Miękki policyjny krok

Miękki policyjny krok

Dodano:   /  Zmieniono: 
W czarnych, nieforemnych, jakby za dużych uniformach i czapkach nasuniętych na oczy wyglądają niemal jednakowo
Z daleka nie można rozpoznać, czy idą kobiety, czy mężczyźni. Do tego zakaz makijażu i noszenia biżuterii (zresztą często łamany). Maszerują czwórkami alejką między strzelnicą a basenem. - Maszerują inaczej niż mężczyźni. Bardziej miękko - mówi Walentyna Trzcińska z Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie.
Szkoła to ogrodzone miasteczko ze szlabanem i wartownikiem przy wejściu. Uliczki, skwerki, brakuje tylko przechodniów. Jeśli już ktoś idzie, to od razu cały pluton lub kompania. I to pluton męski albo kobiecy. - Kobiety i mężczyźni nie powinni się uczyć osobno - przyznaje komisarz Trzcińska. Program kształcenia jest przecież taki sam. Na kursie podstawowym, tzw. zerowym, dowiadują się, jak pouczać sprawcę wykroczenia, konwojować ludzi, poznają reguły służby na posterunku i w patrolu, zasady przeprowadzania akcji ratowniczej w wypadku klęski żywiołowej. Później, na trzyletnich studiach zawodowych, ćwiczą się w używaniu pałki, strzelaniu w biegu i z ukrycia, karate czy dżiu-dżitsu. Ale już na egzaminach wstępnych test sprawnościowy, a potem zajęcia wychowania fizycznego czy naukę walki wręcz kobiety mają osobno i inaczej prowadzone niż mężczyźni. Aby zdobyć maksymalną liczbę punktów, muszą 60 m przebiec w siedem sekund (mają sekundę więcej niż mężczyźni), a w rzucie dwukilogramową piłką mają prawie cztery metry "forów". Uczą się też innych chwytów i sposobów obezwładnienia przeciwnika. - To normalne. Organizm kobiety ma inną wydolność fizyczną. Tam, gdzie mężczyzna wykorzystuje siłę, kobieta musi spryt - tłumaczą policjantki.
Więcej jest jednak zajęć umysłowych (nauka prawa, organizacja i zarządzanie, psychologia). Nie mają ćwiczeń w warunkach ekstremalnych, wymagających nadzwyczajnej siły i umiejętności. Nie skaczą ze spadochronem, nie nurkują (jest tylko zwykła nauka pływania), nie przygotowują się do szaleńczych pościgów samochodowych (mogą zdobyć zwykłe prawo jazdy), nie wspinają się po budynkach. Na zajęciach fizycznych nacisk kładzie się na gimnastykę i ogólny rozwój. Przez trzy lata kursanci spędzają około stu godzin na poznawaniu technik interwencji. Uczą się na przykład obrony przed duszeniem, chwytaniem za ręce i ubranie. W Szczytnie zaliczyć trzeba 49 przedmiotów. - My nie kształcimy Rambo czy Brudnego Harry?ego - mówią wykładowcy. Indywidualiści odpadają już na egzaminach. Praca w policji - oczywiście poza grupą antyterrorystyczną czy wydziałami do walki z przestępczością zorganizowaną - to żmudne śledztwa i masa protokołów do napisania, dotyczących włamania do piwnic czy kradzieży kieszonkowych. Jest ona po prostu drobiazgowa i często nudna. Bardziej narwani tego nie wytrzymują.
Dziewczyny są na zajęciach z zarządzania, a szkolną strzelnicę okupują właśnie mężczyźni z wydziałów kryminalnych. Testosteron aż buzuje - slalomem mijają paliki, w biegu strzelają do tarczy, przeładowują broń i biegiem wracają. - To nie jest miejsce dla kobiet - wyrzuca z siebie jeden z policjantów. Pozostali kiwają głowami. - Kobiety w policji to pic na wodę! Wejście baby na melinę musi osłaniać ze dwóch chłopów. Nie chciałbym, żeby osłaniała mnie kobieta. Są słabsze, mniej sprawne i wolniejsze - wyliczają mężczyźni i wracają do zajęć. To niezupełnie prawda. - Kobiety często lepiej strzelają do celu, ale ze statycznej pozycji. Gorzej wypadają w strzelaniu dynamicznym, gdy trzeba biec, ukryć się, podejmować szybkie decyzje - przyznaje Trzcińska. Niewiele w nich rywalizacji, chęci walki, podejmowania wyzwania. Ale - jak twierdzi policjantka - można się tego nauczyć.
Na kursie podstawowym dla magistrów wśród 180 osób jest tylko 30 mężczyzn. Taka proporcja utrzymuje się od początku lat 90., kiedy po odejściu z pracy wielu milicjantów brakowało ludzi. Pierwszy raz tak dużo kobiet (424 osoby) przyjęto do policji w 1990 r. W roku następnym padł rekord - 1022 kursantki. Od tego czasu w każdym naborze jest ok. 200 pań. I są to miejsca limitowane. Oczywiście, nieformalnie. Żaden z komendantów się nie przyzna, że nie chce u siebie wielu policjantek, ale one i tak to wiedzą.
Od kilku lat pracą tą jest zainteresowanych więcej kobiet niż mężczyzn. Dzieje się tak w każdej grupie zawodowej, która ulega pauperyzacji. Mężczyźni szukają lepiej płatnej posady, kobiety zostają i zajmują ich miejsca. - Może zarobki nie są wysokie, ale wyższe niż zasiłek, i dla wielu to najważniejsze - mówią funkcjonariuszki.
Dziś niezwykle trudno jest kobiecie znaleźć pracę w policji. Średnie wykształcenie od razu ją dyskwalifikuje. Musi mieć wyższe - najlepiej prawnicze lub związane z resocjalizacją. Mężczyzna może mieć wykształcenie średnie albo nawet zasadnicze, ale jest chętniej zatrudniany. Codziennie do komendy stołecznej wpływa kilkanaście wniosków kobiet o przyjęcie do pracy. W jednym z podwarszawskich powiatów na rozpatrzenie czekają 62 podania (w tym dwa od mężczyzn), a wolne jest tylko jedno stanowisko. Kogo wybierze komendant? - Chcemy kobiet w policji, ale za bardzo je szanujemy, żeby wykonywały taką niebezpieczną pracę. Nie ma co ukrywać, kobiety nie są tak sprawne jak mężczyźni. W służbach interwencyjnych są inne warunki pracy, konieczna jest siła fizyczna. Kobiety trzeba traktować inaczej. Zatrzymanie, przesłuchanie nieletnich, rozmowa z ofiarą gwałtu, prace administracyjne - tak, ale nie służby interwencyjne - mówi Dariusz Janas, rzecznik prasowy stołecznej policji.
Na Węgrzech patrole mieszane nikogo już nie dziwią, w Niemczech kobiety muszą przejść takie samo szkolenie jak ich koledzy. W Polsce oficjalnie też tak jest, ale zakłada się, że policjantka nie musi robić tego samego co policjanci, a nawet że jest to niewskazane. - Co prawda jest u nas funkcjonariuszka, która potrafi dwóch facetów związać jednymi kajdankami, ale to rzadkość - uśmiecha się Dariusz Janas. Przyznaje, iż nie ma pracy zastrzeżonej tylko dla mężczyzn, choć dodaje, że nie wyobraża sobie kobiet w sytuacji wymagającej agresywnego zachowania. - Zgodnie z obowiązującymi przepisami, ubiegający się o przyjęcie do pracy w policji mają równe prawa niezależnie od płci. Kobiety nie są ani dyskryminowane, ani nie korzystają z przywilejów. Zajęcie to wymaga jednak pełnej dyspozycyjności, różnych godzin pracy, niespodziewanych działań doraźnych, co często nie daje się pogodzić z ich obowiązkami rodzinnymi - mówi Antoni Osierda, dyrektor Biura Kadr i Szkolenia Komendy Głównej Policji.


W Belgii wyłącznie policjantki rozdzielają zwaśnionych kibiców na meczach piłkarskich

W Szczytnie można usłyszeć, że wiele kobiet przychodzi do policji z powodu bezrobocia. Ewa od dziewięciu lat pracuje w policji jako sekretarka. Po szkole ma szansę przejść do wydziału kryminalnego. - Jestem matką i najchętniej zajmowałabym się nieletnimi - przyznaje. Ma doświadczenie, wcześniej była pracownikiem socjalnym. Nie chce równości płci, nie pragnie nagłych wezwań, interwencji ani adrenaliny podczas akcji. Zresztą, przyznaje, mąż byłby niezadowolony. - Wiele kobiet chce być policjantkami z prawdziwego zdarzenia i są nimi. Ale wiele godzi się na pozycję pracownika gorszego gatunku. Chcą pracować od siódmej do piętnastej, nie wychodzić na służby, co z kolei ogranicza ich szanse awansu, bo nie mają pełnego doświadczenia zawodowego. Tak naprawdę chcą po prostu wygody kosztem kariery i mniejszych pieniędzy. To czasami jest i dobre, bo nie jest przyjemnie stać z pałami w pierwszym rzędzie naprzeciwko tłumu. I wiele godzi się za taką cenę na ograniczenia ich praw - mówi Walentyna Trzcińska reprezentująca Polskę w Europejskiej Sieci Policjantek - stowarzyszeniu, którego głównym zadaniem jest dążenie do równowagi płci w policji. Bo kobiety - co do tego nie ma wątpliwości - lepiej umieją nawiązywać kontakty, łagodzić konfliktowe sytuacje, rozładowywać napięcie. W Belgii wyłącznie policjantki rozdzielają zwaśnionych kibiców na meczach piłkarskich. 

Więcej możesz przeczytać w 45/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.