Wolny Królewiec

Wolny Królewiec

Czy obwód kaliningradzki stanie się częścią obszaru gospodarczego UE?
- Nie ma innej możliwości: obwód kaliningradzki zachowa polityczną zależność od Moskwy, kultu-rowe kontakty z Rosją, ale ekonomicznie będzie związany z Unią Europejską. Przybliżanie się do UE trwa już lata, proces ten można najwyżej opóźniać, ale nie można go zatrzymać - uważa Jurij Matoczkin, były gubernator obwodu i jeden z twórców Specjalnej Kaliningradzkiej Strefy Ekonomicznej. - Rozwiązania sprzyjające integracji całego regionu mają także objąć obwód kaliningradzki. Możliwe jest stworzenie na tym obszarze specjalnej strefy bezwizowej lub wolnego handlu - ocenia Günter Verheugen, komisarz ds. rozszerzenia UE.

Unia podjęła dyskusję na temat przyszłości obwodu ze względu na jego położenie geograficzne. Trudno sobie wyobrazić, by w przyszłości możliwe było odgrodzenie od kontynentu skrawka ziemi leżącego na północ od Olsztyna systemem kontyngentów i wiz. I choć gospodarka obwodu nadal nie funkcjonuje najlepiej (obroty w handlu międzynarodowym wynoszą 1,4 mld USD rocznie i działa tu tylko około tysiąca spółek joint venture), tempo jej rozwoju jest imponujące.
Dziesięć lat temu Królewiec przypominał zdewastowane syberyjskie miasteczko - brud, zapaść gospodarcza, bieda. Dramat pogłębiała obecność rosyjskich żołnierzy, których liczbę oceniano na 500-800 tys. (w tym czasie cała polska armia liczyła niewiele więcej niż 200 tys. wojskowych). Obwód przez pięćdziesiąt ostatnich lat był strefą zamkniętą dla cudzoziemców, większość cywilów pracowała na potrzeby armii. - To, czego dokonali kaliningradczycy w ciągu ostatnich kilku lat, zasługuje na podziw - podkreśla Andrzej Janicki-Rola, konsul RP w tym mieście. Siedem lat temu Moskwa uznała, że dalsze traktowanie obwodu jako gigantycznych koszar przyklejonych do północnej granicy Polski jest zbyt drogie i w dodatku pozbawione sensu z militarnego punktu widzenia. Powołano specjalną strefę ekonomiczną i rozpoczęto przenoszenie jednostek wojskowych w głąb kraju lub ich likwidację. Ponadto w Kaliningradzie podatki są niższe niż w Rosji (i Polsce), wprowadzono także ulgi dla inwestorów oraz ulgi celne. - Dzięki temu bardzo szybko udało się nam zlikwidować jedną z największych rosyjskich bolączek: brak towarów w sklepach - ocenia Walerian Jurow, szef departamentu współpracy gospodarczej z zagranicą.
Kaliningradczycy, jak wcześniej Polacy, ruszyli za granicę. Dziś liczba odwiedzających nasz kraj mieszkańców obwodu jest dwukrotnie wyższa od liczby podróżujących do krajów byłego ZSRR. - Polski nie odwiedzili tylko najbardziej zatwardziali domatorzy - mówi Władimir Lisycyn, wicemer Kaliningradu. - Korzyści z tych wyjazdów były dwie. Pierwsza to nowe kontakty biznesowe, które pozwoliły ludziom przestać żyć na garnuszku państwa i zacząć zarabiać na siebie - ocenia Eduard Michajłow, były kapitan żeglugi wielkiej, zajmujący się obecnie konsultingiem. - Drugi zysk jest trudny do przecenienia. Ludzie zaczęli podpatrywać najlepsze zagraniczne rozwiązania, styl życia i próbowali zaszczepić tutaj to, co im się spodobało. Na własne oczy widzieli, że warto. Przekonywał ich między innymi sukces Polski.
Zadaniem Waleriana Jurowa jest nawiązywanie i podtrzymywanie kontaktów gospodarczych Kaliningradu z innym zachodnimi ośrodkami. Miasto, wykorzystując umowy o współpracy między samorządami, utworzyło sieć oficjalnych i nieoficjalnych przedstawicielstw w całej Europie, w tym w Brukseli. - To wszystko nie działa jeszcze tak, jak powinno. Inwestycji jest niewiele z powodu niestabilnej sytuacji politycznej i gospodarczej w całej Rosji - wyjaśnia Jurow. - Ale to się zmieni, gdy znikną najgorsze skutki rosyjskiego kryzysu.
Spostrzeżenia Waleriana Jurowa potwierdza Jan Adamczyk, polski biznesmen prowadzący w Kaliningradzie sklep i biuro obrotu nieruchomościami. Wprawdzie z powodu niestabilności sytuacji politycznej w Rosji w obwodzie ciągle dominuje handel oparty na zasadzie "sprzedawaj jak najwięcej, inwestuj jak najmniej", ale poważny biznes gotowy jest do zmiany strategii. Zaczęło BMW, uruchamiając tam montownię aut. - Zmiany widzę choćby w sposobie obrotu nieruchomościami - mówi Adamczyk. - Pięć lat temu nawet za nieduże pieniądze można było tu kupić niemal wszystko. Dziś żadne sumy nie wystarczą na przyzwoitą działkę czy plac, bo zostały one wykupione przez biznesmenów o angielskich i niemieckich nazwiskach.
- Ułatwienia dla inwestorów i ulgi celne spowodowały znaczną imigrację mieszkańców z głębi państw byłego ZSRR do Kaliningradu. Jest to atut, bo nie mamy do czynienia z uciekinierami, ale biznesmenami przyjeżdżającymi tu ze sporymi pieniędzmi zarobionymi czy to w Rosji, czy Uzbekistanie. Przywożą oni nowy kapitał: umiejętności, kontakty i znajomość rynków w ich kraju - zauważa Władimir Lisycyn. Dzięki nim obwód pracuje w znacznym stopniu na rzecz obcych rynków, co sprawia, że miasto jest znakomitym miejscem kontaktów biznesowych.
Andrzej Janicki-Rola zwraca jednak uwagę, że ma to niewielkie znaczenie dla sposobu myślenia większości mieszkańców obwodu. Zmiany przyniosą efekt po wielu latach, dziś ciągle żyje się tutaj ciężko. Średnie zarobki obywateli nie przekraczają 400 zł miesięcznie, natomiast w sklepach obowiązują ceny zbliżone do polskich. W zasadzie prócz wódki, papierosów i benzyny żadnego towaru nie opłaca się miejscowym przemytnikom przewozić przez granicę na większą skalę (nazywani oni są czełnokami - od rosyjskiego słowa czełno, oznaczającego czółenko, część maszyny dziewiarskiej poruszającą się stale w tę i z powrotem). - Bardzo dziękuję polskim władzom za wkład w rozwój obwodu kaliningradzkiego, czyli za to, że utrzymują tak wysokie ceny wódki i papierosów - śmieje się Anna, czełnoczka.
W Kaliningradzie żyje 500 tys. osób, czyli połowa mieszkańców obwodu. Miasto skupia 80 proc. mocy wytwórczych regionu. Kto tutaj nie znajdzie porządnej pracy, nie znajdzie jej nigdzie. W kołchozach o tym, by mieć do dyspozycji 50 zł miesięcznie, można tylko marzyć. Żeby żyć, ich mieszkańcy muszą handlować. To uboczny skutek nastawienia całej polityki gospodarczej na handel i transport. - Mimo kryzysu w Rosji, udało się nam dzięki temu w krótkim czasie stworzyć w Kaliningradzie podstawy do rozwoju biznesu. I zostało to zauważone w Europie - komentuje Walerian Jurow. - Obwód jest w wyjątkowej sytuacji, która wymaga specjalnych rozwiązań. Mam na myśli ulgi celne, wizy i politykę transportową. Będziemy o tym dyskutować - twierdzi Chris Patten, członek Komisji Europejskiej odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe. Moskwa na podobne propozycje zareagowała milczeniem. Analitycy uważają, że nie jest to zła odpowiedź: gorszą byłyby protesty. Günter Verheugen zapowiedział, że kaliningradczycy mogą liczyć na poruszanie się w ramach UE bez wiz, i nie wykluczył, iż w przyszłości unia traktować może obwód w sposób uprzywilejowany w porównaniu z innymi państwami byłego ZSRR. Europa już uwierzyła w umiejętności i możliwości mieszkańców tego regionu. Paradoksalnie: nam może to przynieść straty, nie korzyści.
- Sześć lat temu polskie obroty z obwodem były trzykrotnie większe niż naszych zachodnich sąsiadów. Dziś Niemcy nas wyprzedzają - mówi Andrzej Zbucki, konsul handlowy RP w Kaliningradzie. - Nasze firmy nie stosują odpowiedniej strategii handlowej, nie przyzwyczają rynku do polskich produktów, niechętnie godzą się na przetwarzanie półproduktów czy choćby konfekcjonowanie produktów na terenie obwodu. Przewiduję, że nasze obroty z Kaliningradem będą, niestety, malały. Powinniśmy zrobić wszystko, by na dążeniu tego obszaru do Europy nie stracić, lecz zyskać.



Więcej możesz przeczytać w 7/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.