Transplantacja nadziei

Transplantacja nadziei

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce powinno się przeprowadzać rocznie około czterdziestu przeszczepów wątroby u dzieci
 Z powodu braku dawców prawie 40 proc. polskich dzieci nie dożywa operacji. Nowy program przeszczepów wątroby, zapoczątkowany przez pierwszy w naszym kraju przeszczep tego narządu od żyjącego dawcy, daje nadzieję na zmniejszenie tej liczby.


Zabieg przeprowadzono 12 października w Centrum Zdrowia Dziecka. Biorcą była czteroletnia Ola, dawcą - jej 32-letni ojciec. Natychmiast po transplantacji pobrana część organu podjęła pracę. Z funkcji przez nią spełnianych pierwsza wróciła zdolność do wytwarzania czynników krzepliwości krwi. - Dobry jest każdy dzień bez komplikacji, ale dopiero po kilku tygodniach można ocenić, czy zabieg się udał - opisuje stan dziecka doc. Piotr Kaliciński, kierujący zespołem operacyjnym. Jeśli finał będzie pomyślny, lekarze odniosą podwójne zwycięstwo - uratują życie Oli oraz stworzą szansę przeżycia dzieciom czekającym na transplantację.
Przeszczepy wątroby przeprowadza się na świecie od roku 1963 - organy do zabiegu pozyskiwano od nieżyjących osób. Od końca lat 80. zaczęto pobierać części tego narządu od żywych dawców. W Polsce z powodu trudności technicznych do 1987 r. w ogóle nie transplantowano wątroby. Pierwsza wykonana w kraju operacja zakończyła się niepowodzeniem. Pacjent żył po niej tylko osiem dni. Dopiero w marcu 1990 r. w Centrum Zdrowia Dziecka przeprowadzono pierwszy udany przeszczep tego organu.


Fundacja Polsat

Przeprowadzenie pierwszej w Polsce transplantacji wątroby pobranej od żyjącego dawcy było możliwe dzięki Fundacji Polsat. Sfinansowała ona zarówno szkolenie naszych lekarzy we Francji, jak i rozbudowę oddziału intensywnej terapii pooperacyjnej oraz przyjazd dwóch doświadczonych w tego typu zabiegach chirurgów z Francji: prof. Oliviera Farges?a ze szpitala Beaujon i prof. Yanna Revillona ze Szpitala Neckera w Paryżu.

Transplantacja wątroby należy do najtrudniejszych zabiegów chirurgicznych. Może trwać od sześciu do dwudziestu godzin. Bierze w niej udział zazwyczaj czterech-siedmiu chirurgów, dwóch anestezjologów i pięć pielęgniarek. Łatwiej przeszczepia się nerki, a nawet serce. - Wątroba ma wyjątkowe ukrwienie. Podczas transplantacji należy ją odłączyć od czterech głównych naczyń krwionośnych. Utrzymanie przy życiu tego narządu poza ustrojem człowieka możliwe jest przez dwadzieścia godzin. Aby mógł on zachować swoje funkcje, bezpośrednio po usunięciu trzeba go schłodzić w specjalnym płynie do 4°C. Należy także odłączyć go od przewodu żółciowego, odprowadzającego żółć z wątroby do jelit - tłumaczy doc. Kaliciński. Jeszcze trudniej przeprowadza się ten zabieg u dzieci - zazwyczaj podczas wszczepienia wątroby trzeba odtworzyć przewód żółciowy, wykorzystując w tym celu jelito. Dodatkową komplikację stwarza brak organów do przeszczepu, które pobiera się od nieżyjących osób. Wątroba dorosłego dawcy jest bowiem zbyt duża, by mogła się zmieścić w jamie brzusznej małego pacjenta. Przygotowując narząd do przeszczepu u dziecka, zmniejsza się go o połowę, a nawet o dwie trzecie.
Ola wraz z ojcem zostali wybrani spośród kilku par dawca-biorca. Oprócz nich pomyślnie ten etap przeszły do tej pory jeszcze dwie pary. Ola od niemowlęctwa cierpiała na przewlekłą nie- wydolność wątroby, spowodowaną zarośnięciem dróg żółciowych. Przeszczep był dla niej jedyną szansą na przeżycie. Transplantacja składała się z trzech zabiegów. Najpierw pobrano część narządu od dawcy (ten etap odbył się w Klinice Chirurgii Ogólnej i Chorób Wątroby Akademii Medycznej w Warszawie; kierował nim prof. Marian Krawczyk), następnie usunięto chory organ biorcy i umieszczono przeszczep w jego ciele.
- Istnieje również ryzyko powikłań pooperacyjnych. Pobierając część narządu do transplantacji od żyjącego dawcy, przede wszystkim należy zadbać o jego bezpieczeństwo, a dopiero później o bezpieczeństwo biorcy. Dlatego tak ważne jest to, by obydwa zespoły operujące miały do siebie zaufanie. Od nich bowiem zależy stan zdrowia dawcy, dostarczenie do zabiegu odpowiedniej części organu oraz pomyślne wykorzystanie wszczepu - tłumaczy doc. Kaliciński. Niemniej zalety transplantacji, podczas której pobiera się część narządu od żyjącego dawcy, przewyższają ryzyko, na jakie narażony jest on w czasie operacji. Doc. Kaliciński wymienia między innymi możliwość dokładnej oceny stanu przeszczepianego narządu czy wykonania operacji o dogodnej porze, wybór najlepszego dla biorcy czasu zabiegu, dożywienie pacjenta i to, że w jego organizmie nie dochodzi do zakażeń.
Transplantacje wątroby pobranej od żyjącego dawcy wykonuje się głównie u dzieci. Organ należy tak podzielić, by sprawnie funkcjonował w dwóch organizmach - pobiera się więc tylko część narządu (dla małego dziecka wystarczają dwa segmenty). Operowanej we wtorek dziewczynce wszczepiono dwa segmenty lewego płatu wątroby, czyli około jednej czwartej organu taty (ważyły 304 gramy). Ponieważ ten narząd ma bardzo dużą zdolność regeneracji, taki ubytek nie powinien zagrażać życiu dawcy. Przy obecnej technice zabieg resekcji wątroby jest na tyle bezpieczny, że wypadki śmiertelne są bardzo rzadkie. O wiele trudniejsze jest pobranie części wątroby od żyjącego dawcy dla dorosłego pacjenta. Trzeba wtedy przeszczepić aż cztery segmenty. Oprócz samego narządu należy również podzielić naczynia krwionośne tak, by pozwoliły na sprawne funkcjonowanie wątroby w obu organizmach. Na świecie przeprowadzono tylko kilka takich zabiegów. - Przeszczepy rodzinne nigdy nie zastąpią transplantacji, podczas których narząd pobiera się od osób nieżyjących. Dar zmarłego zawsze będzie podstawą wykonywania tego typu zabiegów. Transplantacja przeprowadzona dzięki żywym dawcom jedynie uzupełnia tę możliwość, szczególnie w wypadku dzieci - stwierdza doc. Kaliciński. Już na przyszły miesiąc planowana jest kolejna operacja. Tym razem pacjentką będzie pięcioletnia dziewczynka. Niestety, biorąc pod uwagę zarówno warunki lokalowe, jak i możliwości zespołu operującego, lekarze nie są dziś w stanie wykonywać więcej niż jeden taki zabieg w miesiącu. - Gdyby udało się nam to osiągnąć i tak byłoby to dużo. Moglibyśmy bowiem operować dwukrotnie więcej dzieci niż dotychczas - mówi doc. Kaliciński.
Transplantacja to dopiero początek trudnej drogi, jaka czeka Olę. Jeśli organizm dziewczynki będzie tak dobrze jak dotychczas reagować na narząd, za kilka tygodni opuści ona szpital i na tydzień lub dwa przeniesie się z rodzicami do przyszpitalnego hotelu, gdzie pod kontrolą lekarzy będzie się przystosowywała do normalnej egzystencji. Niestety, przez całe życie będzie zażywać leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. Efektem ubocznym ich działania jest przede wszystkim obniżenie sprawności układu odpornościowego. Mogą one także zakłócić pracę nerek, wywołać cukrzycę czy pogorszyć stan naczyń krwio- nośnych. Ola pozostanie więc pacjentką szpitala do końca życia. W pierwszym roku po operacji lekarze będą kontrolować stan jej zdrowia kilka razy w miesiącu, w następnych latach - co najmniej cztery razy w roku.
"Zdecydowaliśmy się na operację, gdyż była to jedyna szansa dla naszej córki. To tak, jakby mąż drugi raz darował jej życie. 22 października nasza Ola ma bowiem czwarte urodziny" - podsumowała decyzję rodziny matka Oli.


Więcej możesz przeczytać w 43/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.