Bzzz, brach, bzdęk, buch!

Bzzz, brach, bzdęk, buch!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbyt nęcące jest życie w poczuciu bezgranicznej szlachetności, by ktokolwiek przy zdrowych zmysłach i o ludzkim sercu mógł bezustannie się opierać swemu komunistycznemu przeznaczeniu
To nieuchronne, każdy z nas zostanie kiedyś komunistą. Zbyt nęcące jest życie w poczuciu bezgranicznej szlachetności, troski o innych i dbałości o dzielenie się z najbiedniejszymi, by ktokolwiek przy zdrowych zmysłach i o ludzkim sercu mógł bezustannie opierać się swemu komunistycznemu przeznaczeniu. Ono tylko dobrotliwie, wyrozumiale czeka i wie, że któregoś dnia drogi każdego z nas i tak się z nim skrzyżują. Wtedy wystarczy tylko rozluźnić mięśnie i zapaść w błogostan, szybując po raju wiecznej słuszności.
Wiadomo, że raj cały czas czeka na ludzi, lecz oni, głupi, robią wszystko, by się do niego nie dostać. Ja też długo się opierałem, chociaż tyle razy miałem okazję przyglądać się komunistom z bliska, że zacząłem do rozsmakowywać się w każdym detalu ich nieskazitelnego piękna. Musiałem widocznie dojrzeć, pozwolić czasowi na dokonanie niezbędnych przemian i przygotować się na przełom. Z radością donoszę, że - bzzz, brach, bzdęk, buch! - on właśnie nastąpił. Przełamało się we mnie tak radykalnie, że nawet dziura nie została. Wyszlachetniałem nie do poznania i widzę teraz wszystko jasno. To może być tylko komunizm.
Tym bardziej że bezpośrednim sprawcą przełomu jest nie kto inny, tylko Robert Hue, szef Francuskiej Partii Komunistycznej. Wystąpił on z apelem, by zorganizować wielką manifestację przeciwko bezrobociu. Czy to nie piękne? Czy to nie mądre? Robert Hue może wytężać słuch do granic wytrzymałości bębenków i małżowin, a i tak nie usłyszy nikogo, kto by wstał i wezwał do kontrmanifestacji. Może się nie obawiać, że z drugiej strony ulicy nadciągnie gniewny tłum, grzmiący okrzykami: ,,Precz z zatrudnieniem!", ,,Żądamy więcej zwolnień z pracy!", ,,Po co nam pensje?!", ,,Dziś praca - jutro śmierć!". Wszyscy obywatele podzielają pogląd, że bezrobocie nie jest niczym dobrym ani wygodnym. Robert Hue to prawdziwe bóstwo politycznego mistrzostwa, a jego pomysł to odblask wspomnianego wcześniej raju wiecznej słuszności.
Wspomnieliśmy wszakże również, że natura ludzka jest ułomna i nie każdy pcha się spiesznie do bram raju nawet wtedy, gdy siłą się je ustawia na jego drodze, sięgając po cuda techniki budowlanej i angażując brygady przodujących murarzy. W dużym stopniu wyjaśnia to pewne dziwne zjawisko: otóż wszyscy - szczególnie na lewicy - zgadzają się z Robertem Hue, że należy być przeciwko bezrobociu, ale jakoś mało jest kandydatów, by razem z nim wyjść w tej sprawie na ulicę. Osobliwie niechętni są socjaliści, którzy razem z komunistami i Zielonymi tworzą od ponad dwóch lat koalicję rządową. Nie dają się oni ponieść szczeremu odruchowi serca przeciwko bezrobociu, bo mówią sobie tak: ,,Mamy wyjść na ulice miast Francji i potępiać bezrobocie. A kto powinien dbać o to, żeby bezrobocia w kraju nie było? Kto jest godzien przygany, jeśli mimo wszelkich starań ono nadal jest? Czy tym kimś nie jest przypadkiem rząd? A któż to wchodzi w skład rządu, ach któż? Czy to nie przypadkiem my? Czy nie wyjdzie więc na to, że manifestujemy sami przeciwko sobie? I czy nie skończy się na tym, że będziemy musieli sami siebie wzywać do złożenia dymisji - i potem w dodatku się posłuchać?". To chyba nie jest dobry pomysł - myślą sobie socjaliści. A potem łapią się na spostrzeżeniu, że przecież komuniści też są w rządzie, patrzą więc na nich okrągłymi ze zdziwienia oczami, kręcą smutno głowami i przebąkują coś nieładnie o schizofrenii, ale tak, by partner koalicyjny nie słyszał. Ich samych nachodzi zresztą lekko paranoidalna myśl, że może komuniści chcą im podłożyć z tym bezrobociem małą, lecz gustowną świnkę - z myślą o tym, żeby rząd stał się bardziej lewicowy niż jest. To znaczy - żeby zaczął wydawać nareszcie zarządzenia, że bezrobociu nie wolno. Niczego mu nie wolno. A przede wszystkim być.
Ale my tu gadu gadu o sprawach ogólnych, a przecież mówiliśmy o indywidualnym przełomie. Skoro już się przełamałem, mogę teraz komunistom pomóc lepiej i piękniej niż ich koalicyjni partnerzy. Mogę nawet wesprzeć ich inicjatywami. Taką na przykład mam jedną inicjatywę. Ona jest taka, żeby nie spoczywać na laurach. Żeby iść za ciosem. Nawet więcej - żeby za ciosem biec, a na szczególnie trudnych odcinkach jechać amfibią. Jechać amfibią za ciosem. Tak, myślę, że to jest dokładnie to, czego nam potrzeba. Dzięki takiej postawie może się oto narodzić idea zorganizowania - gdy tylko ucichnie wrzawa po manifestacji przeciwko bezrobociu - demonstracji przeciwko grypie. Bo bezrobocie jest wprawdzie przykre, ale grypa też potrafi być niemiła, a ponadto uderza także w emerytów i dzieci, których bezrobocie oszczędza. Grypa jest również z winy rządu i właścicieli zakładów, bo gdyby na walkę z nią przeznaczyli więcej pieniędzy i gdyby bardziej stanowczo egzekwowali zakaz istnienia wirusów, nie musielibyśmy teraz ratować sytuacji, stojąc i krzycząc ,,Precz z grypą!" i ,,Zakaz wirusów przyszłością narodu!". A tak stoimy i krzyczymy coraz głośniej. Bo im głośniej się krzyczy, tym lepiej słychać. To naukowe podejście do rzeczywistości. Żadnych aluzji. Sama fizyka.

Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.