Święto pracy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skrócenie czasu pracy najbardziej zaszkodzi samym pracownikom
Prawie 60 proc. Polaków pracuje w soboty i niedziele, a najaktywniejsi poświęcają na obowiązki zawodowe 51,5 godziny tygodniowo. Dla wielu z nich - zgodnie z zasadą: "człowiekiem sukcesu nie jest ten, kto ma wolny czas, lecz ten, kto więcej pracuje i więcej konsumuje" - praca stała się stylem. Tymczasem w państwowych zakładach nie poświęca się na nią więcej niż 30 godzin tygodniowo (po odliczeniu urlopów świąt i zwolnień lekarskich). Proponowany przez AWS i SLD projekt skrócenia tygodnia pracy do 40 godzin niewiele zmieni w nawykach Polaków, będzie za to kolejnym przywilejem (i prezentem wyborczym) dla tych, którzy i tak pracują najmniej. Koszty poniosą pracodawcy - za tę samą pracę, ale wykonaną w nadgodzinach, zapłacą dużo więcej niż teraz. Największe koszty, wiążące się często wskutek podrożenia pracy z drastycznym spadkiem konkurencyjności towarów, poniosą zaś małe i średnie przedsiębiorstwa, w których zatrudnienie znalazło 5,6 mln Polaków. Czy na tym ma polegać polityka prorodzinna (AWS) i tworzenie nowych miejsc pracy (SLD)?

"Skrócenie czasu pracy zdecydowanie podwyższy koszty pracy w Polsce i obniży rentowność firm, a więc zahamuje rozwój gospodarczy. W konsekwencji obróci się to przeciw pracownikom, gdyż pogorszy się kondycja zatrudniających ich firm. Podwyżki płac staną się rzadsze i niższe, rynek pracy ograniczony przepisami utraci dynamikę" - stwierdzili przedstawiciele Polskiej Rady Biznesu. Skrócenie czasu pracy spowoduje także kłopoty budżetu państwa. Przeciwko projektowi opowiedziało się już Ministerstwo Finansów: "Wprowadzenie skróconego tygodnia pracy nie spowoduje zatrudnienia nowych pracowników, lecz raczej zwiększenie godzin nadliczbowych już zatrudnionych. Przyczyni się to do wzrostu kosztów pracy, ponieważ za pracę w godzinach nadliczbowych przysługuje 50 lub 100 proc. dodatku do wynagrodzenia". Z raportu OECD wynika ponadto, że ustawowe skrócenie tygodnia pracy, któremu nie towarzyszy dostosowanie wynagrodzenia do zmian wydajności pracy, w żaden sposób nie rozwiązuje problemu bezrobocia.
Już kilka lat temu w Polsce utrwalił się podział na pracowników klasy A i B. Ci pierwsi to - według klasyfikacji prof. Davida Supera - "ludzie zainteresowani osiągnięciem mistrzostwa, myślący raczej o pracy, a nie o formalnej karierze, chętnie podejmujący rywalizację". To te osoby pracują 10-12 godzin na dobę i bez oporów akceptują zasadę, że "wychodzenie z pracy po ośmiu godzinach jest niemile widziane". Poza tym dla najbardziej aktywnych formalny czas pracy ma małe znaczenie, jest też coraz mniej ważny dla wielu przedsiębiorstw. Ponad połowa menedżerów oraz pracowników średniego szczebla w takich firmach, jak Boeing, Microsoft czy Hewlett-Packard, praktycznie sama może regulować swój czas pracy, a mimo to średnio pracują więcej niż wtedy, gdy przychodzili do pracy na określoną godzinę. Od pracowników klasy A zdecydowanie różną się ci, których aktywność zawodową reguluje karta zegarowa: w badaniach Supera okazali się oni niesamodzielni, mało elastyczni, źle wykształceni, nieodporni psychicznie i skłonni do nałogów. Takie osoby zawsze będą pracować mniej, niż wynikałoby to z formalnych przepisów.
Praca ponad ustawową normę (niezależnie od tego, czy jest to wynik decyzji pracodawcy, czy wyboru pracownika) nie budzi sprzeciwu, jeśli wiążą się z tym wyższe zarobki. Obecnie do pensji dorabia 40 proc. pracowników tzw. budżetówki, 30 proc. najemnych pracowników firm prywatnych, co czwarty zatrudniony w administracji i co piąty w sprywatyzowanym zakładzie. Dla większości z nich nadmiar wolnego czasu zaczyna być postrzegany jako "choroba" obniżająca ich wartość. Emeryci i bezrobotni, którzy z reguły wolnego czasu mają za dużo, chętnie podjęliby jakąś pracę, niezależnie od jej wymiaru.
W wielu przedsiębiorstwach pracuje się tyle, ile potrzeba, aby wykonać konkretne zadanie. W firmach ubezpieczeniowych, jak Nationale-Nederlanden, pracownicy zatrudniani są na podstawie umów agencyjnych, więc pracują często w soboty i niedziele. Od tego, jaka jest ich efektywność, zależą przyszłe zarobki. W First Public Relations to klienci wyznaczają czas pracy: jeśli działają na innym kontynencie, obsługuje się ich nawet późnym wieczorem. - Musimy być wtedy do ich dyspozycji. Liczy się wykonanie zadań, a nie czas przesiedziany za biurkiem - mówi szef firmy Piotr Czarnowski. Prawie połowa osób pracujących w sieci McDonald?s Polska to tzw. part-timerzy, czyli zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin. Pracownikom McDonald?sa przysługuje półgodzinna przerwa na posiłek; zezwala na nią menedżer, jeśli uzna, że stanowisko danej osoby może pozostać wolne.
Zróżnicowane zasady pracy i wynagradzania mogą obowiązywać nie tylko w różnych branżach, ale też w ramach tej samej grupy zawodowej, a nawet jednego zakładu. Tak jest na przykład w Wedlu, należącym do PepsiCo. Osoby pracujące osiem godzin dziennie przy produkcji mają tylko dwie piętnasto- minutowe przerwy. Zarobki nie zależą bezpośrednio od indywidualnej wydajności. Handlowcy natomiast sami ustalają swój czas pracy. - Nasza forpoczta to 150 przedstawicieli handlowych: operatywnych, mobilnych, dysponujących samochodami i telefonami komórkowymi. Pracują tyle, żeby zrealizować zamówienia albo w zależności od tego, ile chcą zarobić. Każdemu tworzymy tzw. ścieżkę kariery. Koszty rozliczane są kwartalnie - wtedy okazuje się, kto wykorzystuje czas pracy w innych celach - mówi Bohdan Juchniewicz, rzecznik prasowy Horteksu. Na wydziałach produkcyjnych pracuje się na trzy zmiany (z nielicznymi wyjątkami). Długość czasu pracy normują wewnątrzzakładowe ustalenia. Sekretariaty są czynne od 8.00 do 20.00, zaś zarząd często spotyka się o 19.00 lub później.


Co dziesiąty czynny zawodowo Polak z ulgą przestałby pracować, gdyby mógł sobie na to pozwolić

W tzw. ruchomym czasie zatrudniani są pracownicy administracyjni Amiki Wronki. W pionie produkcji obowiązuje system dwuzmianowy. - Pracownik wykonuje zadania wyznaczone na określony dzień. Jeśli nie potrafi, traci pracę - podkreśla Anna Kujawska, szefowa działu kadr. Firma odchodzi od nad- godzin - pracownik powinien wykonywać wszystkie zadania w ciągu ośmiogodzinnej dniówki. W Lechii Poznań w dziale produkcji obowiązują bardzo różne zasady normowania czasu pracy - akord (pakowanie, konfekcjonowanie), system dniówki zadaniowej (za wykonanie zadań - płaca plus premia motywacyjna), system czasowo-premiowy (aparatura, nad którą należy czuwać, wymusza rytm pracy) oraz płaca za osiem godzin. W dziale marketingu pracownicy mogą przyjść do biura o dowolnej porze i pracować nawet 12 godzin, ale muszą pamiętać o zachowaniu miesięcznej normy.
Przedstawiając projekt czterdziestogodzinnego tygodnia pracy, jego autorzy powoływali się na europejskie standardy. Tymczasem okazuje się, że tylko 29 proc. mieszkańców Unii Europejskiej woli mniej pracować i mniej zarabiać. Przeciwnego zdania - więcej pracy w zamian za więcej pieniędzy - jest 46 proc. Europejczyków, w tym aż 64 proc. Anglików i 58 proc. Włochów. Mniej pracować, a przy tym mniej zarabiać zgodziłoby się aż 45 proc. Francuzów. W najbliższych latach otrzymają nawet więcej: od roku 2000 we francuskich firmach zatrudniających ponad 20 pracowników, a od 2002 r. w mniejszych przedsiębiorstwach, obowiązywać będzie bowiem trzydziestopięciogodzinny tydzień pracy, lecz zarobki nie będą mniejsze od dotychczasowych. Jednocześnie firmy, w których koszt produkcji znacznie wzrośnie, mogą liczyć na pomoc państwa, na przykład w postaci ulg podatkowych. Batalia o krótszy tydzień pracy toczy się też we Włoszech i w Niemczech.
- Są to jednak kraje o wiele bogatsze od Polski, osiągające wzrost gospodarczy dzięki postępowi technologicznemu i lepszej organizacji pracy. Polska będzie w podobnej sytuacji najwcześniej za kilkanaście lat - oponują eksperci Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Ustawowe skracanie tygodniowego czasu pracy już teraz grozi podrożeniem kosztów pracy, wzrostem cen, a więc inflacją, czyli w konsekwencji może się skończyć spadkiem stopy wzrostu PKB (według prof. Witolda Orłowskiego z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych, wyniósłby on 0,1 proc. rocznie). - Nikt nie zwolnił nas z myślenia o finansach państwa i nie możemy traktować tego państwa jak dojnej krowy - przestrzega Henryk Goryszewski (AWS), przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, krytykując zapędy posłów proponujących wydłużenie urlopu macierzyńskiego z 18 do 36 tygodni wszystkim matkom, a nie tylko tym, których dotyczyć będą korzystniejsze zasady wprowadzone od nowego roku.
Gabinet Jerzego Buzka odsunął dyskusję na temat wolnych sobót, choć - według nieoficjalnych informacji - ekspertyzy są już gotowe. - Raport zawiera skrajne opinie, również przeciwne propozycjom związkowym, ale lepiej było nie mówić o tym przed zjazdem "Solidarności" - wyznał jeden z bliskich współpracowników premiera. - Sprawa jest delikatna - przyznaje Longin Komołowski, minister pracy i polityki socjalnej. - Okres przedwyborczy nie jest najlepszym momentem dla takiej dyskusji - podkreśla Adam Szejnfeld z UW. Obawia się, że przed wyborami może upaść w głosowaniu projekt Komi- sji Małych i Średnich Przedsiębiorstw ograniczający niektóre uprawnienia pracobiorców. Jacek Piechota z SLD, przewodniczący tej komisji, tłumaczy, że propozycje związkowe i pracodawców powinny być rozpatrywane łącznie, choć wszyscy chcą pokazać się jako jedyni obrońcy praw pracowniczych. - Dzisiejsi bezrobotni mogą być jutro pracodawcami i na pewno woleliby pracować i zarabiać na rodzinę, niż odpoczywać - podkreśla Roman Jagieliński, przewodniczący Partii Ludowo-Demokratycznej.
To, że Polacy coraz częściej wolą "zarabiać na rodzinę", niż odpoczywać, potwierdzają badania CBOS: 81 proc. ankietowanych uważa, że zawód i rodzaj wykonywanej pracy jest istotnym warunkiem osiągnięcia sukcesu życiowego. Z drugiej strony - co dziesiąty czynny zawodowo Polak z ulgą przestałby pracować, gdyby mógł sobie na to pozwolić. Problem polega na tym, że nie bardzo może - ani on, ani kraj. Polska jest ciągle na dorobku, a poza tym - jak stwierdził wiceprezes BCC Jeremi Mordasewicz - "znalezienie wykwalifikowanego pracownika graniczy u nas z cudem".
Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.