Sztuka chodzenia

Sztuka chodzenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zawód: hostessa
To praca łatwa i przyjemna, mimo że po kilku godzinach twarz boli od ciągłego uśmiechania się - twierdzi hostessa Marzena Urbańska. - Trzeba po prostu lubić przebywać wśród ludzi. A nigdy nie wiadomo, w jakim kierunku potoczy się rozmowa, która zacznie się od prezentacji zalet magnetowidu.
Dobra hostessa wcale nie musi być piękna; najważniejsze, by była wygadana - mówią same o sobie. Dlatego karierę hostessy rzadko robią zapatrzone w siebie modelki, gapowate "cielątka" czy wyniosłe "księżniczki". - Muszą być otwarte, lubić ludzi i mieć świadomość, że ich zadaniem jest ułatwianie życia innym: informowanie, pomaganie, a nie tylko upiększanie świata - twierdzi Waldemar Gryl z agencji modelek i hostess Art Shop. - Dobra hostessa musi zwracać na siebie uwagę zarówno urodą, jak i osobowością. Powinna umieć pogawędzić nie tylko o promowanym produkcie, lecz także o ostatniej premierze kinowej, jeśli takie jest życzenie gości. Wcale nie jest łatwo znaleźć takie dziewczyny. Jeszcze kilka lat temu wystarczyła znajomość języka angielskiego i zgrabna sylwetka, by firmy, na przykład uczestniczące w targach, natychmiast dawały zatrudnienie. Zdarzało się, że nieobyci goście imprez traktowali hostessy jak panienki z agencji towarzys- kiej - pojawiały się wówczas docinki, uśmieszki, propozycje. - To już się zmieniło, choć wciąż wielu panów próbuje się umówić, czasem w bezczelny sposób. Rozmawiają z kolegami o mnie jak o rzeczy, wracają po pięć razy, mówią: " O, jaka pani ładna", "O której kończy pani pracę?", "Da mi pani swój telefon?". Każda z nas ma swoje sposoby odpierania takich ataków: wypieramy się tego, że mamy telefon, zasłaniamy się zakazem umawiania się lub pracą non stop, odsyłamy do agenta. Niekiedy wystarczy zbyć propozycję uśmiechem. Zdarza się jednak, że skutkuje dopiero wulgarne słowo bądź wezwanie ochrony na pomoc - opowiada Ilona Ostrowska, od trzech lat pracująca jako hostessa.
Rynek pracy dla hostess wciąż rośnie; przybywa również agencji, nie zawsze jednak profesjonalnych. Z drugiej strony - zwiększają się wymagania firm-zleceniodawców. Urodziwe panienki już nie tylko stoją i wskazują drogę, lecz także wpisują na listy obecności, rozdają materiały prasowe, sadzają gości na wyznaczonych miejscach, podają mikrofony, zbierają wypełnione kupony konkursowe. Choć niektóre firmy nadal traktują je jak żywe elementy scenografii (na przykład podczas promocji filtrów do opalania piękne hostessy i przystojny chłopak leżeli przez dwie godziny pod palmami z balonów i popijali soki przez słomkę), to dla wielu naprawdę trzeba się napracować. - Najbardziej surowi są Koreańczycy. Rzadko się uśmiechają, bardzo trudno z nimi nawiązać kontakt, są spięci, podporządkowani szefom i podobnego zachowania oczekują od nas: stania na baczność bez prawa do odpoczynku, spełniania każdego życzenia w okamgnieniu i częstego kłaniania się - opowiada Iza Faron, studentka SGH pracująca w charakterze hostessy od prawie pięciu lat. - Najlepiej traktują dziewczęta Amerykanie. Uśmiechają się, nigdy nie składają niestosownych propozycji, a często pytają, czy czegoś nam nie potrzeba. Rozumieją, że jeżeli zapewnią nam lepsze warunki pracy, będziemy ją lepiej wykonywać.
Zwykle zaczynają od częstowania sokami czy serami podczas promocji w supermarketach. To najgorzej opłacane zajęcie hostessy, ale najlepszy trening kontaktu z klientami. Wiele dziewczyn przyznaje, że nie było im łatwo podejść pierwszy raz do kogoś obcego, zaprosić na degustację, przełamać nieśmiałość i "poczucie, że się wygłupiają". Potem zanoszą swoje zdjęcia do agencji, biegają na castingi, na których firma wybiera na przykład długowłose brunetki mierzące równo 175 cm. Częściej szuka się jednak po prostu sympatycznych dziewcząt, sprawdzając ich obycie prostym pytaniem: co pani mówi, podchodząc do klienta czy gościa? Niektórzy testują znajomość języków obcych, wielu zastrzega, by dziewczyny nie były zbyt wysokie, "bo klienci będą się ich bali". Producenci czy sprzedawcy żywności zwracają uwagę na zadbane, ładne dłonie potencjalnych pracownic. Marzeniem każdej hostessy jest związanie się na dłużej z jedną firmą. Stałe, kilkudziesięcioosobowe zastępy hostess zatrudniają między innymi producenci papierosów - przy tej pracy bardziej niż uroda liczy się umiejętność nawiązania kontaktu. To nie tylko częstowanie papierosami, czasem trzeba poprowadzić konkurs, a na przykład dziewczyny Philipa Morrisa namawiają palaczy do zamiany paczek: jeśli oddasz mi tę wypaloną do połowy, wyprodukowaną przez konkurencję, dostaniesz nie otwartą którejś z marek naszej firmy. Ta praca wymaga także odwagi, asertywności i - w przeciwieństwie do innych zajęć hostess - umiejętności stwarzania dystansu: tanie papierosy promuje się przecież w tanich pubach i dyskotekach, a ich klienci bywają natrętni. Dlatego hostessom zawsze towarzyszy mężczyzna - organizator promocji, który je chroni. Podobnie agencje wysyłające hostessy jako ozdoby bankietów starają się im zapewnić służbową ochronę.
Mniej doświadczone hostessy podczas przyjęć, na których są głównie pięknymi wieszakami dla logo firmy, zaczynają czuć się jak goście. - Uciekają w kąt i plotkują, jedzą i piją, co gorsza alkohol, rozbawione trzeba ściągać z parkietu, pierwsze wyrywają się do prezentów, które powinny rozdawać, a nie brać. Obrażają się, jeśli zwróci się im uwagę, wstydzą się podejść do ludzi i o coś poprosić, a żeby taktownie, bez zwracania uwagi otoczenia umiały wskazać drogę do toalety... - wylicza grzechy hostess Dorota Biaduń z agencji PR Euro RSCG. Hostessy narzekają natomiast na bezwzględność pracodawców nie przejmujących się tym, że bolą je nogi po kilku godzinach stania w szpilkach. Kiedy zaczynają się kłopoty z żylakami, rzucają zajęcie. Wracają jednak zwabione niezłymi zarobkami i możliwością pracy w dowolnie określonych godzinach. Karierę kończą szybko - na ogół wraz z końcem studiów, gdy zatrudniają się na stałe lub wychodzą za mąż. Trochę dłużej utrzymują się z tego zajęcia modelki, traktując je jako źródło utrzymania w przerwach między zdjęciami.
Podczas gdy jeszcze trzy lata temu przygotowanie do targów polegało na mierzeniu strojów (zwykle wszystkie ubiory dostarcza firma, ale hostessa musi zainwestować w szpilki), dziś dziewczyny przechodzą szkolenia na temat promowanych produktów.
- Na życzenie firm kosmetycznych uczymy także podstaw wiedzy o pielęgnacji cery, makijażu, stosowaniu zapachów. Te wiadomości przyswajają dość łatwo. Najtrudniej nauczyć dziewczyny ładnego chodzenia - mówi Hanna Kędzierska z Centrum Edukacji Kadr. A sztuka ta okazuje się niezbędna, gdy na przykład trzeba wystąpić w kostiumie pantery z dwumetrowym, sztywnym ogonem. Stroje bywają coraz bardziej fantazyjne, wiele firm uważa bowiem, że piękne kobiety w prostych czarnych sukniach zdążyły się opatrzyć. Dlatego na imprezach wieczornych dziewczyny mają "kosmiczne" makijaże i wymyślne fryzury. Natomiast w ciągu dnia wciąż królują znienawidzone przez nie nietwarzowe czapeczki bejs- bolówki. Równie nietwarzowe, choć z daleka rozpoznawalne, są obcisłe, odsłaniające tylko twarz i ręce kostiumy "ufoludków", w jakie ubiera hostessy jedna z firm. To dowód, że ludowe powiedzenie "ładnemu we wszystkim ładnie" nie zawsze się sprawdza.

Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.