Huzar bez skrzydeł

Huzar bez skrzydeł

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zerwanie przez polski rząd umowy z Izraelem dotyczącej uzbrojenia śmigłowca Huzar zbiegło się z odmową wydania zbrodniarza z okresu stalinowskiego Samuela Morela. Choć zbieżność tych faktów jest najprawdopodobniej przypadkowa, może się to przyczynić do pogorszenia budowanych z mozołem, przy dużym zaangażowaniu i dobrej woli obu stron, bardzo dobrych ostatnio stosunków pomiędzy obu państwami.
Zerwanie przez polski rząd umowy z Izraelem dotyczącej uzbrojenia śmigłowca Huzar zbiegło się z odmową wydania zbrodniarza z okresu stalinowskiego Samuela Morela. Choć zbieżność tych faktów jest najprawdopodobniej przypadkowa, może się to przyczynić do pogorszenia budowanych z mozołem, przy dużym zaangażowaniu i dobrej woli obu stron, bardzo dobrych ostatnio stosunków pomiędzy obu państwami.
Rozmowy o możliwości uzbrojenia huzara przez izraelskie firmy rozpoczęły się jeszcze na początku lat 90. Obowiązywał wówczas Cocom, czyli dotyczący m.in. Polski zakaz sprzedaży przez państwa zachodnie najbardziej zaawansowanych technologii. Nasz przemysł zbrojeniowy musiał wówczas szukać wsparcia poza Europą Zachodnią i USA. Znalazł je przede wszystkim w Izraelu i RPA. W 1996 r. Komitet Spraw Obronnych Rady Ministrów zadecydował, że rakieta NT-D będzie podstawowym uzbrojeniem polskiego śmigłowca. W tym czasie Cocom przestał już obowiązywać i lista chętnych do współpracy z naszym przemysłem zbrojeniowym znacznie się wydłużyła. Najpierw ofertę sprzedaży nieco mniej zaawansowanych technicznie, lecz już sprawdzonych, rakiet Hellfire II przedstawił amerykański Boeing. Potem pojawiła się najnowsza wersja francuskiej rakiety Hot. Konkurenci izraelskiego konsorcjum, a przede wszystkim Boeing, rozpoczęli intensywne działania lobbingowe. Amerykanie uznawali wówczas, że sprawa samej rakiety jest już przesądzona na korzyść izraelskiego Rafaela i oficjalnie zabiegali o udział w tzw. integracji huzara, czyli wyposażeniu go w osprzęt elektroniczny. Rafael w tym czasie utworzył wraz z firmami Elbit i El-Op konsorcjum, które miałoby wyłączność na integrację śmigłowca. Izraelczycy twierdzili, że zagwarantowali im to polscy negocjatorzy i za żadną cenę nie godzili się na jakąkolwiek współpracę z Boeingiem. - To był błąd. Zaważył on na dalszym przebiegu negocjacji dotyczących wyposażenia huzara - twierdzi pragnący zachować anonimowość członek polskiego rządu. Podobne oceny pojawiły się w piątkowym wydaniu "Haarec" - opiniotwórczego izraelskiego dziennika.


Kto ponosi winę za fiasko dotychczasowych prac nad polskim śmigłowcem bojowym?

Niebawem poczyniono jednak jeszcze bardziej nierozsądne kroki. Najistotniejszym z nich było podpisanie 13 października, przez mającego urzędować jeszcze tylko przez kilkadziesiąt godzin ministra Wiesława Kaczmarka, porozumienia przewidującego, że wszystkimi pracami dotyczącymi uzbrojenia huzara zajmie się konsorcjum z Izraela. Przy podpisywaniu umowy był obecny Ilan Biran, dyrektor generalny izraelskiego Ministerstwa Obrony, druga pod względem hierarchii osoba w tym resorcie. Jego wizyta utrzymywana była, nie wiadomo dlaczego, w tajemnicy. Tajemnicą było również przygotowanie porozumienia przez ministra Kaczmarka - zaskoczony nim był nawet premier Cimoszewicz. Politycy czekającej na objęcie władzy nowej koalicji nie ukrywali, że zrobią wszystko, by wnikliwie zbadać sprawę. Mówiło się, że ostatecznym celem tych zabiegów będzie unieważnienie dotychczasowych polsko-izraelskich ustaleń. Tak się ostatecznie stało.
Kto ponosi odpowiedzialność za fiasko przygotowywanego od pięciu lat programu? "Jedjot Achronot", największa centrowa gazeta Izraela, zwraca uwagę na liczne słabości ubiegłorocznego porozumienia. Największym błędem było to, że podpisali je członkowie rządów, a nie przedstawiciele zainteresowanych firm. "Haarec" dziwi się, że izraelscy politycy zdecydowali się na finalizację porozumień z ustępującym rządem. W Izraelu mówi się, że prywatna firma Elbit, która odgrywałaby rolę integratora huzara, znana jest, delikatnie mówiąc, z niekonwencjonalnych metod lobbingowych. Czy przypadkiem jest, że wtedy, gdy w Polsce rozstrzygały się sprawy huzara, w Izraelu przebywali polscy "ojcowie" porozumienia, czyli Wiesław Kaczmarek i Leszek Miller? Na dodatek poseł Kaczmarek, na wieść o unieważnieniu umowy, nie ukrywał złości i mówił wręcz o głupocie podejmujących tę decyzję. Bez wątpienia będzie to miało wpływ na losy zapowiedzianego przez polski rząd ponownego przetargu, o ile firmy z Izraela, które straciły już w Polsce kilkanaście milionów dolarów, zdecydują się na przystąpienie do niego.
Co zyskała, a co straciła Polska? Jeśli potwierdzą się deklarowane zalety rakiety NT-D, straciliśmy szansę pozyskania najbardziej zaawansowanej technologii zbrojeniowej. Gdyby zaś było inaczej - oznaczałoby to, że na szczęście uniknęliśmy niepotrzebnych wydatków szacowanych na miliard dolarów. Straciły na pewno Świdnik, Mesko i kilka innych przedsiębiorstw zbrojeniowych, które nadal nie mają zamówień. Być może sokół już nigdy nie przeistoczy się w huzara, a Polska kupi inne śmigłowce bojowe. Nadszarpnęliśmy reputację państwa. Pogorszyły się stosunki między Polską a Izraelem. . 


Więcej możesz przeczytać w 51/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: