NA STRONIE

NA STRONIE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polski pech
Polskę dotknęło największe nieszczęście w drugim tysiącleciu. Oto pod koniec XX wieku, po stuleciach tragicznych porażek, które tak trafnie oddają słowa piosenki Agnieszki Osieckiej ("Orszaki, dworaki") "historio, historio, czarna dyskoteko", otóż po latach klęsk i nieszczęść mamy szczęście. Społeczeństwo zaprogramowane na klęski i porażki, odzwyczajane przez lata od przyjemności, jakie niesie sukces, zachowuje się jak klęskoholik na odwyku.
Trudno, historia i dobry Bóg postanowili nas znowu upokorzyć, oferując nam sukces polityczny i gospodarczy pod koniec pierwszego dziesięciolecia demokracji i wolnego rynku. Ponieważ w Polsce należy wskazać winnego lub jeszcze lepiej grupę winnych za ten nienormalny stan rzeczy, spieszę przeto zadenuncjować, kto za to odpowiada. Niewątpliwie na czoło wysuwa się Jan Paweł II, który przez dwadzieścia lat pracowitego pontyfikatu zrobił wszystko, byśmy podnieśli głowy i byli dumni z tego, że jesteśmy Polakami. Nie jestem admiratorem wszystkich poczynań papieża Polaka, dostrzegam jego konserwatyzm dziwnie spleciony z lewicowymi poglądami społecznymi i gospodarczymi, co być może wynika z takiej, a nie innej roli Kościoła powszechnego albo jest następstwem polskich korzeni Jana Pawła II. Jedno jednak nie ulega wątpliwości: "Dwadzieścia lat pontyfikatu papieża Jana Pawła II to wielka karta w dziejach Kościoła i świata, to wielka chluba naszego narodu" - jak pisze ksiądz bp Tadeusz Pieronek. Jestem przekonany, że przyspieszony, zaskakująco pokojowy upadek systemu tzw. realnego socjalizmu, byłby w Polsce niemożliwy, gdyby nie "duchowa opieka polskiego papieża". Nie znaczy to jednak, jak chcieliby liczni w Polsce zwolennicy spiskowej teorii dziejów, że papież bezpośrednio inspirował czy kierował działaniami, które zmierzały do obalenia władzy monopartii.
Zamieszczone w tym numerze wypowiedzi wspomnianego księdza biskupa Pieronka, a także Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego czy nawet Szewacha Weissa, wskazują, że trudno wyobrazić sobie świat bez obecności tak wielkiej osobowości, jaką jest papież. Cóż, sukces Jana Pawła II przeszedł nasze najśmielsze wyobrażenia i choć ma on ogromne znaczenie w promocji średniej wielkości ciągle ubogiego państwa w środkowej Europie, to nie potrafimy uzyskać z tego proporcjonalnych korzyści. Być może należałoby zatrudnić Jacques?a Séguélę ("Potęga symbolu"), który nauczyłby nas, że wiara w sukces plus dobra promocja czyni cuda.
Sukcesem są ostatnie wybory samorządowe, niezwykle skomplikowane, ale mające ogromne znaczenie w odbudowie nie tylko lokalnych więzi społecznych. Zgadzam się z wszystkimi niemal wątpliwościami autora "Kapitalizmu komunalnego", Michała Zielińskiego, ale obaj wiemy, że nie ma alternatywy dla samorządności. Teraz czeka nas kilka, a może kilkanaście lat tworzenia prawidłowych relacji politycznych, gospodarczych, społecznych w samorządach lokalnych. Paradoksalnie, świadectwem, że samorząd działa, będą liczne napięcia i konflikty, będą także nadużycia władzy, korupcja i nepotyzm. Wszystko to nas czeka w najbliższych latach i są to nieuniknione koszty reformy samorządowej. A kiedy poupadają różne samorządowe organizacje gospodarcze, przedsiębiorstwa komunalne - na co liczę, podobnie jak Michał Zieliński - a samorząd ogłosi rozdział władzy lokalnej od gospodarki, wtedy rozpocznie się prawdziwy boom gospodarczy w gminach, powiatach, miastach i województwach. Będzie to kolejny sukces, który - choć jest nam ciężko - musimy przeżyć.
Jeśli ktoś ma pecha takiego jak Polacy, to nawet pod koniec XX wieku w czasie światowych kryzysów ekonomicznych osiąga sukces. I to jest polski pech.
Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.