Sztandary i szelki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Smuci łatwość, z jaką SLD kupuje tani chwyt reklamowy
Specjaliści od politycznego marketingu chwalą SLD za profesjonalizm propagandy wyborczej. Podobno zachęcanie do głosowania na sojusz odbywa się według najbardziej wyrafinowanych technik reklamowych.
Najpewniej więc i warszawska pocztówka wyborcza tak właśnie została przygotowana. Honorowe miejsce zajmuje na niej słynny warszawski budynek znajdujący się na rogu Nowego Światu i Al. Jerozolimskich. Dla jednych to gmach Komitetu Centralnego PZPR, dla innych - siedziba giełdy. Domyślam się, że właśnie na owej dwuznaczności polega w tym wypadku mistrzostwo triku reklamowego.
Wiadomo, że sojusz szuka poparcia w różnych środowiskach. Chce być reprezentantem tych wszystkich, którzy stracili na wielkiej przemianie ustrojowej z 1989 r. i dlatego nie kryje swojego sentymentu do PRL-u. Jednocześnie nie zamierza uchodzić wyłącznie za element gasnącego świata i aspiruje do roli jednego z architektów polskiego kapitalizmu. Czyni to coraz bardziej naturalnie, bo wśród jego zwolenników rośnie grono osób, które potrafią wykorzystać nowe reguły gry i powrotu PRL-u wcale sobie nie życzą.
Wydawałoby się, że tak różnych światów nie da się pozyskać za pomocą jednego symbolu. Ale dla specjalistów od reklamy nie ma rzeczy niemożliwych. Autorowi pocztówki z wizerunkiem gmachu mile kojarzącego się zarówno sympatykom czerwonych sztandarów, jak i czerwonych szelek, należy się złoty medal za pomysłowość. O kilka długości wyprzedził on słynną reklamę szamponu łączącego w jednym płynie aż dwa specyfiki.
Jednocześnie trudno się obronić przed bardziej przygnębiającą refleksją. Smuci łatwość, z jaką poważne ugrupowanie polityczne, którym bez wątpienia jest SLD, kupuje tani chwyt reklamowy. W swych oficjalnych wystąpieniach liderzy sojuszu wiele przecież mówią o potrzebie prezentowania konkretnych programów organizujących życie lokalnych społeczności. Towarzyszą temu solenne obietnice skrupulatnego realizowania tych zobowiązań. Tymczasem w najbardziej masowym obiegu propagandowym, którego istotny element stanowi wspomniana pocztówka, sojusz bije rekordy programowej niejednoznaczności. Zdarzające się w polityce poświęcanie Panu Bogu świeczki, a diabłu ogarka zostaje tu zrelatywizowane do tego stopnia, że nie bardzo nawet wiadomo, gdzie jest niebo, a gdzie piekło. Być może w reklamie za taki trik dostaje się premię. Poważnym politykom nie jest z nim jednak do twarzy.
Więcej możesz przeczytać w 38/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.