W stylu retro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wedle ustaleń NATO, każdy kraj członkowski powinien wydawać na obronę nie mniej niż 2,1 proc. PKB
Polska spełnia ten warunek, co nie znaczy, że nasza armia zbliża się do standardów NATO. Wręcz przeciwnie, uzbrojenie większości jednostek staje się coraz bardziej przestarzałe. W tym roku MON otrzymało na zakupy nowego sprzętu ok. 930 mln zł. Potrzeby są ogromne - nie mamy nie tylko samolotów, ale także innego niezbędnego w pakcie wyposażenia.
Praktycznie wszystkie polskie jednostki, także wydzielone do sił NATO, są wyposażone w broń z czasów, gdy byliśmy członkiem Układu Warszawskiego. Znaczna jej część oraz na przykład niektóre czołgi, samoloty i wozy bojowe czy radary nie odbiegały wówczas od średnich standardów europejskich. Od rozpadu układu minęło już niemal dziesięć lat i nasze czołgi T-72, wozy BWP-1, samoloty SU-22 i MiG-23 po prostu się zestarzały. Wymagań NATO nie spełniają teraz nawet najnowocześniejsze wówczas MiG-29, choć część z nich poddano pobieżnej modernizacji. Standardy paktu dotyczą bowiem nie tylko grubości pancerza, mocy silników bądź zasięgu strzelania, lecz także możliwości komunikowania się sztabów i dowództw, jednolitych parametrów sprzętu łączności, możliwości wzajemnej identyfikacji samolotów i śmigłowców, zgodności map i systemów przesyłania zaszyfrowanych wiadomości itp. Nietrudno znaleźć winnego tak wielkich zaniedbań. Są nim pieniądze, a raczej ich brak. Już kilkakrotnie padały deklaracje, że w celu chociażby zahamowania degradacji polskiego systemu obronnego wydatki powinny wzrosnąć do 2,5-2,8 proc. PKB. Potem jednak, gdy okazywało się, że oprócz armii na pieniądze z państwowej kasy czekają również inne sektory, wracano do poziomu minimum minimorum, czyli 2,1 proc. PKB. NATO-wski standard jest wystarczający, ale tylko dla armii dobrze uzbrojonych. Nasza nie zalicza się do takich. Jeśli nie zwiększymy wydatków na obronność, nigdy nie staniemy się rzeczywiście pełnoprawnym członkiem paktu.
Jeszcze w tym roku Ministerstwo Obrony przeznaczy na zakupy sprzętu do identyfikacji samolotów (system swój-obcy) ok. 78 mln zł. W przyszłorocznym budżecie MON (mniejszym od bardzo skromnych oczekiwań o 1,4 mld zł) na zakup nowego uzbrojenia przewidziano ok. 1,3 mld zł. Około pół miliarda złotych będzie kosztował sprzęt łączności oraz rozpoznania i walki elektronicznej (dysponowanie nim jest warunkiem choćby symbolicznej koegzystencji z NATO). Można się także spodziewać rozpoczęcia prac nad produkcją armatohaubicy Chrobry oraz rozpisania przetargu na nowoczesny transporter kołowy. I to w zasadzie wszystko. Być może rząd zatwierdzi plan zakupów sprzętu do roku 2006. Najprawdopodobniej będzie to jednak kolejny spis życzeń MON, których jak zwykle nie da się zrealizować. Czy więc zawsze będziemy armią NATO w stylu retro?

Więcej możesz przeczytać w 48/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.