Kino w TVN

Dodano:   /  Zmieniono: 
Formuła programu "Multikino" jest prosta.
Jak najwięcej informacji o bieżących sprawach filmowych w kraju i zagranicą, wszystko, co telewidz chciałby wiedzieć o aktualnych sprawach związanych z repertuarem kin i realizacjami nowych filmów, o produkcjach, planach i twórcach. Autorzy traktują program jako "24-minutowy dziennik filmowy". "Multikino" istnieje dwa lata. Po 85 wydaniach ma swoich stałych widzów. Najczęściej są to ludzie młodzi, dla których film jest najważniejszą ze sztuk, bo najprzyjemniejszą, prostą i oferującą różnorodne wrażenia. - Nie oceniamy filmów, nie uprawiamy krytyki. Nie ma ona zastosowania w komercyjnym programie poświęconym kinu - mówi prowadzący program Andrzej Sołtysik. - Proponujemy, podsuwamy tytuły, nazwiska, tematy. Wierzymy, że widz sam oceni "dzieło" i zrobi to lepiej, gdyż według własnych kryteriów. Teraz trzeba widza zachęcić, by obejrzał film, poszedł do kina, bo potem wróci przecież do nas. Ostatnio ktoś z ekipy filmowej Magdaleny Łazarkiewicz powiedział, że zrobiliśmy lepszy materiał o filmie "Na koniec świata" niż sam film. Dlaczego? Bo bez względu na efekt to jest ważny tytuł, ważne wydarzenie, wiemy, ile emocji się z nim wiąże, wiemy, że są ludzie czekający na ten film, na występ Justyny Steczkowskiej, na kolejne wcielenie Aleksandra Domogarowa. W rubryce "Afisz filmowy" autorzy pozwalają sobie na delikatne oceny - przyznają punkty i gwiazdki, ale bez wydawania zdecydowanych sądów. - Dyskutujemy czasem w redakcji nad liczbą gwiazdek, zdarzają się rozbieżności. Dlatego ostateczna ich liczba w "Afiszu" to wypadkowa kilku opinii. Nie ma więc mowy o subiektywnej ocenie tytułów. Brane są pod uwagę różne czynniki i elementy. No bo jak porównać bardzo dobrą komedię Macieja Dutkiewicza "Fuks" z poważnym, ambitnym filmem Jerzego Stuhra "Tydzień z życia mężczyzny"? "Fuks" miał u nas pięć gwiazdek, film Stuhra - trzy. Afisz, gwiazdki, oceny pojawiają się zresztą wtedy, gdy film jest już wyświetlany w kinach. Dajemy zatem gwiazdki razem z publicznością - mówią autorzy "Multikina". Program nie stroni też od plotek na temat gwiazd. Kino nie istnieje bez atrakcji towarzyskich. Nigdy nie było zresztą inaczej. Reporterzy programu często bywają w Londynie i Paryżu. - Najtrudniej dostać się na listę, zdobyć zaproszenie na taki wywiad. Same wywiady są najczęściej przyjemne, trwają około ośmiu minut i są na ogół pogawędką ze znanym aktorem - opowiada Andrzej Sołtysik. - Zwykle wielkie amerykańskie gwiazdy okazują się przyjazne, otwarte, dowcipne i dobrze przygotowane do roli udzielającego wywiadu. Wess Craven, spec od postmodernistycznych horrorów, to łagodnie wyglądający pan w średnim wieku. Z nienagannie zawiązanym krawatem sprawiał wrażenie profesora z liceum. Will Smith, wielka gwiazda ostatnich lat, to chłopak z sąsiedztwa, tryskający humorem i ciekawy świata. Robin Wright-Penn, znana aktorka i bardzo interesująca kobieta, podczas spotkania w Paryżu okazała się naburmuszoną, obrażoną i zmęczoną damulką. Próbowałem z każdej strony, zadawałem pytanie za pytaniem. Nic. Robin odpowiadała: tak, nie, może, nie wiem. Ile pytań można zadać w ciągu sześciu minut? Sześć? Osiem? Zadałem osiemnaście, a i tak montując materiał, mieliśmy kłopot z wybraniem jakiegokolwiek fragmentu. Ekipa "Multikina" stara się być obecna na planie każdego filmu w Polsce. Tam rodzą się filmy, a dzień na planie filmowym, obiad z ekipą, nudne oczekiwanie na słońce lub rekwizyt są doskonałą okazją do podpatrywania, podglądania, a także chwilą na pogawędkę przed kamerą. Mottem programu jest znane powiedzenie: "Jeśli bawiliście się tak samo dobrze, oglądając nasz program, jak my realizując go, wszystko jest w porządku". Program "Multikino" stara się uciekać od suchej formuły informacyjnej. - Skoro jest o filmie, to musi być rozrywkowy i to chyba bardziej niż kulturalny. Ten program to "gadanie" o kinie, opowiadanie o filmach, ich realizacji, twórcach, gwiazdach i gwiazdkach, opowiadanie i słuchanie opowiadań ludzi filmu i tych, którzy wymyślają historie filmowe - zauważają autorzy programu. - Przez lata robiłem programy filmowe w radiu, podobało mi się: muzyka filmowa, klipy, świat dźwięków, czyli wyobraźni - wspomina Andrzej Sołtysik. - Ale radio to ubogi krewny filmu, telewizja to córka kina. Dzisiejsza telewizja bywa czasami kinem, wyświetlając znamienite tytuły.

Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.