Plan Sachsa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koniec Międzynarodowego Funduszu Walutowego?
Załamanie na rynkach wschodzących, które rykoszetem dotknęło gospodarki rozwiniętych państw, nie oznacza końca globalizacji. Jest to z pewnością koniec pewnej ery. Międzynarodowy Fundusz Walutowy i koordynowane przezeń instytucje (Bank Światowy, regionalne banki rozwoju, Klub Paryski) okazały się - z technicznego punktu widzenia - źle przygotowane, by sprostać temu wyzwaniu. MFW zbyt dużo uwagi musiał poświęcać obserwowaniu sytuacji w osiemdziesięciu państwach na całym świecie. Zorganizowany na wzór tajnej instytucji jeszcze do niedawna wszystkie swe programy troskliwie opatrywał pieczęcią "poufne". Fundusz nie odczuwa presji ze strony konkurencji. Amerykański rząd widzi w nim poręczny instrument dyplomacji finansowej i źródło sprawnie wypłacanych funduszy, nie rozumiejąc, że powtarzające się techniczne niepowodzenia mogą zagrozić jego istnieniu.
Ameryka chce tanio kupić globalne przywództwo. Krzykiem rozpaczy było dla państw rozwijających się i gospodarek postkomunistycznych przyjęcie wizji, w której globalizacja, przepływ prywatnego kapitału i rady Waszyngtonu pokonają przeszkody stojące na ich drodze do dobrobytu, a naciski na państwa bogate, by robiły więcej dla krajów biedniejszych, zostaną powstrzymane przez marzenie o uniwersalnym wzroście gospodarczym. Ameryka próbuje sprzedać swój społeczny etos, zgodnie z którym bogaci nie muszą pomagać biednym od chwili, gdy ci ostatni cieszą się wzrostem standardu życia i pewnego dnia sami staną się bogaci. Od dziesięciu lat mamy do czynienia z nieszczerym waszyngtońskim konsensusem w sprawie, jak rozszerzyć udział w dobrobycie. Prawie nie ma rzeczywistej dyskusji między państwami bogatymi i biednymi na temat wyzwań stojących przed światem, w którym występują największe w historii dysproporcje dochodów. Zamiast kolejnego szczytu G8 powinniśmy natychmiast rozpocząć przygotowania do szczytu G16: G8 plus osiem państw rozwijających się. Takie spotkanie nie będzie dążyć do wydawania światu rozkazów, lecz do ustanowienia parametrów odnowionego i uczciwego dialogu. Wśród ośmiu państw rozwijających są między innymi Brazylia, Indie, Korea Południowa i RPA.
Szczyt ten w pierwszej kolejności powinien się zająć kwestią międzynarodowej reformy finansowej. Marzenia Waszyngtonu o szybkim wprowadzeniu liberalizacji finansowej stały się nierealne. Trudno uwierzyć, że jeszcze rok temu MFW z fanfarami ogłaszał nowe światowe porozumienie dotyczące wolnego przepływu kapitału. Prawie wszyscy obserwatorzy przyznają teraz, że przedwczesna liberalizacja rynków kapitałowych była jedną z przyczyn obecnego kryzysu.
Kolejnym problemem pozostaje pomoc zagraniczna. MFW i Bank Światowy w krajach rozwijających się zachowują się arogancko. Stanowisko negocjacyjne MFW jest wypracowywane w Waszyngtonie. Misja funduszu udaje się do kraju-klienta, aby przekazać postanowienia centrali. Rynki kapitałowe, wstrzymując oddech, czekają, by zobaczyć, czy kraj będzie je wypełniać. Amerykański rząd powtarza: "słuchajcie MFW", a dziennikarze oceniają "powagę" reform zależnie od tego, czy kraj zaciska pasa, by spełnić dyktat MFW, czy też nie. Większa część pomocy zagranicznej powinna być kierowana poprzez organizacje regionalne (ASEAN w południowo-wschodniej Azji, Mercosur w Ameryce Łacińskiej czy SADC w Afryce Południowej). Podobny mechanizm występował w wypadku planu Marshalla, najbardziej udanego programu pomocy w historii. Amerykanie powiedzieli wówczas Europejczykom, by sami wypracowali szczegóły i rozdzielili pieniądze.
Należy zaprzestać udzielania pomocy infrastrukturalnej, która może być sfinansowana ze źródeł prywatnych za pomocą kapitału długoterminowego. Bank Światowy powinien sprywatyzować znaczną część swych operacji.

Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.