Aniołki Harrisa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak przez Internet zafundować sobie ładne potomstwo?
66-letni Ron Harris z kalifornijskiego Malibu - na co dzień fotograf pięknych modelek i autor erotycznych filmików dla telewizyjnej wersji "Playboya" - wpadł na niecodzienny pomysł. Za pośrednictwem Internetu oferuje komórki jajowe fotografowanych piękności. Za cenę od 15 tys. do 150 tys. dolarów można na jego internetowej aukcji kupić szansę na piękne potomstwo. Warunki transakcji są proste. Komórkę jajową wybranej dziewczyny otrzymuje chętny, który złoży najwyższą ofertę. Wybranka zaś ("w wieku od 18 do 30 lat, piękna i zdrowa") dostaje 15 proc. zaliczki w chwili rozpoczęcia kuracji hormonalnej. Pozostała kwota spływa na jej konto w dniu chirurgicznego wycięcia komórki jajowej. Płacący za komórkę dodatkowo musi mieć do dyspozycji 20-50 tys. dolarów na pokrycie kosztów związanych z tzw. asystowaną reprodukcją. Na tym jednak nie koniec. Jak zaznacza sam Ron Harris, decydujący się na zakup komórki tatuś "musi posiadać znaczące zasoby materialne, by dzieci urodzone z zakupionych komórek miały zapewnione życie spokojne i dostatnie".
- Nie uważam się za kogoś, kto jak naziści podczas II wojny światowej chce wyprodukować perfekcyjną rasę. Sądzę natomiast, że to największy biznes nadchodzącego wieku. Piękno jest bowiem wartością, odbiciem zdrowia, długiego życia i wynikających zeń możliwości - broni się przed atakami krytyków Harris. Szybko jednak dodaje, że na dziewczętach on sam nie chce zarabiać, a jego wynagrodzenie (20 proc. kosztów transakcji) jest wliczane w cenę, za którą dziewczyna godzi się sprzedać komórkę jajową. Zapowiada też realizację swego kolejnego złotodajnego pomysłu: sprzedaży - również drogą internetową - spermy pięknych młodzieńców. W tym wypadku całą gotówkę, czyli 10-50 tys. dolarów, miałby jednak otrzymać dawca.
- To darwinizm końca XX wieku - mówi o swej najnowszej działalności Ron Harris, ojciec trojga dzieci i dziadek dla kolejnej trójki, mający na swym koncie cztery śluby i tyleż rozwodów. Prekursor "nowego trendu" stara się zrobić wszystko, by nie przylgnęła doń etykieta handlarza żywym towarem. Ten były hodowca koni arabskich od ponad 40 lat jest uznanym fotografem mody i reżyserem, laureatem niemal 450 branżowych nagród i odkrywcą wielu supermodelek. Jego zdjęcia, zwłaszcza te wykonywane w latach 80., trafiały na okładki tak znanych magazynów, jak "Vogue", "Elle" czy "Cosmopolitan", a wśród fotografowanych kobiet były Lauren Hutton i aktorka Cybill Shepherd. Harris przyznaje się także do wyreżyserowania trzynastu godzinnych filmów dla "Playboya" i zapowiada wydanie książki pod tytułem "Naked Truth" ("Naga prawda"). Ten ostatni projekt - jak podkreśla z dumą autor - ma służyć "ukazaniu roli piękna i wyjaśnieniu, w jaki sposób posiadanie tej wiedzy może pomóc każdemu z nas w osiągnięciu szczęścia".
Kim są dawczynie? Większość z nich chce pozostać anonimowa. Tylko dwie zgodziły się udzielić wywiadu i ujawnić nazwiska. Jedna z nich to 25-letnia Nicole Newman, studentka Santa Monica College. Nie ma wprawdzie polskiego imienia ani nazwiska, ale pod zdjęciem uśmiechniętej brunetki na stronie aukcyjnej Harrisa widnieje taka oto wizytówka: "Wiek 25 lat, wymiary 86-63-91. Matka ma lat 45, babcia - 79. Pochodzenie: polska Żydówka. Zawód: studentka, aktorka, piosenkarka, komediantka, modelka. Niezamężna. Powód wzięcia udziału w aukcji: ukończyć college, być niezależną od mężczyzn". Oferuje komórkę jajową za cenę wywoławczą 30 tys. dolarów. Newman obliczyła, że nauka w college?u będzie ją kosztować co roku ok. 28 tys. dolarów. Jeśli więc każdego roku sprzeda jedną komórkę jajową za 30 tys. dolarów, to skończy studia bez długów.
Oferta zdjęciowa 26-letniej Misty-Lee McFern, opatrzona jest adnotacją: "Wymiary 86-60-89. Matka ma 48 lat, babcia - 64. Pochodzenie: amerykańsko-niemiecko-irlandzkie. Zawód: studentka, aktorka, modelka. Zamężna, pięcioletnia córka". - Wolę zrobić to, niż pozować do "Playboya" czy "Penthouse?a" - tłumaczy Misty. - Chcę mieć własny dom i nie mieszkać do końca życia w ciasnym kalifornijskim mieszkanku. Jeśli sprzedam komórkę, będzie mnie stać na normalne życie. McFern przyznaje, że życie aktorki do wynajęcia nie jest łatwe. Ostatnio brała udział w konkursie piękności zorganizowanym przez firmę produkującą środki do opalania. - Zajęłam czwarte miejsce i zarobiłam 100 dolarów - wspomina McFern. W gronie uczestniczek aukcji jest też 20-letnia Rumunka, najtańsza na liście - z ceną wywoławczą 15 tys. dolarów za komórkę. Żadna z dawczyń nie miała pojęcia o tym, jak skomplikowany jest proces przekazania komórki odbiorcy. Obejmuje on m.in. kilkutygodniową kurację hormonalną i zabieg chirurgiczny, podczas którego pobiera się od dawczyni 8-10 komórek jajowych. - To nie jest tylko pozbawiony ryzyka zabieg kosmetyczny - mówi Diane Aronson, dyrektor kliniki Resolve, w której leczy się bezpłodność. - Każda z dziewcząt powinna przejść specjalistyczne badania genetyczno-ginekologiczne. Od chwili ogłoszenia pomysłu sprzedaży komórek jajowych ośmiu dziewczyn internetową stronę Harrisa odwiedziło ponad 7 mln ciekawskich. Oferty złożyło jednak tylko kilkunastu, a najwyższa z nich opiewa na 42 tys. dolarów i pochodzi od 40-letniej producentki telewizyjnej. Beth (prosi, by nie używać jej nazwiska) tak wyjaśnia powód złożenia oferty: - Najważniejsze było znalezienie dawczyni, która jest do mnie podobna, bym nie musiała wszystkim tłumaczyć, dlaczego dziecko jest do mnie niepodobne.
Zwolennicy aukcji - podobnie jak sam Harris - argumentują, że amerykańskie prawo zabrania sprzedaży jedynie ludzkich organów. Dr James Lemons, członek Amerykańskiego Komitetu Akademii Dziecięcej i Niemowląt, zgadza się, że pomysł Harrisa może dziś szokować, ale za kilka lat nie będzie wzbudzał żadnych kontrowersji. - W 2003 r. powstanie dokładna mapa genetyczna człowieka, dzięki której lekarze będą mogli diagnozować i leczyć wiele chorób już u kilkudniowego płodu. Najpóźniej za 50 lat inżynieria genetyczna będzie dniem powszednim. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby w nadchodzącym stuleciu więcej było dzieci z probówek niż poczętych w łóżkach rodziców - mówi Lemons. Jego zdaniem, rządy wielu krajów będą już wkrótce nalegały na usankcjonowanie genetycznego modyfikowania człowieka, chcąc obniżyć koszty opieki zdrowotnej.


Aukcja komórek jajowych zwabiła na internetową stronę Harrisa siedem milionów ciekawskich

Tymczasem krytycy sprzedaży komórek jajowych z Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycyny Reprodukcyjnej (ASRM) uważają, że aukcja jest "niesmaczna i nieetyczna". - Tylko wzbudza pozbawione realizmu nadzieje u przyszłych rodziców i komercjalizuje proces, który do tej pory był w gestii dobrowolnych dawców - oburza się Sean Tipton z ASRM. George Annas, profesor prawa zdrowotnego z Boston University i członek Komisji Etycznej ASRM, podkreśla: "Wystarczy popatrzeć na dzieci pięknych kobiet, które wcale nie odziedziczyły urody po matce. Jedynie sklonowanie pięknej kobiety gwarantuje, że dziecko będzie piękne". Z podobnym przesłaniem do ewentualnych nabywców komórek zwraca się Nancy Etcoff, autorka książki "Przetrwanie dla najpiękniejszych: nauka bycia pięknym". Ostrzega, że kupujący komórki jajowe ślicznotek nie mogą mieć żadnej pewności, że ich dzieci odziedziczą zalety matek. Dziś, gdy ucichły już pierwsze emocje związane z internetową sprzedażą, coraz głośniej mówi się o tym, że aukcja komórek jajowych jest po prostu genialnym sposobem reklamy kokosowego biznesu jej autora. Całość sprowadza się bowiem do oferowania internautom czternastu (!) płatnych stron ze zdjęciami na pograniczu pornografii. W pierwszych dniach po pojawieniu się strony Harris Angels (Aniołki Harrisa) - odwołanie do popularnego w latach 70. amerykańskiego serialu telewizyjnego - każdy chętny do udziału w aukcji komórek jajowych otrzymał elektroniczne zaproszenie do odwiedzenia pornograficznych stron Harrisa. Kiedy sprawa trafiła na łamy prasy, Harris natychmiast zablokował dostęp do "nagich" stron, by - jak później stwierdził - "internauci koncentrowali się na samej aukcji".
Nie minęło kilka dni, gdy opinią publiczną wstrząsnęła kolejna wieść. W niektórych dawczyniach komórek stali bywalcy internetowych stron z winietą "tylko dla mężczyzn" rozpoznali pornomodelki. - Kiedy usłyszałem o Harris Angels, natychmiast pomyślałem, że to genialny sposób, by przyciągnąć ludzi na stronę internetową. Szkoda, że nie wpadłem na to pierwszy - komentuje rewelacje Humphrey Knipe, prowadzący stronę internetową z erotycznymi zdjęciami fotografa Suze?a Randalla. Dostęp do kontrowersyjnych stron Harrisa był bezpłatny tylko przez pierwsze 24 godziny. Teraz miesięczny abonament kosztuje 24,95 dolara. Zarobek Harrisa łatwo policzyć, gdyby na uczestnictwo w aukcji zdecydował się choćby 1 proc. z 7 mln internautów, którzy odwiedzają jego strony. - Z punktu widzenia prawa interes jest jak najbardziej legalny - mówi Rich Cleland, prawnik z Federalnej Komisji Handlowej. - Zainteresowani wzięciem udziału w aukcji muszą jednak bardzo uważać - dodaje specjalizujący się w przestępstwach komputerowych Chris Painter z biura prokuratora Los Angeles. - W wypadku dużych internetowych transakcji finansowych często mamy przecież do czynienia z oszustwem.


Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.