Miękkie podbrzusze

Miękkie podbrzusze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Głęboko uzasadnione jest szukanie ratunku dla stolicy w budżecie państwa
Paweł Piskorski, najbardziej dynamiczny od czasu Stefana Starzyńskiego prezydent Warszawy, robi co może, aby budżet państwa wsparł najpilniejsze stołeczne inwestycje. Ostatnio namówił premiera Buzka do przejechania się warszawskim tramwajem, aby ten mógł się przekonać, w jak złych warunkach podróżują warszawiacy. Trafił się wprawdzie luźniejszy wagon, ale miejmy nadzieję, że demonstracja odniosła zamierzony skutek. Działaniom prezydenta Piskorskiego można bowiem tylko przyklasnąć. Nie ma w Europie stolicy, którą budżet państwa traktowałby bardziej po macoszemu niż Warszawę. Wszędzie kosztowne inwestycje komunikacyjne, w tym obwodnice i metro, finansowane są ze środków centralnych. Nie decyduje o tym jakaś szczególna filantropia, lecz chłodno skalkulowany interes całego państwa. W większości krajów stolica jest sercem ogólnego krwiobiegu komunikacyjnego. Zatory na jej ulicach grożą paraliżem szkodzącym obszarom nawet daleko od niej położonym. Odgrywa ona także rolę witryny wystawowej kraju. Jeśli swym zaniedbaniem odpycha przybyszy i inwestorów, na czarną listę trafia również interior. Głęboko uzasadnione jest więc poszukiwanie ratunku dla stolicy w budżecie państwa. Tym bardziej że warszawiacy odprowadzają do niego znaczne sumy, z których niewiele ponad 10 proc. powraca do miejskiej kasy, a prawie 90 proc. przeznaczane jest na inne wydatki. Jasne, że im dalej od Warszawy, tym bieda jest bardziej dotkliwa i nieludzkie byłoby kontestowanie owego podziału dochodów. Oczywistą też jest jednak prawdą, że jeśli chce się doić warszawską krowę, to nie można jej żywić jedynie słomą, bo nieuchronnie tracić będzie mleko. To tylko pierwsze z brzegu z długiej listy argumentów przemawiających za zainwestowaniem przez cały kraj w Warszawę. Argumentacja ta ma wszak i swoje "miękkie podbrzusze". Stanowi je niesłychanie rozbudowany i kosztowny warszawski samorząd. Liczy on aż pięć szczebli i składa się z astronomicznej liczby 750 radnych, znanych w całej Polsce z dbałości o swoje materialne interesy. Można się obawiać, że niewiele osób będzie chciało wspierać miasto głośne z takiej rozrzutności. Jak najszybciej winien więc trafić do Sejmu projekt ustawy uzdrawiającej tę samorządową stajnię Augiasza, w pierwszej kolejności poprzez radykalne ograniczenie liczby radnych. Taka kuracja na pewno wyjdzie Warszawie na zdrowie.
Więcej możesz przeczytać w 43/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.