Syzyfowe prace

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niewidzialne marnotrawstwo jest szczególnie dla ludzi niebezpieczne: szkodzi im, obniżając standard życia, a bywa popularne
Wyobraźmy sobie moknące na deszczu worki z cementem, nie dokończony, niszczejący budynek, prucie niedawno położonej nawierzchni ulicy, by zainstalować rury kanalizacyjne. Te obrazy kojarzą się nam z pewnością ze słowem "marnotrawstwo". W każdej z opisanych sytuacji poniesiono nakłady (kupiono cement, wzniesiono mury budynku, położono nawierzchnię ulicy), a nie uzyskano wyniku dającego określone efekty (korzyści). W każdym z tych wypadków mamy więc do czynienia z niekorzystną relacją nakładów do efektów, czyli z bardzo niską efektywnością. Taką właśnie efektywność możemy uznać za ogólną definicję marnotrawstwa. W podanych przykładach bez trudu daje się zauważyć, że wydano pieniądze, a nie osiągnięto rezultatu. Dlatego można powiedzieć, że ilustrują one widzialne marnotrawstwo. Marnotrawstwo rozumiane jako niska efektywność obejmuje jednak sytuacje, gdy jest ono mniej widoczne. Szczególną kategorią jest marnotrawstwo niewidzialne. Mam tu na myśli przedsięwzięcia o niskiej efektywności, które jednak nie muszą się kojarzyć większości obywateli z marnotrawstwem, a przeciwnie - mogą wywoływać wrażenie sukcesu. W przeciwieństwie do widzialnego marnotrawstwa poniesione nakłady dają bowiem - przy marnotrawstwie niewidzialnym - widoczne, często imponujące rezultaty. Dlatego niewidzialne marnotrawstwo jest szczególnie dla ludzi niebezpieczne: szkodzi im, obniżając standard życia, a bywa popularne. Nie wywołuje więc przeciwdziałania. Oto przykłady niewidzialnego marnotrawstwa:
wybudowanie w Polsce w latach 70. - poza planem - wielkiej Huty Katowice
publiczne inwestycje na południu Włoch
opracowanie i produkcja ponaddźwiękowego odrzutowca pasażerskiego Concorde przez rządowe konsorcjum brytyjsko-francuskie
budowa od podstaw nowych stolic państw: w latach 50. w Brazylii, ostatnio - w Kazachstanie
masowe instalowanie w szkołach komputerów w sytuacji, gdy brakuje nauczycieli potrafiących nauczyć, jak się nimi posługiwać.
W tych wypadkach obserwacja nie wystarczy, by stwierdzić, czy doszło do marnotrawstwa. Na tym polega zasadnicza różnica między marnotrawstwem widzialnym a niewidzialnym. W pierwszym wypadku obserwujemy poniesione nakłady i brak rezultatu, a więc i związanych z tym efektów. W drugim - również wiemy, że poniesiono koszty, ale widzimy rezultat, na dodatek często imponujący. Jak więc stwierdzić, czy nastąpiło marnotrawstwo?
Ujawnienie i zrozumienie niewidzialnego marnotrawstwa wymaga odrobiny kultury ekonomicznej, czyli opanowania kilku reguł racjonalnego podejmowania decyzji. Punktem wyjścia są dwa założenia, opisujące typowy stan naszego świata:
najważniejsze zasoby (czas, energia, praca ludzka, pieniądze), których użycie daje rozmaite korzyści, są ograniczone
zasoby te mogą mieć zwykle rozmaite, alternatywne zastosowania albo inaczej - można ich użyć do realizacji różnych projektów (celów, przedsięwzięć, inicjatyw, pomysłów itp.).
Pierwsze założenie mówi, że jesteśmy skazani na wybór, a drugie - że możemy wybierać. Być może postęp techniki da niewyczerpalne i tanie źródła energii i doprowadzi do królestwa obfitości. Wtedy zanikłaby konieczność wybierania pomiędzy różnymi dobrami; można by ich mieć wiele naraz. Ale co najmniej jeden przymus wyboru i wówczas by pozostał: jak wykorzystać ograniczony czas życia? Tylko eliksir młodości, na przykład w formie techniki identyfikującej i usuwającej geny wywołujące starość, mógłby zlikwidować ten ostateczny przymus wyboru. Wtedy, oczywiście, powstałyby inne problemy decyzyjne - dotyczące kontroli urodzin.
Wróćmy jednak do naszego świata, w którym istnieje konieczność i możliwość wyboru. Jeśli musimy i możemy wybierać, warto wybierać dobrze, co oznacza, że ograniczone zasoby trzeba przeznaczać na realizację projektów o najwyższej efektywności, unikając ich wydatkowania na przedsięwzięcia o efektywności niskiej. Zły wybór, czyli marnowanie zasobów, oznacza ich wydatkowanie na projekty mało efektywne w sytuacji, gdy istnieją przedsięwzięcia bardzo efektywne. Ta definicja identyfikuje wypadki marnotrawstwa wtedy, gdy jest ono niewidoczne.
Niewidoczne marnotrawstwo bardziej może obniża dobrobyt społeczeństwa niż marnotrawstwo widoczne. Przy drugim - przypominam - ponosi się koszty, a nie uzyskuje wyniku; związane z nim efekty są więc równe zeru. Przy pierwszym bywa jeszcze gorzej; przychody są mniejsze od kosztów funkcjonowania. Tak stało się z samolotami Concorde i z wieloma publicznymi inwestycjami przemysłowymi źle zlokalizowanymi lub źle zaprojektowanymi.
Z powyższego wynika, że - wbrew rozpowszechnionej intuicji - nie zawsze opłaca się kończyć to, co się zaczęło. Jeśli decyzja inwestycyjna była błędna, tzn. wiadomo, że powstały obiekt musiałby przynosić straty, lepiej nie finalizować jego budowy. Przy racjonalnym podejmowaniu decyzji nie bierzemy pod uwagę już poniesionych kosztów, ale przyszłe koszty i przyszłe korzyści. Decyzja zawsze bowiem dotyczy przyszłości.
Jakie siły rodzą niebezpieczeństwo niewidzialnego marnotrawstwa? Główną z nich jest upolitycznienie decyzji o wykorzystaniu ograniczonych zasobów. Rozumiem przez to oddanie tych decyzji ciałom politycznym: ministerstwom, rządowi, parlamentowi. W praktyce oznacza to ich podejmowanie przez osoby nie mające prawa własności do uruchamianych zasobów, czyli wydatkujące cudze pieniądze. Nie ponoszą one ekonomicznego ryzyka z tytułu złego zastosowania cennych nakładów ani nie mogą (legalnie) uczestniczyć w korzyściach ekonomicznych płynących z dobrych zastosowań. A ponieważ urzędnicy i politycy nie są przeciętnie lepsi niż ogół obywateli, brak bodźców ekonomicznych grozi małą starannością wyboru. Co gorsza, niektórzy politycy są wrażliwi na niematerialne nagrody, które nie muszą być w zgodzie z najlepszym wyborem projektów. Spektakularny charakter przedsięwzięcia (na przykład wielka budowa, skomplikowana konstrukcja) jest źródłem prestiżu, tymczasem wydatkowanie tych samych pieniędzy na większą liczbę mniejszych projektów może być efektywniejsze, czyli przynieść ludziom więcej korzyści. Spotykamy się z tym zjawiskiem od czasów faraonów po współczesnych prezydentów. Zlokalizowanie fabryki, oczyszczalni czy mostu we własnym okręgu wyborczym zwiększa szanse reelekcji, prestiż patrona-dobroczyńcy i wdzięczność lokalnych środowisk, niezależnie od tego, czy tam akurat dana inwestycja publiczna jest najbardziej potrzebna. Ile osób jest zdolnych się oprzeć takim pokusom? Odpowiedź możemy uzyskać, przyglądając się zachowaniu posłów przy rozpatrywaniu tzw. inwestycji centralnych.
Nie należy wodzić ludzi na pokuszenie. Dlatego moim celem nie jest, broń Boże, moralizatorstwo, lecz wskazanie, iż rozwiązaniem problemu niewidzialnego marnotrawstwa jest usunięcie sprzyjających mu czynników. Oznacza to maksymalne wyłączenie decyzji angażujących zasoby spod wpływu ciał politycznych. Osiągniemy to przez prywatyzację przedsiębiorstw i - co jest trudniejsze - zmniejszenie redystrybucji naszych pieniędzy (PKB) przez budżet. To drugie wymaga redukcji wydatków publicznych, co z kolei pozwoli na ograniczanie podatków. Wydatkowanie pieniędzy pozostających w orbicie polityki musi być poprzedzone wnikliwą porównawczą i publicznie dostępną analizą efektywności. Taki jest główny cel ustawy o finansach publicznych, którą niebawem będzie rozpatrywać nasz parlament.
Więcej możesz przeczytać w 37/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.