Stan wojenny II

Dodano:   /  Zmieniono: 
PRL do końca była gotowa bronić przemocą swojego istnienia
Solidarność" wygrywa wybory i zdobywa 160 ze 161 możliwych do zdobycia w wolnych wyborach mandatów w Sejmie. Klęska obozu władzy PRL jest absolutna - tak można opisać sy- tuację w Polsce 13 czerwca 1989 r. Opowieść o tym dniu można zacząć jednak całkiem inaczej. Na czele rządu stoi Mieczysław F. Rakowski, na czele resortów siłowych - komunistyczni generałowie: Czesław Kiszczak (który straszy, że odmowa wyboru generała Jaruzelskiego na prezydenta zakończy się zamachem pałacowym) i Florian Siwicki, a pierwszym sekretarzem KC PZPR pozostaje Wojciech Jaruzelski. PRL jest w centrum Układu Warszawskiego, zaś tysiące żołnierzy Armii Czerwonej stacjonują w Legnicy i Bornem-Sulinowie. W takiej sytuacji w Wydziale V Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Rzeszowie powstają listy osób przeznaczonych do internowania i rozmów ostrzegawczych na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego. PRL do końca była gotowa bronić przemocą swojego istnienia. - Możliwe, że władza brała pod uwagę możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowe- go - twierdzi prof. Andrzej Paczkowski, historyk. Profesor przypomina, że 20 sierpnia 1988 r., podczas drugiej w tamtym roku fali strajków, Komitet Obrony Kraju rozpoczął przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Datę gotowości wyznaczono na 30 października. Dokumenty nie wskazują, czy decyzja została kiedykolwiek odwołana, wiadomo natomiast, że 16 czerwca podczas obrad Sekretariatu KC PZPR wszyscy, z wyjątkiem Władysława Baki, odrzucili możliwość oddania władzy w ręce opozycji. Wtedy generał Jaruzelski zastanawiał się, "czy żyć w takim stanie, czy podjąć dramatyczne decyzje, mające drastyczne skutki". - Przegrani w wyborach mieli w ręku resorty siłowe i musieli brać pod uwagę ich użycie - uważa prof. Paczkowski i przypuszcza, że podobne listy istnieją zapewne w innych województwach. Opinię tę potwierdza Krzysztof Kozłowski (minister spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego), który słyszał w 1989 r. pogłoski o próbie powtórzenia "wariantu ?81". Czy władza oddawała władzę? Jeszcze 26 czerwca 1989 r. gen. Henryk Dankowski, wiceminister spraw wewnętrznych, nakazał usunięcie teczek tajnych współpracowników, szczególnie z szeregów dawnej opozycji demokratycznej, ale zarazem zalecił kontynuowanie współpracy. Do czego mieli się przydać tajni współpracownicy? - Sporządzanie list internowanych było rutynowym działaniem władzy komunistycznej i nie musiało oznaczać przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowe- go - sądzi natomiast dr Antoni Dudek, historyk. Przypomina on, że przed wielkimi podwyżkami cen w 1976 r. funkcjonariusze SB przeprowadzili kilka tysięcy rozmów ostrzegawczych, a w listopadzie 1980 r. MSW przygotowało listy 13 tys. osób przeznaczonych do internowania. Jego słowa zdaje się potwierdzać gen. Czesław Kiszczak, który na razie odmówił komentowania tych materiałów i powiedział tylko, że tego typu dokumenty były stale przygotowywane na wypadek "zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego kraju". - Rozwiązanie siłowe było niemożliwe, ponieważ Moskwa, o czym świadczą dokumenty z wiosny 1989 r., pogodziła się z udziałem opozycji w rządzeniu Polską. Poza tym nie udałoby się go zrealizować z powodu nastrojów w aparacie przymusu, głównie wojsku - dodaje Dudek. - Radosna twórczość lokalnych funkcjonariuszy - komentował odnaleziony dokument gen. Wojciech Jaru- zelski i argumentował, że w 1989 r. przygotowanie stanu wyjątkowego nie mogłoby pozostać w tajemnicy. Generał stwierdził, że w niektórych lokalnych placówkach funkcjonariusze przejawiali sporą nadgorliwość. Rzeczywiście, województwo rzeszowskie z racji kumulacji przemysłu zbrojeniowego cieszyło się specjalnym zainteresowanie bezpieki. - Przyznaję, że rzeszowska bezpieka była nadgorliwa, ale to chyba charakteryzowało służby na prowincji - mówi Andrzej Osnowski, od lat działacz "S" na Rzeszowszczyźnie, dziś poseł AWS. Rzeszowscy esbecy, którzy przygotowali listę osób do internowania, twierdzą dziś, że prowadzili działania rutynowe. Dawni komunistyczni notable milczą lub zaprzeczają, jakoby zlecili przygotowania takiego materiału. Działacze "Solidarności" nie mogą znać odpowiedzi na pytania, jakie nasuwają się po lekturze dokumentu, który przez ponad dziesięć lat leżał w szafach SB, a potem UOP. Nie wiemy, czy istnieje więcej podobnych dokumentów. Nie wiemy, bo UOP, jak twierdzą historycy, przez lata odmawiał im dostępu do zgromadzonych w archiwach materiałów. Zasoby te już niedługo przejdą do Instytutu Pamięci Narodowej. To członkowie instytutu będą próbowali odpowiedzieć na wszystkie pytania. A już dziś widać, że odpowiedzi mogą zmienić nasz sposób patrzenia na "pokojowe przekazanie władzy" w 1989 r. i na warunki, w których przyszło rozpocząć działalność pierwszemu solidarnościowemu rządowi. 


Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.