Poziom i takt

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mnie chodzi tylko i wyłącznie o to, aby ludzie, którzy podjęli się sprawowania władzy, zrozumieli, że pewnych rzeczy im robić (i mówić) nie wypada. Nie wypada i już
Gdy tylko się ukazał poprzedni numer "Wprost", zaraz zaczęły się do mnie telefony. Pytano mnie - dość życzliwie zresztą przeważnie - czy ja rzeczywiście na głowę upadłem, że takie bzdury piszę. Jakie bzdury? A o telewizji i o tym, że AWS pretekstu szuka, a tymczasem wiadomo powszechnie, że minister Wąsacz... I tu następowały wyjaśnienia, przypomnienia i apele do mnie, abym na przyszłość czytał uważnie, co pisze prasa, a potem dopiero komentował. Przecież - przypominano mi - minister Wąsacz powiedział, co zrobić z wypracowanymi przez TVP pieniędzmi, i trzeba to respektować. Spółka akcyjna telewizja publiczna ma swojego właściciela... to znaczy - odwrotnie - właściciel ma spółkę, a tym właścicielem jest skarb państwa, proszę Państwa. A minister Wąsacz jest reprezentantem tego właściciela i ma pełne prawo wnieść do sądu wniosek o rozwiązanie spółki, której jest właścicielem. I sprawa wcale nie jest błaha, ale jest poważna i wcale nie jest - jak to napisałem - pretekstowa.
Tak, to prawda. Nie wchodząc w szczegóły, ja też uważam, że sprawa jest poważna i - więcej - polityczna jest także. Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Bolesław Sulik ma - moim zdaniem - rację, gdy mówi o motywach politycznych. Pan Tomasz Wełnicki, poseł AWS, wiceprzewodniczący sejmowej komisji kultury, powiedział, że "AWS ma dosyć upartyjnienia telewizji przez SLD i prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego". Powiedział też, że upartyjnienie "prowadzi do zniszczenia tej instytucji" itp., itd. Na co prezes Kwiatkowski odpowiedział, że te zarzuty "to groteskowy żart", bo przecież w III kwartale najwięcej czasu poświęcono przedstawicielom AWS - dokładnie 270 minut. A SLD miał dla swych przedstawicieli ponad pół godziny mniej. Krótko mówiąc - prezes Kwiatkowski nie widzi najmniejszych powodów, by ktoś mógł mieć do niego pretensje. W minutach jest bez zarzutu, więc o co chodzi?
Na wszelki wypadek wyjaśnię tu prezesowi Kwiatkowskiemu, że minuty nie mają żadnego znaczenia - dla mnie przynajmniej. Ale takich jak ja jest wielu. Chodzi o poziom tego, co pan prezes pokazuje, a nie o to, czy AWS ma pół godziny więcej. Chodzi tylko i wyłącznie o poziom. O jakość. A pokazuje się rzeczy niegodne. Oglądałem niedawno, w sobotę wieczorem (czyli w porze tzw. największej oglądalności), coś tak makabrycznie dennego, że z tego jednego powodu można by rozwiązać całą TVP. Skoro zaś tak uważam, to dlaczego napisałem tydzień temu, że AWS szuka pretekstu? A dlatego, że szuka. Niestety, niestety, niestety - szuka pretekstu. Zamiast wytoczyć poważny argument albo kilka poważnych argumentów i twardo przy nich obstawać, AWS (przypominam z zeszłego tygodnia) domaga się na przykład, by bardziej centralnie w kadrze pokazywano premiera Buzka, gdyż posłuszny eseldowskiej linii kamerzysta pokazywał go stojącego z boku. I obie strony - proszę Państwa - na takim właśnie poziomie stale z sobą rozmawiają. AWS krzyczy, że Buzek za bardzo z boku w kadrze, a prezes Kwiatkowski (czytaj: SLD), że AWS miała 31 minut więcej w III kwartale niż SLD. Bardzo merytoryczna i poważna dyskusja. Ale - niestety - prawdziwa. A skoro tak, to co się dziwić, że na ekranie widzimy to, co widzimy. Poziom wynika z poziomu - to są naczynia połączone. Poziom prezesa gwarantuje poziom programu. Jedno jest tylko pewne, że gdy AWS przeforsuje jakimś sposobem swojego kandydata na prezesa, to wtedy Miller będzie stał za bardzo z boku w kadrze, ale za to SLD będzie miał w II kwartale 17 minut więcej niż AWS, więc o co chodzi?
Ludzie kochani! Tym znowu o telewizji... Czytała pani? Tak, to prawda - ja ciągle i w kółko piszę o tym samym i wiem, że to już jest nie do wytrzymania. Tyle że ja nie mam wyboru. To znaczy - mam wybór: albo wcale nie pisać, albo co tydzień o tym samym. Bo mnie chodzi tylko i wyłącznie o to, aby ludzie, którzy podjęli się sprawowania władzy, zrozumieli, że pewnych rzeczy im robić (i mówić) nie wypada. Nie wypada i już. Oczywiście, każdy może mieć chwilę słabości, zaćmienie umysłowe, potknięcie, wpadkę, gafę itp., ale jeśli ktoś ma to wszystko bez dnia przerwy (a może nawet bez godziny przerwy) od lat, to znaczy tylko jedno: że on się nie nadaje. On się nie nadaje do pełnienia funkcji publicznych, do sprawowania władzy. I ja mu to mówię - to znaczy piszę - i argumentuję, dlaczego uważam, że on się nie nadaje. A on mi za tydzień demonstruje kolejną porcję bardzo dobrego samopoczucia i lekceważenia nas wszystkich. Bo on wie, że takich jak on jest wszędzie pełno, i on wie, że przecież nikt nie będzie się stale i w kółko zajmował jego osobą, bo zacznie to wyglądać na obsesję, a nawet na wręcz osobiste jakieś porachunki felietonisty.
Pisałem dwa miesiące temu o sytuacji w Polskim Radiu i o tym, jak ja to oceniam. Nie wierzyłem w troskę zarządu o zwalnianych ludzi (przecież przeważnie świetnych i z długim bardzo stażem fachowców). Nie wierzyłem w dobre intencje prezesów i dyrektorów. I moja niewiara potwierdziła się szybciej niż mogłem się spodziewać. Oto prezes Popiołek w trosce o to, "aby praca w PR SA stała się atrakcyjna", rozpoczął wydawanie wewnętrznego biuletynu informacyjnego. W pierwszym czytamy artykuł członka zarządu PR SA Andrzeja Siezieniewskiego pt. "Dlaczego restrukturyzacja". A ponieważ właśnie przeprowadzane są zwolnienia grupowe, więc autor wyjaśnia ich cel: "w Radiu pracuje nas za dużo (...) obecnie trzeba podjąć jednorazowy wysiłek (...) zlikwidowania przerostów zatrudnienia (...) użyję takiego obrazowego porównania, jest to etap wytrącania cholesterolu z chorego organizmu".
Przyjemnie jest odchodzącym i zwalnianym dowiedzieć się, że są cholesterolem. Z taktem napisane. Poziom audycji radiowych będzie równał do tego taktu.

Więcej możesz przeczytać w 45/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: