Prywatny eksperyment

Prywatny eksperyment

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak zreformować zreformowaną służbę zdrowia
W Poznaniu od kilku miesięcy prowadzony jest jedyny w kraju program prywatyzacji otwartego lecznictwa. Podstawowym jego założeniem jest tworzenie na bazie majątku miejskiego podmiotów niepublicznych (prywatnych), tak by powstałe spółki jeszcze w tym roku podpisały kontrakty z kasą chorych na rok 2000. Poznańska prywatyzacja dotyczy podstawowej opieki zdrowotnej, lecznictwa specjalistycznego oraz diagnostyki.


Przekształcenie systemu ochrony zdrowia obejmuje w Poznaniu ponad 3500 pracowników i prawie 60 przychodni, a skala przedsięwzięcia powoduje określone trudności. Wynikają one zarówno z braku odpowiednich przepisów prawnych i modelowych rozwiązań, jak i z niezrozumienia istoty prywatyzacji oraz niechęci części społeczeństwa (w tym pracowników ochrony zdrowia) do poddawania się kolejnym eksperymentom. Nie bez znaczenia jest opór administracji przed zmianami oznaczającymi ograniczenie jej wpływów. Zasługuje to na szczególną uwagę, ponieważ władza (samorządowa, państwowa), dokonując prywatyzacji, rezygnuje z części swoich kompetencji. Dlatego niejeden wójt, burmistrz czy prezydent zastanawia się przed podjęciem takiej decyzji, gdyż ma świadomość, że osłabi to jego pozycję. Natomiast decydenci skłonni do rozpoczęcia tego procesu nie mają się na kim wzorować i nie wiedzą, dokąd ich to zaprowadzi. Cóż więc w dzisiejszej Polsce oznacza prywatyzacja placówek służby zdrowia oraz jakie korzyści da ona pacjentom i jej organizatorom?
Jednym z głównych problemów reformy jest objęcie jej niewątpliwie słusznymi założeniami (zmiana systemu finansowania oraz zasada "pieniądz idzie za pacjentem") mało elastycznych i niewydolnych struktur dotychczasowego systemu, czyli ZOZ. Publiczne samodzielne zakłady opieki zdrowotnej nie mają się zbyt dobrze. Ich problemy związane są m.in. z niedofinansowaniem z budżetów kas chorych (w Poznaniu sięga ono 30 proc. ubiegłorocznego budżetu), określeniem usług wykonywanych w zakładzie, kłopotami z utożsamianiem się pracowników z firmą (szczególnie wobec widma zwolnień) oraz słabym zarządzaniem. Sprawia to, że mimo zdecydowanie preferencyjnych warunków, publiczne podmioty są mało konkurencyjne wobec placówek prywatnych.
Dotychczasowe preferencje dla państwowych placówek służby zdrowia polegały m.in. na bezpłatnym przyznawaniu im przez organy założycielskie (samorządy) obiektów i ich wyposażaniu. Mimo to - jak podaje Wielkopolska Kasa Chorych - działają one mniej efektywnie niż podmioty niepubliczne. Należy także wziąć pod uwagę, że ZOZ są zwykle monopolistami. A jak wiadomo, nie idzie to w parze ze wzrostem jakości i efektywności usług. W praktyce oznacza to po prostu, że pacjent niezadowolony z opieki w danej poradni może ją zmienić na inną, podlegającą, niestety, temu samemu ZOZ. Ponadto, choć kasy chorych płacą zakładom opieki w zależności od liczby zadeklarowanych pacjentów, te nie stosują tej metody wobec swojego personelu, któremu jest często prawie wszystko jedno, czy przyjmie dwóch, czy dwudziestu pacjentów. Kilka miesięcy temu Wielkopolska Kasa Chorych podawała, że zarówno lekarz, z którego usług korzysta tylko 80 pacjentów, jak i mający pod opieką 2500 osób otrzymywali z kasy ZOZ podobne wynagrodzenie. Trudno w tych warunkach motywować lekarzy do lepszej pracy.
Należy podkreślić, że prywatyzacja usług zdrowotnych nie oznacza ich odpłatności. Chodzi tylko o to, że świadczone będą przez podmioty prywatne (niepubliczne), a nie - jak dotychczas - państwowe. Rozbicie monopolu ZOZ umożliwi powstanie wielu mniejszych jednostek rzeczywiście dbających o pacjenta. Pojawi się rynek usług i konkurencja - dwa podstawowe warunki decydujące o jakości świadczeń. Dla podmiotów prywatnych decyzja pacjenta o zmianie lekarza może mieć poważne skutki finansowe (mniejsza kwota przekazywana z kasy chorych) i dlatego wydaje się, że coraz bardziej będą one dbać o zaspokojenie potrzeb klientów. Ten stosunkowo prosty mechanizm powinien doprowadzić po pewnym czasie do wyraźnego wzrostu jakości, dostępności i zakresu usług. Pacjenci będą wybierać lekarzy, którzy zajmą się nimi w wygodnych dla nich terminach, zapewnią więcej świadczeń, dotrą z informacją do domu itp. Proces ten z pewnością nie dokona się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w pierwszych dniach po zmianie właścicieli ośrodków zdrowia. Relacja pacjent-instytucja (ZOZ) zostanie zastąpiona relacją pacjent-lekarz (pielęgniarka), co umożliwi bliższy, a dzięki temu lepszy kontakt z chorym.
Ochrona zdrowia jako dziedzina gospodarki nadal jest niedoinwestowana i potrzebuje kapitału, by rozwinąć skrzydła. Większość obiektów zajmowanych przez jednostki publiczne wymaga remontu lub nawet poważnych inwestycji. Prywatyzacja umożliwi lepsze wykorzystanie majątku oraz dopływ kapitału, co powinno poprawić jakość usług. Dla pacjenta nie będzie miało znaczenia, czy leczy się w przychodni publicznej, czy prywatnej, jeśli świadczenia są tam bezpłatne i na wysokim poziomie. Prywatyzacja jest również korzystna dla pracowników służby zdrowia, którzy zaczną wreszcie mieć wpływ zarówno na warunki pracy, jak i na sprawy finansowe. Pieniądze, które obecnie pochłania nadmierne zatrudnienie, rozbudowana administracja czy nieefektywne zarządzanie, można będzie przeznaczyć na wynagrodzenia i inwestycje.
W związku z ustawowymi zadaniami samorządu terytorialnego, który jest odpowiedzialny za organizację ochrony zdrowia na swoim obszarze, przeprowadzenie prywatyzacji napotyka problemy. Ale korzyści z niej wynikające (pierwszy etap będzie dotyczyć usług i ograniczonej sprzedaży majątku) skłaniają do rozważenia tej koncepcji. Za ograniczeniem przeznaczania pieniędzy publicznych (państwowych czy samorządowych) na ochronę zdrowia przemawiają zarówno argumenty natury ideowej, jak i powody racjonalne. Do pierwszych należy stwierdzenie, że wszelkie nieuzasadnione ingerencje na rynku zakłócają jego funkcjonowanie. Oznacza to, że wszędzie tam, gdzie można uniknąć interwencjonizmu państwa, należy to robić. Argumentem racjonalno-praktycznym jest brak pieniędzy. Dlatego właśnie państwo (samorząd) musi wyraźnie określić, jakie sfery życia społecznego będzie finansowo wspierać, a z których stopniowo będzie się wycofywać. W Poznaniu otwarte lecznictwo zaliczyliśmy do usług, które będą się rządzić prawami rynku i nie będą wymagać interwencji ze strony samorządu.

Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.