stosunki między władzami autonomicznymi a centralnymi, zostało już zdefiniowane, mądrze zdefiniowane. Inaczej ma się rzecz z rentami i emeryturami. Niektóre wspólnoty autonomiczne chciałyby dokładać do tych świadczeń z własnych funduszy. Nie zgadzam się z tym! Jestem zwolennikiem systemu, w którym wszyscy emeryci i renciści dostają tyle samo w każdym zakątku państwa. W dniu, gdy to się zmieni, złamana zostanie zasada konstytucyjnie zagwarantowanej równości wszystkich obywateli. Jestem przekonany, że takie inicjatywy jak katalońska są niefortunnym elementem propagandy przedwyborczej.
- Obserwując Hiszpanię z zewnątrz, można odnieść wrażenie, że jej jedność została wystawiona na próbę. Czy dopuszcza pan możliwość przekształcenia Hiszpanii w państwo federalne?
- W historii Hiszpanii od wielu wieków nie mieliśmy takiej prosperity. To nasz najlepszy moment. Musimy sobie zdawać z tego sprawę. Hiszpania na szczęście jest państwem o mocnych podstawach. Nie istnieje ryzyko ani niebezpieczeństwo rozpadu. Powinniśmy się skoncentrować na wykorzystaniu do końca obecnych możliwości i przygotowaniu Hiszpanii do wyzwań XXI w. Im lepiej państwo będzie zorganizowane, im pełniej wykorzystamy nasze szanse, tym lepsze będzie nasze życie w nadchodzącym stuleciu. W skrócie: musimy nadal stosować ?receptę hiszpańską?.
- Rejon Cieśniny Gibraltarskiej należy do najbardziej zagrożonych z punktu widzenia nielegalnej imigracji, a ogrodzenia wokół Ceuty są ważnym memento dla Europy. Co zrobić, by nasz kontynent nie przekształcił się w bogaty bastion, oblegany przez nędzarzy świata?
- Po pierwsze, przyszły świat nie może się opierać wyłącznie na stabilnej Ameryce Północnej, bogatej Europie i kilku dostatnich państwach azjatyckich. Jestem przekonany, że powinno się dać szansę także innym regionom. Myślę przede wszystkim o możliwościach, jakie otwierają się przed Ameryką Łacińską. Po drugie, Hiszpania jest granicą Europy i musi wykonywać obowiązki wynikające z tego faktu. Obowiązki wobec siebie samej i wobec całego kontynentu. Po trzecie, to my mamy obowiązek dołożenia starań, by rozciągnąć strefę dostatku na resztę świata. Aby wdrażać politykę współpracy politycznej, gospodarczej, finansowej i kulturalnej z krajami rozwijającymi się. Po czwarte, Europa musi się zastanowić nad niezwykle ważnymi aspektami swej przyszłości, w tym nad polityką demograficzną i migracyjną. Niedługo poświęcimy temu nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej w Tampere, w Finlandii, zwołane na wniosek Hiszpanii. Musimy już teraz określić przestrzeń, w jakiej żyjemy, wszystko to, co jest ważne dla wolności, bezpieczeństwa, sprawiedliwości w naszym świecie... My wiemy o tym lepiej od innych. Historia Hiszpanii zawsze była związana z faktem, że jesteśmy granicą kontynentu. Wielokrotnie odbiło się to na nas niezwykle boleśnie, a nawet tragicznie...
- Jest pan też liderem Europejskiej Partii Ludowej...
- ...hiszpańskiej, choć nie ukrywam, że mam pewne wpływy również w europejskiej...
- Jakie będą główne linie działania EPL w nowym Parlamencie Europejskim? Zamierzacie poprzeć działania nowej komisji i jej przewodniczącego, Romano Prodiego?
- Bez wątpienia. Sami ustalaliśmy mechanizmy jej funkcjonowania i musimy ich przestrzegać. Bardzo ważne jest, by komisja była silna, bo to zagwarantuje równowagę, której Europa tak potrzebuje. Komisja dysponuje również władzą legislacyjną w dziedzinie tworzenia miejsc pracy. Jestem zwolennikiem silnej komisji, bowiem jest to na rękę Hiszpanii i jeszcze bardziej powinno być na rękę Polsce. Parlament musi jednak wzmocnić swe funkcje kontrolne. Wierzę w równowagę instytucjonalną, wypływającą z traktatu amsterdamskiego. Mam nadzieję, że komisja, która niedawno rozpoczęła swą działalność, w pełni wykorzysta dodatkowe uprawnienia, a rola EPL będzie absolutnie konstruktywna. Musimy pracować, udoskonalać i integrować Europę. Jesteśmy dumni, że siły chrześcijańsko-demokratyczne były jednym z głównych motorów procesu jednoczenia Europy. Jestem pewien, że doprowadzimy do prawdziwej integracji. I będziemy intensywnie pracować, aby tak się stało.
- Kilka miesięcy temu naród hiszpański zmobilizował się, by nieść pomoc ludności Kosowa. Jaka powinna być przyszłość tego regionu?
- Bałkany są jednym z największych problemów Europy, obok niepokojącego rozwoju sytuacji w Rosji i potrzeby ustanowienia nowych stosunków z Turcją. W najbliższych latach Europa musi dołożyć wszelkich starań, by problemy te w możliwie najlepszy sposób rozwiązać. Jeśli chodzi o Kosowo, to interwencja Paktu Północnoatlantyckiego - mówię to jasno - nie miała na celu przyznania niepodległości tej prowincji. Miała zapobiec ludobójstwu i czystce etnicznej, a nie modyfikować granice. Jeśli Kosowo uzyskałoby niepodległość po interwencji, wiarygodność NATO bardzo by się obniżyła. A skoro Kosowo miałoby być niepodległe - to dlaczego nie Czarnogóra? Jeśli zaś Kosowo i Czarnogóra zyskałyby niepodległość, skompromitowalibyśmy politykę, jaką prowadzimy od lat w Bośni i Hercegowinie. Tworzenie państw etnicznie czystych byłoby nałożeniem bałkanizacji na bałkanizację i prowadziłoby naszą politykę do absurdu. Budowa pokoju w Kosowie będzie procesem długim. Na razie musimy się ograniczać do tworzenia i umacniania instytucji, przyczyniać się do zwiększania dobrobytu w krajach bałkańskich.
- Czy stosunki hiszpańsko-polskie są zadowalające? W jakiej dziedzinie powinny się poprawić?
- Nasze stosunki są doskonałe. Między naszymi państwami istnieje wielkie zaufanie - zarówno jeśli chodzi o stosunki pomiędzy rządami, a zwłaszcza między premierami, jak i o kontakty gospodarcze. Wzrastają obroty handlowe, rosną hiszpańskie inwestycje w Polsce, a mechanizmy okresowych konsultacji w kwestiach politycznych, gospodarczych i handlowych przynoszą wiele pozytywnych rezultatów. Hiszpania pragnie, by Polska była jej partnerem w Unii Europejskiej, tak jak to się już stało w NATO. Chciałbym też podkreślić, że dla Hiszpanii Polska jest uprzywilejowanym partnerem w Europie Środkowej.
- Przedsiębiorcy z wielu państw dokonują w Polsce znaczących inwestycji. Dlaczego Hiszpanie są pod tym względem na odległym, dwudziestym miejscu?
- Bo dla nas od dawna obszarem uprzywilejowanym jest Ameryka Łacińska i pod tym względem zajmujemy pierwsze miejsce w Europie. Jesteśmy świadomi pewnego opóęnienia w stosunku do Europy Środkowej, ale mamy szczery zamiar nadrobić stracony czas. Już lata 1998 i 1999 były bardzo pozytywne, jeśli chodzi o hiszpańskie inwestycje w Polsce. Zamierzamy działać tak, by nasi przedsiębiorcy coraz wyraęniej dostrzegali korzyści z inwestycji w Polsce.
- Kiedy Polska wejdzie do Unii Europejskiej? Czy pańskim zdaniem rok 2003 jest datą realistyczną?
- Kilka lat temu wszyscy zapewniali Polskę, że wejdzie do unii w 2000 r. To było sympatyczne, ale nierealne. Powiem panu prawdę, Polska wstąpi do Unii Europejskiej wtedy, kiedy społeczeństwo będzie do tego przygotowane. To wymaga lat - im mniej lat, tym lepiej. Jestem zadowolony, słysząc, że społeczeństwo polskie deklaruje, iż będzie gotowe już w 2003 r. Hiszpania jest otwarta i nastawiona pozytywnie. Podkreślam, tu, w Madrycie, w trakcie spotkania na szczycie Paktu Północnoatlantyckiego w 1997 r. zaaprobowaliśmy rozszerzenie NATO. Polska już jest jego członkiem. Dziś równie silnie popieramy wstąpienie Polski do UE.
- Czy Hiszpania poprze także starania o przyjęcie do NATO trzech państw bałtyckich?
- NATO będzie się rozszerzało. Należy jednak postępować spokojnie, bez pośpiechu. Rozszerzenie powinno prowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa, a nie tworzenia nowych napięć. Za fakt nadzwyczajnej wagi uważam obecność w NATO Polski, Czech i Węgier. Miałem okazję rozmawiać o tym w ostatnich dniach z premierem Buzkiem. ?Gdzie była Polska 10 lat temu?? - pytaliśmy. Była odległa, zamknięta dla świata, gdzieś w samym środku komunistycznej galaktyki. Gdyby wtedy ktoś powiedział Polakom: ?Za 10 lat będziecie w NATO i w ostatniej fazie negocjacji na temat przyjęcia do Unii Europejskiej, będziecie mieli kraj bezpieczny i stabilny, o dojrzałych i sprawnie działających mechanizmach demokratycznych? - nie uwierzyliby. Polska nie musi robić niczego innego, jak tylko wytrwać przy realizacji swoich celów. To jej historyczna szansa. 

Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.