Choroba z importu

Choroba z importu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co dziesiąty turysta powraca z zagranicznych wakacji chory
Jedynym sposobem uniknięcia malarii podczas pobytu w krajach Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej jest profilaktyczne stosowanie leku przeciwko tej chorobie. Jednym ze skuteczniejszych środków, zalecanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), jest lariam. Może on jednak powodować przykre dolegliwości. W Wielkiej Brytanii powstało nawet Stowarzyszenie Ofiar Lariamu. Ma ono pomagać cierpiącym i ostrzegać tych, którzy zbyt lekkomyślnie, bez konsultacji z lekarzem, postanowili zażywać ten lek.

- Preparat przeciw malarii - tak jak wszystko, co jest skuteczne - zaczyna być nadużywany. Wiara w jego cudowną moc powoduje, że zapominamy o skutkach ubocznych występujących po stosowaniu każdego leku - komentuje prof. Zdzisław Dziubek z Instytutu Chorób Zakaźnych i Pasożytniczych AM w Warszawie. Lariam w dawkach leczniczych może wywoływać zaburzenia neurologiczne i psychiczne. Czasami powoduje bezsenność i depresje prowadzące nawet do samobójczych myśli. Zażywające go osoby stają się pobudzone i agresywne. Lek może także upośledzić wzrok i słuch, uszkodzić wątrobę. - W dawkach profilaktycznych u osoby zdrowej nie wywołuje jednak tych przykrych dolegliwości - uspokaja prof. Dziubek. Równie bezpieczne jest przyjmowanie w takich dawkach innych leków przeciwzimniczych. O ich doborze powinien decydować lekarz, gdyż efektywność tych preparatów jest różna w zależności od tego, do jakiego rejonu świata wyjeżdżamy.
WHO zaleca profilaktyczne przyjmowanie leków przeciwmalarycznych w małych dawkach. Zazwyczaj wystarczy jedna tabletka na tydzień. Ostrzega jednocześnie, że nie chronią one całkowicie przed chorobą, zawsze jednak gwarantują, iż jej przebieg będzie lżejszy i nie skończy się tragicznie. Innej metody zapobiegania malarii dotychczas nie opracowano. Naukowcy przypuszczają, że skuteczna szczepionka przeciwko niej będzie dostępna najwcześniej za pięć-dziesięć lat. Tymczasem choroba staje się coraz groźniejsza. Zastosowane w latach 60. radykalne metody niszczenia komarów, które przenoszą pierwotniaka wywołującego malarię, nie przyniosły efektów. Owady uodporniły się na znane środki insektobójcze.
Walkę z człowiekiem wygrywa także sam pasożyt. Jeden z nich już jest odporny na większość używanych leków. Dawniej starczał jeden środek, dzisiaj lekarze muszą stosować kombinację dwóch, a niekiedy nawet i trzech preparatów. Niegdyś chinina już po trzech dniach likwidowała objawy malarii. Teraz, jeżeli po tygodniu jej zażywania spadnie temperatura, lekarze uważają, że kuracja ma szanse powodzenia. "Już co trzeci pacjent trafia do afrykańskich szpitali z powodu malarii. Koszty leczenia tej choroby na kontynencie afrykańskim niepokojąco rosną. Szacuje się, że rocznie na ten cel wydaje się 1,8 mln USD. Najwięcej chorych na malarię jest w subsaharyjskiej Afryce, Indiach, Brazylii, Sri Lance, Afganistanie, Wietnamie i Kolumbii" - czytamy w raporcie UNICEF. Stamtąd też najłatwiej przywieźć tę dolegliwą pamiątkę. Co roku powraca z wakacji zarażonych malarią od 20 do 50 Polaków, od 1,5 tys. do 2 tys. mieszkańców Wysp Brytyjskich i kilkuset Francuzów. Panująca moda na egzotyczne podróże prawdopodobnie przyczyni się do pogorszenia tej statystyki.
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że co dziesiąty turysta powraca z wakacji chory. Polacy najczęściej wracają z malarią, amebozą, durem brzusznym i biegunkami o różnych, niekiedy trudnych do ustalenia, przyczynach. Kilku mężczyzn podczas zagranicznych wypraw zaraziło się wirusem HIV. - W krajach o innym klimacie i gorszych warunkach sanitarnych możemy spotkać także znane nam choroby zakaźne i pasożytnicze - ostrzegają lekarze. Wśród nich specjaliści wymieniają przede wszystkim wirusowe zapalenie wątroby oraz tężec. Czy te statystyki są wynikiem lekceważenia zaleceń lekarzy? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Wiadomo jednak, że wielu chorób z importu można łatwo uniknąć. - Aby ustrzec się przed nimi, przygotowania do egzotycznej podróży powinniśmy rozpocząć dwa miesiące przed planowanym wyjazdem - uważa prof. Dziubek. Wyjazd last minute do krajów Ameryki, Afryki czy Azji może się okazać w ostatecznym rozrachunku mało korzystny finansowo, a przede wszystkim niebezpieczny dla zdrowia.
Od tego, dokąd i na jak długo jedziemy, zależy rodzaj szczepień, którym powinniśmy się poddać. Obowiązkowe są jedynie szczepienia przeciwko żółtej febrze w Afryce i Ameryce Południowej. Jeżeli ich nie wykonamy przed wyjazdem, to po przybyciu do zwiedzanego kraju możemy stracić kilka dni, oczekując na lekarza, sprowadzenie leku etc. Dawka szczepionki przeciwko żółtej febrze zapewnia nam odporność na dziesięć lat. Wystarczy zatem pomyśleć o niej kilka dni wcześniej, aby uniknąć późniejszych kłopotów. Więcej czasu potrzebujemy, jeżeli chcemy nabrać odporności przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Należy bowiem przyjąć przynajmniej dwie dawki szczepionki w odstępie miesiąca. Po ośmiu latach traci skuteczność szczepionka przeciwko tężcowi. Dawka przypominająca zabezpieczy nas przed tą chorobą. Wędrowanie boso po plaży czy jakiekolwiek zadrapanie nie będzie już przyczyną lęków.
Malarii można uniknąć, przyjmując pierwszą dawkę przepisanego przez lekarza leku tydzień przed wyjazdem. - W Polsce problem polega na tym, że najskuteczniejszy z preparatów przeciwko malarii nie znalazł się w naszym lekospisie. Lekarz musi zatem wypisać wniosek na import docelowy, mimo że pacjent pokrywa pełny koszt leku. Wszystko to trwa minimum dwa tygodnie - mówi prof. Dziubek. Nagła decyzja o wyjeździe może się zatem skończyć dramatem. Tym bardziej że kremy odstraszające owady nie zawsze zabezpieczają przed ukąszeniem. Spotkania z komarami są jedynie mniej liczne i mniej bolesne, ale nawet jeden owad może przenieść najgroźniejszą postać malarii, wywoływaną przez pierwotniaka Plasmodium falciparum. U co piątego pacjenta kończy się ona tragicznie.
Światowa Organizacja Zdrowia wycofała się natomiast z zalecania szczepień przeciwko cholerze. Dostępna dziś szczepionka jest w niewielkim stopniu skuteczna. Ponadto przez krótki czas działa immunosupresyjnie, tzn. w pierwszym tygodniu po zaszczepieniu znacznie spada odporność na wszelkie choroby. Wtedy bardzo łatwo można się czymś zarazić. Jest to na tyle niebezpieczne, że WHO odradza wykonywanie szczepień na terenach, na których wybucha epidemia. Bardziej skuteczne jest przestrzeganie podstawowych zasad higieny. Wystarczy myć ręce pod bieżącą wodą, nie pić nie przegotowanej wody, jeść tylko te warzywa i owoce, które dają się obrać. Na wszelki wypadek lepiej jest zrezygnować z posiłków serwowanych na ulicach lub w niezbyt czystych knajpkach. Przed wyjazdem do egzotycznych krajów należy się także zaopatrzyć w podstawowe leki oraz złożyć wizytę stomatologowi i ginekologowi. Tamtejsze ośrodki zdrowia często pozostawiają wiele do życzenia, a stosowanie sprzętu jednorazowego użytku należy do rzadkości.
Wszystkich informacji o chorobach panujących w różnych krajach i możliwościach zabezpieczenia się przed nimi powinny udzielać biura podróży. Tym bardziej że wielu tych dolegliwości można się przecież względnie dobrze i tanio ustrzec. Zbyt często organizatorzy egzotycznych wycieczek lekceważą jednak ten przepis. W ubiegłym roku w warszawskiej klinice leżała pacjentka chora na malarię. Była właścicielką biura podróży. Wyjeżdżający powinni zatem złożyć wizytę w poradni chorób tropikalnych, która zazwyczaj znajduje się w każdym mieście akademickim. 

Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.