Wampiry informacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Agentura w porządku encyklopedycznym
 


Książka jest gruba (586 stron dużego formatu), encyklopedyczna, fakty prezentuje chronologicznie. Mogę jednak zapewnić, że wydane przez Czytelnika opasłe "Dzieje szpiegostwa" Janusza Piekałkiewicza nikogo nie znudzą. Tę "encyklopedię" czyta się jak barwną opowieść o historii, przygodach i ciekawych, choć moralnie dwuznacznych ludziach.


Można ją czytać w dowolny sposób. Po kolei, żeby zrozumieć, czym było szpiegostwo w różnych epokach, jak bardzo się zmieniało, jakim celom służyło. Można też sięgnąć do określonego fragmentu historii, żeby poznać ukryte sprężyny wpływające na bieg wypadków, lub zainteresować się osobowościami wielkich agentów, bo jest to temat pasjonujący nie tylko od strony historycznej, ale także psychologicznej. Wraz z rozwojem nowoczesnej techniki szpiegowanie stawało się coraz bardziej przygodą związaną z nauką, odkryciami, wykształceniem. "Dzieje szpiegostwa" opowiadają o epokach odległych. "Państwo faraonów", "Fenicjanie i Hetyci", "Babilon i Asyria", "Wojna trojańska", "Chiny", "Imperium perskie", "Grecy", "Rzym i wojny punickie", "Epoka islamu", "Mongołowie" - rozdziały te czyta się z wielką ciekawością nie tylko ze względu na ich egzotyczną barwność, ale dlatego, że opisują czasy, kiedy nie znano jeszcze dobrze ani geografii świata, ani życia innych plemion. Żeby wygrać wojnę z nadciągającym przeciwnikiem, trzeba było się jakoś dowiedzieć, kim on właściwie jest, jak zorganizowana jest jego armia, jak żyją ludzie, co cenią, czego nienawidzą, za co gotowi są oddać życie. Jeśli chciano napaść na sąsiadów i zagarnąć ich ziemie, trzeba było dobrze się orientować, ile są one warte, jakie płyną tam rzeki, czy rosną lasy, co rodzą pola. Wysyłani przez wodzów i królów "zwiadowcy" (podróżnicy piszący "relacje z rozkazu króla") szukali wiedzy, bez której władcy nie mogli podjąć odpowiednich decyzji. Czy można nazwać szpiegami tych niespokojnych, odważnych podróżników pragnących się dowiedzieć, jak wygląda świat? Owszem, ich informacje były potrzebne władcom, którzy płacili za te podróże i "sprawo-zdania". Niektórzy chcieli tylko obejrzeć, donieść i napełnić trzos, ale inni, gnani wielką pasją poznawczą, pisali "sprawozdania" zmieniające wiedzę o świecie i stosunek do obcych. Nowożytna cywilizacja rozwijała się gwałtownie, gdy ludzie zdecydowali się ruszyć z miejsca, niekoniecznie po to, by walczyć, lecz po to, by poznać. Podróżowali żeglarze, kupcy, misjonarze, filozofowie.
Przepływ informacji stawał się jednocześnie "szpiegostwem" i umysłową rewolucją. W relacjach wszystko można było zawrzeć: naukowy opis, katalog, geograficzny przewodnik, bez którego nie mogłaby się udać żadna wojenna wyprawa ani wykorzystanie naturalnych bogactw podbijanych kolonii. Jednocześnie masowy - na ówczesne czasy - czytelnik odkrywał wiedzę o świecie, burzącą jego poglądy i normy. W wyniku tej wielkiej konfrontacji religii, obyczajów i kultur zmieniała się świadomość ludzi. Uczono się wielkiej lekcji względności. Pojawił się symboliczny Dobry Dzikus, ale też egipski Mędrzec, mądry Mahomet, wyrafinowany Pers, chiński Filozof. W libertynach epoki oświecenia wzbudzali oni fascynację, byli dla nich uosobieniem różnorodności. Tak więc wiadomości szpiegowskie i tajne znalazły się w wielkim potoku przemian informacji powszechnych. Dzieje tworzyły się w owym paradoksalnym połączeniu tajności i jawności, dobrych intencji i złych skutków, moralistów i łotrów. Omawiana tu książka ukazuje te paradoksy, prezentuje sukcesy i pułapki tajnej dyplomacji, skutki tajnej kontroli listów, przedstawia tajne pisma, szyfry i deszyfrantów. Pojawiają się ciekawe portrety polityków grających różne role, posługujących się różnymi ludźmi. Są to często osoby dużego formatu, choć ich metody i zasługi bywają dwuznaczne. "Dzieje szpiegostwa" są lekcją względności i dwuznaczności, trudną lekcją rozumienia, że skuteczność nie bywa tożsama z moralnością.
Dużym talentem do szpiegostwa odznaczały się w historii kobiety. Wszyscy, rzecz jasna, znają dramatyczny los Maty Hari. Tutaj poświęcony jej został obszerny rozdział, chociaż pierwsze zdanie sygnalizuje dystans do tej postaci: "Najbardziej znana kobieta szpieg wszech czasów odnosiła, jak się zdaje, mniej sukcesów w działalności szpiegowskiej niż jako 'jawajska tancerka świątynna' pod artystycznym pseudonimem Mata Hari. Tragiczna śmierć utrwaliła jej legendę". Opisano jednak dokładnie jej życie, miłosne przygody, urodę (liczne zdjęcia), sposób bycia, ubierania się, uwodzenia, charakter rozpieszczonej księżniczki. Popadała w kłopoty pieniężne i może dlatego pozwoliła się zaczepić w Amsterdamie obcemu mężczyźnie, którym był bankier Heinrich van der Schelk. Został on jej kolejnym hojnym kochankiem, ale też wciągnął ją w sieci niemieckiego wywiadu. Jest rok 1914, gdzieś toczy się wojna, niewiele to obchodzi panią żyjącą jak dawniej na wysokiej stopie. Znów zaczyna jej jednak brakować pieniędzy (chyba nie dlatego, że liczy sobie 39 wiosen?). Późną jesienią 1915 r. Mata Hari zostaje zwerbowana na niemiecką agentkę i wprowadzona w tajniki służby wywiadowczej. W Paryżu podczas intymnych spotkań z byłymi przyjaciółmi próbuje wydobyć z nich wszelkie interesujące informacje i niebawem dość dokładnie poznaje zamiary aliantów. Rozszyfrowuje ją brytyjski wywiad wojskowy, francuski zaś proponuje jej współpracę i szalona kobieta zgadza się, żądając za to miliona franków! Nie dostaje na razie ani jednego, tylko zlecenia, których nie może wykonać, bo kilka wywiadów depcze jej po piętach. W lutym 1917 r. zostaje aresztowana w luksusowym hotelu na Polach Elizejskich. W lipcu, po procesie, zostaje skazana na karę śmierci. Zamieszczone tu zdjęcie z akt francuskiego kontrwywiadu, zrobione dzień przed egzekucją, ukazuje kobietę podstarzałą, o pustych, zmęczonych oczach.
Inne agentki były mniej szalone i bardziej skuteczne. Na przykład pochodząca z dobrej rodziny i studiująca nauki polityczne (co wówczas było rzadkością) dr Elisabeth Schragmüller rwała się do wywiadowczej pracy w Brukseli na rzecz Niemiec. Szybko zaczęła odnosić sukcesy: "Jest rzeczą zdumiewającą, że kobieta, która początkowo nie wiedziała nawet, co naprawdę znaczy określenie 'biuro informacji wojskowej', niebawem osiąga tak samodzielną pozycję i odnosi przy tym sukcesy znacznie przyćmiewające zasługi większości kolegów. Kariera tej cichej, niepozornej kobiety w szpiegowskim rzemiośle nie ma sobie równych w dziejach współczesnych". Odznaczona Krzyżem Żelaznym I Klasy, żyła w Berlinie cicho i nieciekawie, nękały ją bowiem liczne choroby. Zmarła w 1940 r. w Monachium. Nie zrobiła błyskotliwej kariery, ale była nad wyraz pedantycznym i skutecznym wywiadowczym pracusiem. W "Dziejach szpiegostwa" znajdziemy więcej takich pań, chociaż w pamięci potomnych utrwaliły się raczej legendy kobiet wampirycznych.
Bywali także mężczyźni szpiedzy w stylu lwów salonowych. W rozdziale "Szpieg-amant" przedstawiony został rotmistrz Jerzy Sosnowski, którego afera szpiegowska wstrząsnęła Niemcami w okresie międzywojennym: "Wydaje się prawie niepojęte, jakim cudem Sosnowski mógł tak wiele lat działać w paszczy lwa. Udała mu się rzecz niezwykle rzadka: w tym samym czasie korzystał z informacji kilku zaufanych osób, które miały dostęp do najtajniejszych dokumentów. Nadzwyczajny był sposób, w jaki z niczego zbudował swoją siatkę szpiegowską i niemal siedem lat ze znacznym sukcesem nią kierował, pozostając nieuchwytny dla przeciwnika". Podawał się za bogatego polskiego szlachcica i miłośnika jeździectwa, urządzał wieczorne przyjęcia dla niemal setki osób, na których bywali dyplomaci, oficerowie Reichswehry, przywódcy SA, wysocy urzędnicy państwowi, znani aktorzy. Jerzy Sosnowski herbu Nałęcz zdobył przedtem wykształcenie wojskowe (oficerska szkoła kawalerii, kurs dla oficerów piechoty, licencja lotnika), brał udział w kampanii przeciw Rosji sowieckiej w 1920 r. (czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych). Mając 29 lat, przyjmuje zlecenie wywiadu wojskowego i jedzie do Berlina. "Młody, elegancki, bajecznie przystojny" jest jednocześnie prawdziwym lwem salonowym i utalentowanym szpiegiem. Mówił o sobie: "Byłem szpiegiem z zamiłowania. Szpiegostwo to pasja, to sport - takie swoiste zawody, w których walczy się z mózgiem". Wykorzystywał również męski urok - miał wiele pięknych, a przede wszystkim użytecznych kochanek. Znajomość ze znaną wówczas tancerką zakończyła się zgubnie: 27 lutego 1934 r. na przyjęcie u Sosnowskiego wkracza gestapo. Zostaje aresztowany wraz z licznymi agentkami. W procesie zapada wyrok dożywocia dla "lwa", a dwie agentki zostają stracone. W roku 1936 szef niemieckiego kontrwywiadu podejmuje z polskim ambasadorem rokowania dotyczące wymiany. W granicznym mieście Zbąszyń dochodzi do wymiany Sosnowskiego za siedmiu niemieckich agentów. Superszpieg oczekuje, że będzie witany jak bohater, tymczasem zostaje w Polsce aresztowany i w czerwcu 1939 r. sąd wojskowy skazuje go na piętnaście lat więzienia za jednoczesną współpracę z wywiadem niemieckim. We wrześniu wpada w ręce Armii Czerwonej, trafia do celi na Łubiance, gdzie urywają się jego ślady. Takie rozdziały, a w "Dziejach szpiegostwa" jest ich wiele, czyta się jednym tchem. Są fascynujące jako dokument historyczny, a także jako nad wyraz atrakcyjna powieść psychologiczna i obyczajowa. Niestety, częściej tematy szpiegowskie poruszali autorzy nędznych powieścideł niż pisarze z dużymi ambicjami i możliwościami. Szkoda.
Niewątpliwie najważniejszą wartością książki Janusza Piekałkiewicza jest zawarta w niej wiedza historyczna. Autor (żył w latach 1925-1988) był historykiem i filmowcem o wielkiej erudycji. Od roku 1956 mieszkał za granicą, ostatnio w Niemczech. "Dzieje szpiegostwa" napisał po niemiecku, poszczególne rozdziały zostały przetłumaczone przez kilka osób. W Polsce ukazało się także kilka książek Janusza Piekałkiewicza o drugiej wojnie światowej.

Więcej możesz przeczytać w 7/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.