Perskie manewry

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojna irańsko-afgańska wydaje się nieunikniona
Nie ma żadnej pewności, że zaplanowane na 23 września manewry sił irańskich na granicy z Afganistanem ograniczą się do przećwiczenia reguł sztuki wojennej przez 70 tys. strażników rewolucji i 200 tys. żołnierzy armii perskiej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przekształcą się w konflikt na szerszą skalę. Konfrontacja między wojskiem talibów a żądnymi odwetu Persami mogłaby jeszcze bardziej skomplikować sytuację w Azji Środkowej.
Irańczycy pragną pomścić śmierć swych dziewięciu obywateli - dyplomatów i dziennikarza - zabitych przez bojówki talibów w Mazaar-i-Szarif. Mord w zdobytym mieście, uważanym do niedawna za nieformalną stolicę afgańskiej opozycji, ostro napiętnowała Rada Bezpieczeństwa ONZ, żądając od władz w Kabulu przeprowadzenia skrupulatnego śledztwa i ukarania winnych. Ewentualna wojna między dwoma islamskimi państwami będzie przedsięwzięciem kosztownym dla obu stron. Iran nie otrząsnął się jeszcze ze skutków długotrwałej wojny (1980-1988) z Irakiem. Iracka inwazja na Iran nastąpiła rok po przejęciu przez szyitów steru rządów w Teheranie. Saddam Husajn podejrzewał, że kiedyś zechcą oni siłą szerzyć swoją odmianę wiary muzułmańskiej w Iraku. Natomiast w Bagdadzie rządy sprawują stanowiący tam mniejszość sunnici, zwolennicy konkurencyjnego odłamu mahometanizmu.
Po zwycięstwie talibów w Kabulu do głosu doszli sunnici wywodzący się z plemion pasztuńskich. Zaprawieni ideologicznie i militarnie, zaślepieni religijnie młodzieńcy propagują na dodatek rygorystyczną formę islamu, cofającą kraj do mroków średniowiecza. Nie ukrywają również swych ambicji wspierania sunnickich braci w innych częściach regionu. Pasztunowie od wieków praktycznie bez przerwy rządzący Afganistanem nigdy nie ufali szyitom i traktowali ich jak podludzi. Teraz też mogą się oni spodziewać najgorszego.
Religijna gorączka talibów już promieniuje na irańskich twardogłowych. Nie mogą się oni pogodzić z liberalnymi reformami podjętymi przez Mohammada Chatamiego, który przed ponad rokiem wygrał wybory prezydenckie. Uderzenie na Afganistan jest dla Iranu kuszące, lecz pociągałoby za sobą spore koszty. Potencjały wojskowe rywali są mniej więcej wyrównane, jednak pokonanie zahartowanych w bojach talibów, od czterech lat walczących na wewnętrznym froncie, może się okazać niemożliwe. Bez względu na swe wyznaniowe barwy Afgańczycy zawsze byli doskonałymi wojownikami. O ich wojennym kunszcie boleśnie przekonał się także Kreml, który w latach 80. bezskutecznie usiłował podporządkować sobie Afganistan.
Prawdopodobna irańsko-afgańska konfrontacja nie znajdzie poklasku w Pakistanie i Stanach Zjednoczonych, państwach wspierających talibów. Pomoc Islamabadu i Waszyngtonu ma racjonalne podłoże, zależy im bowiem na stabilizacji w Afganistanie, przez który przebiegać mają nitki rurociągów przepompowujących ropę i gaz z nieprzebranych złóż nad Morzem Kaspijskim do portów pakistańskich. Tymczasem ciągnące się w nieskończoność walki między Persami a talibami uniemożliwią realizację tych projektów, spotęgują ponadto i tak już duże napięcie w regionie, podsycane między innymi indyjsko-pakistańską wrogością i wojną domową w Tadżykistanie. Na kolejne dziesięciolecia pogrzebią też marzenia Iranu o wywalczeniu sobie pozycji regionalnego hegemona. 

Więcej możesz przeczytać w 39/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.