Prezydent Kiepski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ferdynand Kiepski, bohater serialu "Świat według Kiepskich", wygrał wybory w październiku 2000 r. już w pierwszej turze. Startując pod hasłem: "Tak dalej być nie będzie!", pokonał Aleksandra Kwaśniewskiego jego własną bronią: był jeszcze mniej wyrazisty, tak, że wyborcy w końcu zupełnie stracili orientację, czy reprezentuje lewicę, czy prawicę, czy też szerokie centrum; odgadywał pragnienia wyborców w lot - zanim jeszcze zakiełkowały im w głowach - i natychmiast obiecywał ich spełnienie; mówił wszystkim wyłącznie to, co chcieli usłyszeć, a ponadto tańczył z tancerzami, śpiewał ze śpiewakami, kosił z kosiarzami, orał z oraczami, gasił ze strażakami, przetykał z hydraulikami i kominiarzami, skakał ze skoczkami, latał z lotnikami, strzelał ze strzelcami, piekł z piekarzami, nurkował z nurkami, rodził z ciężarnymi, chorował z chorymi, narzekał z niezadowolonymi, donosił z esbekami, protestował z opozycjonistami, chudł z chudymi, tył z grubymi i pił z pijanymi.
Natychmiast po zaprzysiężeniu nowego prezydenta jego żona, Halina Kiepska, została powołana na zwolnione przez Jolantę Kwaśniewską stanowisko first lady, Walduś - syn Ferdynanda i Haliny - zajął fotel szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, albowiem prezydent Kiepski pragnął czym prędzej odzyskać zaufanie do UOP, które utracił jego poprzednik. Boczek - sąsiad Kiepskich - został szefem Kancelarii Prezydenta i z miejsca przystąpił do boczkowania całkowicie sfalandyzowanego i skaliszowanego prawa, natomiast inni sąsiedzi, Marian Paździoch z żoną, po prostu objęli fotel ministra stanu do spraw i szefa zespołu doradców.
Pierwszą decyzją prezydenta Rzeczypospolitej Ferdynanda Kiepskiego, podjętą nazajutrz po zaprzysiężeniu, było zapowiedzenie złożenia wizyty Ojcu Świętemu, drugą - ogłoszenie chęci odwiedzenia Brukseli, Waszyngtonu i Katynia w możliwie jak najkrótszym czasie, trzecią - rozpoczęcie przygotowań do wyjazdu na igrzyska olimpijskie do Sydney, czwartą - przyznanie wszystkim dorosłym obywatelom RP Orderu Orła Białego najpóźniej do końca 2004 r., a piątą - pozostawienie trudnych spraw państwowych ich własnemu biegowi. W ten sposób Kiepski zapewnił sobie reelekcję w 2005 r., powtórnie nie dając najmniejszych szans żadnemu z konkurentów, w tym Aleksandrowi Kwaśniewskiemu - dotychczas niepokonanemu w sztuce zeligowania.
"Kwaśniewski mówi to, co jego aktualne audytorium chce usłyszeć. Jak Zelig, bohater filmu Woody’ego Allena, upodabnia się do swego otoczenia" - narzeka poseł Unii Wolności na zeligowatość Kwaśniewskiego, cieszącego się rekordową popularnością podczas całej kadencji prezydenckiej (vide: "Polski Zelig"). "'Kiepscy' schlebiają najniższym gustom. Jeżeli ten serial zyskał aż tak dużą popularność, pora umierać" - narzeka Wojciech Młynarski na sitcom "Świat według Kiepskich", cieszący się rekordową popularnością wśród widzów (także tych z wyższym wykształceniem) i mający spore szanse awansować do roli narodowej epopei lat 90. (vide: "Świat Kiepskich"). "Nasze państwo przegrywa z podziemnym państwem bandytów wymuszających haracze" - narzekają wszyscy ci, którzy w obliczu bezradności wymiaru sprawiedliwości zmuszani są przez gangsterów do płacenia drugiego, podziemnego podatku na Rzeczpospolitą Bandycką (vide: "Haraczland"). Narzekamy więc, choć mamy dokładnie to, cośmy sobie sami zafundowali: mamy prezydenta Zeliga, którego wybraliśmy i w dodatku przez całą kadencję - właśnie za tę zeligowatość - nagradzamy wysokim poparciem; mamy sitcom wyrastający na narodową epopeję w czasie, gdy armia utytułowanych pisarzy i reżyserów milczy o współczesności jak zaklęta, nie umiejąc zaproponować niczego konkurencyjnego, i mamy wreszcie własny Haraczland, podziemną Polskę, która każdego dnia przypomina nam, że nasza ucieczka z Azji do Europy wcale się jeszcze nie zakończyła.
Na szczęście coraz więcej wskazuje na to, że rzeczywiście już wkrótce "tak dalej być nie będzie". Bunty ludzi łupionych przez nakładających podziemne podatki bandytów są coraz częstsze. Kiepscy po obu stronach ekranu są coraz bardziej przedsiębiorczy - według najnowszych, przeprowadzonych w dwudziestu krajach badań "ducha przedsiębiorczości", zajmujemy pod tym względem pierwsze miejsce, z wynikiem - 79,9 proc., wyprzedzając m.in. Portugalię -73,3 proc., i Stany Zjednoczone - 70,8 proc. (vide: "Balcerowicz wprost"). Ci sami Kiepscy coraz pilniej uczą się języków obcych, w tym języka globalnego wyścigu - angielskiego (vide: "English First!"). A Kwaśniewskiemu nie brakuje w wyścigu do prezydenckiego fotela antyZeligów - kontrkandydatów, którzy mają odwagę zmieniać Polskę. Kto zatem w latach dziesiątych XXI wieku zastąpi - w roli gospodarzy zbiorowej wyobraźni Polaków z lat dziewięćdziesiątych XX stulecia - Aleksandra Kwaśniewskiego, Ferdynanda Kiepskiego i lokalnych królów haraczu?
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.