Podatki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ciężary na rzecz budżetu musi wyznaczać ustawa, a nie jej mgławice interpretacyjne
Było to bardzo dawno temu - latem 1998 r. Z grupą posłów AWS złożyliśmy do laski marszałkowskiej Pakiet Trzech Praw, regulujący trzy sfery: własności, rynku i podatków. Kilkunastu legislatorów ze ścisłej czołówki krajowej przygotowało za pieniądze polskiego biznesu dwanaście ustaw porządkujących nasze życie gospodarcze. Nie chcieliśmy kontrować wysiłków rządu i gdy pojawiły się ustawy rządowe wycofaliśmy nasze ustawy z porządku obrad Sejmu. Zrobiliśmy to z pełną świadomością. Krytyka płynąca z resortów odpowiedzialnych za określone prace legislacyjne była zgodna z zasadą, którą Amerykanie streszczają skrótem NIH (Not Invented Here - nie tu wymyślone). Polska bezinteresowna (i ato- destrukcyjna) zawiść sprowadza się do tego, że każda rzecz jest zła, gdy nie rodzi się w głowie krytykującego. Dotychczas - mając nieograniczone środki materialne i potencjał ludzki - rząd przygotował może pięć spośród ustaw, które tworzyły Pakiet Trzech Praw. Ostatnio, jako zdyscyplinowany poseł AWS uczestniczyłem w ponurym spektaklu zwanym debatą podatkową. W państwie prawa, w wolnej Polsce, przegłosowaliśmy przewagą jednego lub paru głosów (wobec prób zerwania kworum przez opozycję) ustawy podatkowe. Pogwałciliśmy jednocześnie podstawową regułę: oddzielenia gospodarki od polityki.
Dyskusja przez te stracone 18 miesięcy koncentrowała się na progach podatkowych. Powiedzmy sobie jasno, co zostało w tym sporze zaprzepaszczone na kolejne miesiące i co nasze trzy projekty poselskie bardzo wyraźnie określały, nie wchodząc w ogóle w drugorzędną materię, na której skupili się skłóceni koalicjanci. W Pakiecie Trzech Praw zajęliśmy się ordynacją podatkową gwarantującą wolność przedsiębiorstw i obywateli oraz zeuropeizowaliśmy podatki, dzieląc je na podatek od dochodów osobistych i podatek od przedsiębiorstw. Sześciomiesięczne wakacje prawne (vacatio legis) każdej zmiany podatków oraz ograniczenie arbitralnej i dyskrecjonalnej decyzji urzędnika skarbowego były kamieniami węgielnymi ordynacji podatkowej. Jeśli chcemy ograniczyć korupcję, to ciężary na rzecz budżetu muszą być wyznaczone samą ustawą, a nie jej mgławicami interpretacyjnymi. Jest publiczną tajemnicą, że do dziś w dominium samego ministra Balcerowicza, deklarującego walkę z korupcją, urzędnicy zarabiają na kursach szkoleniowych obejmujących... podatki. Można by je nazwać dokształcaniem w majestacie władzy.
Sejmowy spór o podatki toczył się wokół unikowego kompromisu: każdemu środowisku trochę dać i trochę zabrać. Naprawdę zaś potrzebujemy zrozumiałej konstrukcji i trwałych zasad podatkowych przy zmiennych parametrach dostosowanych do aktualnej sytuacji gospodarczej. W tym jałowym sporze umknęła rzecz najważniejsza: podatki mają premiować produkcję i tworzenie miejsc pracy, a obciążać konsumpcję. Co jest proste dla obywatela, jest też skuteczne dla fiskusa.
Więcej możesz przeczytać w 48/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.