Pod prąd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ślad, który wyżłobi sobą Jan Paweł II w historii świata, będzie śladem idącego pod prąd
"Polacy nie zdziałali nigdy w historii nic innego poza wygłupianiem się walecznością i pochopnością do zwad" Fryderyk Engels do Karola Marksa w 1851 r.

Oto jeden z niesłusznie zapomnianych cytatów. Należałoby go dedykować nie tylko ideowym spadkobiercom dwóch myślicieli, niewątpliwie próbujących (na swój sposób) coś w historii zdziałać. Zapewne nie czytali oni swego rówieśnika, amerykańskiego pisarza Ralpha Emersona, który mniej więcej w tym samym czasie dowodził, że "historia właściwie nie istnieje, istnieją tylko biografie". Gdyby cytowani myśliciele przyjęli jego punkt widzenia, może byliby mniej stanowczy w swym sądzie o narodzie rzeczywiście cechującym się silnym genem niepokorności.
Zeszłotygodniowa rocznica pontyfikatu Karola Wojtyły nie pozwala łatwo umknąć przed pytaniem o związek między biografiami i historią w banalną i ogólnikową odpowiedź o wielkim dziele papieża Polaka. Akurat ta biografia - mimo często występującego wśród Polaków apetytu na skwitowanie fenomenu Jana Pawła II narodową lub wręcz nacjonalistyczną dumą z rodaka ("jego dzieło to nieomal nasze wspólne dzieło"...) - zmusza do pomyślenia o tym, czy należy i czy warto iść pod prąd. A także o tym, czy da się wpływać skutecznie na historię za pomocą własnej biografii, uformowanej na kształt znaku sprzeciwu.
Wielu komentatorów tego pontyfikatu zdawało się być uśpionymi ciepłym uśmiechem i serdecznością okazywaną także protagonistom. Ten papież od początku "dawał się lubić" zarówno intelektualistom, jak i prostym ludziom, lewicy i prawicy, wierzącym i niewierzącym. Łatwość kontaktu, zmysł medialny i wszystko to, co potocznie określa się jako "charyzmę" Jana Pawła II, stępiło zrazu rewolucyjną czujność przeciwników.


Rocznica pontyfikatu Karola Wojtyły nie pozwala łatwo umknąć przed pytaniem
o związek między biografiami i historią


Dopiero po jakimś czasie pojawiły się głosy o konserwatyzmie, o zbyt twardym obstawaniu przy religijnych pryncypiach, o braku gotowości do pójścia za światem, za nowoczesnością. Warto się jednak zastanowić, czy obchody 20. rocznicy pontyfikatu - gdyby papież szedł za tą falą - byłyby nadal okazją do takiej właśnie refleksji nad historią i biografiami. Mają bowiem ludzkie biografie niejako dwa wymiary. Jeden, wypełniony protokolarnymi fotografiami i ogólnym zachwytem nad "wielką miarą dokonań", pokazuje to, co chętnie akceptujemy i co nie wymaga od nas wysiłku. Drugi wymiar jest raczej wyzwaniem, jakie przed świadkami biografii stawia jej właściciel. Wielkie historyczne przemiany są zazwyczaj dziełem tych, którzy potrafią drugi wymiar własnej biografii przedłożyć ponad pierwszy. Taki jest z pewnością kazus Karola Wojtyły. To, co na dłuższą metę pozostawi on po sobie, nie będzie wynikać z miłego obejścia ani ze zdolności przyciągania uwagi tłumów. Ślad, który wyżłobi sobą Jan Paweł II w historii świata, będzie śladem idącego pod prąd. Pod prąd narzuconej i szkodliwej ideologii politycznej. Pod prąd łatwości, z jaką współczesny świat rezygnuje z ostrzejszych wymogów etycznych. Pod prąd lenistwa i egoizmu skłaniającego nas wszystkich do rezygnacji z ideałów. Historia, której współtwórcą jest Jan Paweł II, będzie nosić piętno przesłania, które on sam wygłosił kiedyś wobec Pawła VI, zarazem sobie samemu przepowiadając właśnie "znak sprzeciwu".
Oto i paradoks. Nikt nie przeczy dzisiaj, że Polacy wnieśli jednak coś istotnego do historii, przynajmniej w drugiej połowie XX wieku. Ale przecież na dłuższą metę największym z nich pozostanie ten właśnie papież z dalekiego kraju, który od początku swego niezwykłego pontyfikatu bywał waleczny i nie cofał się przed zwadą. Który idąc pod prąd - tworzył historię.
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.