Zezowate szczęście

Zezowate szczęście

Dodano:   /  Zmieniono: 
W hierarchii popularności kierunków studiów ekonomia awansowała w minionym dziesięcioleciu na jedno z czołowych miejsc
Właściwie powinniśmy być zadowoleni. W hierarchii popularności kierunków studiów ekonomia awansowała w minionym dziesięcioleciu z pozycji "czerwonej latarni" na jedno z czołowych miejsc. Szybko nadrobiono braki wynikłe z długoletniej izolacji programów nauczania od współczesnego stanu wiedzy. A było co nadrabiać. Nie było przecież teorii wyboru ekonomicznego (wyboru dokonywało Biuro Polityczne). Nie było mikroekonomii (miarodajne były wielkości globalne, a nie gospodarowanie jednostki). Nie było mowy o kryteriach oceny ustrojów gospodarczych i systemów ekonomicznych (żyliśmy przecież w ustroju najlepszym z możliwych).

To, że znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, że ekonomia wróciła na należne jej miejsce - nie dotarło, niestety, do wielu polityków. Ciągle zbyt łatwo przychodzi chemikom, biologom, technikom, rolnikom, ferowanie wyroków w sprawach, na których po prostu się nie znają. Niedawno mogliśmy przeczytać w gazecie o największym nakładzie twierdzenie jednego z naszych, bynajmniej nie trzeciorzędnych posłów-polityków, że wprawdzie Erhard, Friedman i Keynes to wybitni ekonomiści, ale gdy tylko zabierali się do polityki, ponosili porażki. Oczywiście aluzja do naszej sceny politycznej była tu aż nadto przejrzysta.
Problemem nie jest jednak swoista tęsknota za leninowską zasadą prymatu polityki nad ekonomiką, lecz dezinformacja rzesz czytelników, łatwość, z jaką miesza się zupełnie różne fakty, osoby i kwestie.
Przypomnijmy więc, że Ludwig Erhard był człowiekiem ogromnego politycznego, praktycznego sukcesu. To on umiał wcielić w życie pryncypia społecznej (nie socjalistycznej) - gospodarki rynkowej i szefować wspaniałemu odrodzeniu gospodarki niemieckiej (nie enerdowskiej) po II wojnie światowej. Że Niemcy po pewnym czasie zapragnęli socjaldemokratów, którzy uruchomili spiralę długu publicznego, wynoszącego dziś półtora biliona marek - to chyba nie dowód klęski Erharda. Nagroda im. L. Erharda jest jednym z największych wyróżnień, jakie może otrzymać ekonomista-polityk gospodarczy. Godzi się przypomnieć, że otrzymał ją ten "wredny" Balcerowicz.
Milton Friedman w ogóle nie poniósł porażki - ani jako teoretyk (noblista), ani jako autor recept na zdrową gospodarkę. Przypomnijmy, że z nazwiskiem Friedmana wiąże się przezwyciężenie zauroczenia Zachodu marksizmem, socjalizmem i etatyzmem, powrót do normalnej gospodarki pieniężnej, bez której nie ma mowy o rzeczywistym wzroście gospodarczym. Bolesność terapii nie oznacza jej błędności. Czułbym się zaszczycony możliwością poniesienia porażek w stylu Erharda czy Friedmana. Wrzucony do tego samego worka Keynes nie cieszył się nigdy moją, i nie tylko moją, sympatią - ani jako ekonomista, ani jako polityk. Trudno Polakowi zachwycać się kimś, kto potępił sygnatariuszy traktatu wersalskiego za osłabienie Niemiec przez odebranie im Wielkopolski, Pomorza i Górnego Śląska ("The economic consequences of the peace"). Trudno też bez zdziwienia przeczytać jego pracę z 1926 r., wieszczącą odejście od gospodarki rynkowej ("The end of laissez-faire"). "Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza" (1936 r.) - uważana za największy sukces naukowy Keynesa - nie zasługuje z dzisiejszego punktu widzenia na miano "ogólnej" czy uniwersalnej. Teoria ta odrzucała neutralność pieniądza i zakładała możność uzyskania realnego wzrostu poprzez manipulowanie podażą pieniądza.
Koncepcje te przeszły do lamusa wraz z upowszechnieniem informatyki i komputeryzacji, a zwłaszcza w rezultacie teorii racjonalnych oczekiwań R. Lucasa (Nagroda Nobla w 1995 r.), którego "Newsweek" określił lapidarnie jako "zabójcę Keynesa". Natomiast pewien czasowy sukces osiągnął Keynes właśnie w polityce jako współtwórca systemu Bretton Woods, który zresztą około 1970 r. wyczerpał się i musiał ustąpić miejsca temu wrednemu monetaryzmowi, wiązanemu z nazwiskiem Friedmana. Felieton to nie miejsce na wykład z historii ekonomii, nawet najbardziej popularny. Zezowate szczęście ekonomii w Polsce uprawnia jednak do różnych prób docierania pod strzechy.
Więcej możesz przeczytać w 47/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.