Rocznice

Dodano:   /  Zmieniono: 
Między 13 grudnia 1981 r. a "okrągłym stołem" przetrącono kręgosłup społeczeństwa i skutki tego schorzenia odczuwamy do dziś
W połowie grudnia przypada wiele smutnych rocznic - wprowadzenia stanu wojennego, strzałów w KWK "Wujek", strzałów na wybrzeżu w 1970 r. Wszystkie mają wspólną cechę - pokazują, jak komunistyczne władze rozmawiały ze społeczeństwem. Wojskowi mierzą siłę liczbą dywizji, jakością strategicznie umiejscowionych stanowisk ogniowych. Clausewitz powiadał, że wojna to prowadzenie polityki innymi środkami. Wymienione działania, których rocznice obchodzimy, to prowadzenie militarnymi środkami złej polityki. I złej nie tylko dlatego, że zła jest każda przemoc, ale dlatego, że nieskutecznej i (w konsekwencji) szkodliwej dla wykonawcy.

Co nam przyniosło doświadczenie 1970 r.? Przede wszystkim nauczyło strajkować. Kiedy tłum wylega na ulice, pali komitety, jest zbiorowością nie tylko groźną, ale i bez twarzy. Władza nie ma innego wyboru niż użycie siły. Co innego komitety strajkowe w zakładach - te mogą wyłonić reprezentację, z którą można toczyć rozmowy. Tego nas nauczył rok 1970 i temu, że wyciągnęliśmy wnioski z własnych błędów, należy zawdzięczać taki a nie inny przebieg sierpnia dziesięć lat później. W 1970 r. nie tylko lud uczył się na błędach, uczyła się też władza. Gierek miał mocno zakodowane, że grupa, która strzela do robotników, rewoltę co prawda zdusi, ale też straci władzę. Dlatego po dziesięciu latach ekipa Gierka, we własnym interesie, wolała negocjacje od rozwiązań siłowych. Jakie natomias wnioski wyciągamy z grudniowych dni 1981 r.? Po pierwsze takie, że lata 1981-1989 były dla Polski czasem straconym. To wszystko, co zostało zrobione w 1989 r., mogło być zrobione osiem lat wcześniej. Zrobione z większym społecznym poparciem, z większym entuzjazmem i mniejszym kosztem. Dobrze mówi stare przysłowie, że kto szybko daje, ten dwa razy daje. Ta refleksja wydaje się być tym bardziej istotna, że nawet ubiegłe dziesiątki lat komunizmu nie wykopały takich społecznych przepaści jak okres między 13 grudnia a "okrągłym stołem". Przetrącono wtedy kręgosłup społeczeństwa i skutki tego schorzenia odczuwamy do dziś. W grudniu 1981 r. nie było żadnego zagrożenia sowieckiego. Nie było pytań: "Wejdą, nie wejdą?". Oni już byli od czterdziestu lat. Rosja była wtedy zaangażowana w wojnę w Afganista- nie - a Rosjanie nie lubią prowadzić wojen na dwa fronty. Jaruzelski miał więc do wyboru: albo się oprzeć na narodzie w sojuszu z "Solidarnością", albo na rozdawcach łask z Kremla. Uczynił to drugie i na kilka lat wsadził nas do politycznej zamrażarki. Popełnił jeszcze jeden błąd. O polityce myślał w kategoriach wywiadowcy. Wywiadowca w każdym widzi agenta, według niego nic nie dzieje się samo z siebie, lecz z czyjejś agenturalnej inspiracji. Wystarczy - myślał - internować parę tysięcy przywódców, a groźna "Solidarność" zniknie z powierzchni ziemi. Nie wpadł na pomysł, że ten związek zawodowy reprezentuje rzeczywiste dążenia społeczne, że artykułuje ludzkie potrzeby. Dopóki zatem owe dążenia i potrzeby nie zostaną zaspokojone, dopóty ten związek będzie istniał. I tak też się stało. Stan wojenny i symbolizowana przezeń polityka przegrały wiosną 1982 r. Z jednej strony, przez kraj przetoczyła się fala manifestacji, mimo że większość przywódców była za kratkami. Z drugiej zaś strony, okazało się, że obecność komisarza wojskowego w zakładzie pracy nie wpływa dobrze na produkcję - wręcz przeciwnie. Te dwa powody wystarczyły, by było wiadomo, kto wygrywa, kto przegrywa, choć jeszcze obowiązywała godzina milicyjna, a gdzieniegdzie stały skoty. Reszta - a tej reszty było siedem lat - to tylko ślepy upór władz i właściwa marksistom wiara w cuda. Historia jest nauczycielką życia tylko dla tych, którzy chcą się uczyć. Wyobrażam sobie następujące prace domowe do odrobienia. Dla NSZZ "Solidarność" - zamyślenie się nad tym, czy dobrze reprezentują interes pracowniczy. Dla polityków - chwila refleksji, czy dobrze rozpoznają wyzwania swego czasu. Dla zwolenników "spiskowej wersji dziejów" wietrzących wszędzie agentów - chwila zastanowienia nad tym, czy to rzeczywiście najważniejsze. Dla historyków - zamyślenie się nad naszymi dziejami.
Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.