Kapitał wiedzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Unia Wolności stawia na edukacyjny awans dzieci ze wsi i miasteczek
Polska "B" staje się Polską "C": już tylko 2 proc. studentów pochodzi ze wsi i małych miast. Nawet przed wojną na uczelniach studiowało niemal dwukrotnie więcej chłopskich dzieci. Brak wykształcenia, tak jak wadliwe geny, często jest dziedziczony - aż 43 proc. dzieci, których ojcowie mają wykształcenie podstawowe, także poprzestaje na zaliczeniu podstawówki. Polska "C" to Trzeci Świat w centrum Europy: badania OECD ujawniają, że ponad 70 proc. Polaków nie rozumie tabel i prostych tekstów, a tylko 7 proc. potrafi czytać ze zrozumieniem przedstawiane komunikaty. Tymczasem nakłady państwa "na wyrównywanie szans", czyli stypendia, są coraz niższe. W 1991 r. przeznaczono na ten cel 4 proc. budżetu oświaty, obecnie o połowę mniej. Dzieje się tak nie z powodu braku pieniędzy, lecz dlatego, że inne wydatki uznaje się za pilniejsze. Wkrótce priorytety mogą się zmienić. O tym, czy więcej pieniędzy trafi do młodzieży ze wsi i miasteczek, na początek zadecyduje zebranie co najmniej stu tysięcy podpisów. Tyle potrzeba, by do parlamentu wnieść obywatelski projekt ustawy.
- W odróżnieniu od niektórych polityków mniej deklamuję o wrażliwości społecznej, za to przygotowuję konkretne rozwiązania - mówi Leszek Balcerowicz, przewodniczący Unii Wolności. Jego ugrupowanie opracowało program, który może ułatwić zdobywanie wykształcenia zdolnym dzieciom z uboższych rodzin wiejskich i z małych miast. Unia proponuje, aby pieniądze z "rezerwy uwłaszczeniowej" trafiły do Fundacji Edukacji Narodowej. - Zamiast rozdawać złudzenia i obietnice, lepiej zainwestować w przyszłość - mówi Artur Smółko, zastępca sekretarza generalnego Unii Wolności.
Zgodnie z wyliczeniami ekonomistów, dzięki ustawie uwłaszczeniowej ci, którzy nie zostaliby "obdarowani" mieszkaniami czy działkami, dostaliby jedynie po około 200 zł. Dlatego unici proponują, aby do tworzonej fundacji trafiło 7 proc. wpływów z prywatyzacji jednoosobowych spółek skarbu państwa (a przewidywana jest między innymi prywatyzacja Rafinerii Gdańskiej, zakładów energetycznych, Polmosów) oraz tych firm, w których skarb państwa ma mniej niż 10 proc. kapitału akcyjnego, a także zyski z działalności przedsiębiorstw państwowych znajdujących się w gestii wojewodów. Finansowe wsparcie tego projektu deklarują już biznesmeni. - Podstawą sukcesu gospodarczego będą młodzi wykształceni ludzie z małych miejscowości. Dlatego ja i moi koledzy już zadeklarowaliśmy pomoc. Od lat widać, że państwo sobie z tym problemem nie radzi - mówi Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club.
Fundacja pomnażałaby swój majątek dzięki działalności firm zarządzających. - To nie będzie akcja jednorazowa. Fundacja będzie maksymalnie odpolityczniona. Jest to konieczne, gdyż uchroni ją przed zawłaszczeniem przez jedną partię, która potem będzie rozdawać środki jedynie "swoim" - wyjaśnia Leszek Balcerowicz. Szczegółowe zasady pomocy ma określić rada fundacji. Na razie wiadomo, że miałaby ona przyznawać stypendia i kredyty zdolnym uczniom i studentom z uboższych rodzin ze wsi i małych miast. Z pieniędzy fundacji mogłyby być także finansowane zakupy podręczników, literatury, opłaty za internaty, stancje i akademiki. - Ostatnio pojawiła się tendencja, aby inwestować przede wszystkim w szkolnictwo wyższe. Moim zdaniem, należy zacząć pomagać młodzieży na niższych poziomach. Właśnie fundacja ma być siecią do wyłapywania zdolnych z małych miejscowości - podkreśla Balcerowicz. Na razie trudno jeszcze określić, ilu młodym ludziom można by pomóc. Wedle wstępnych szacunków, maksymalna wartość majątku, jaki pozostawałby do dyspozycji fundacji, wyniosłaby 11 mld zł. Tegoroczny budżet na oświatę jest dwa razy wyższy.
Politycy unii chcą, aby ustawa o Fundacji Edukacji Narodowej została wniesiona jako projekt obywatelski. - Dzięki temu presja społeczna będzie większa, a ponadto proponujemy lepsze rozwiązanie niż to zawarte w ustawie uwłaszczeniowej. Nie wystarczy zastopować złe prawo, trzeba coś również zaproponować - tłumaczy Artur Smółko.
Akcję zbierania stu tysięcy podpisów ma prowadzić Komitet Inicjatywy Ustawodawczej, kierowany przez Andrzeja Wajdę. Wspierać go będą między innymi ks. Adam Boniecki, Jacek Kuroń, Jacek Kaczmarski, Jacek Skubikowski, Henryka Bochniarz, Kora Jackowska, Andrzej Fidyk, Marek Goliszewski, Cezary Józefiak, Anna Nehrebecka, Kazimierz Kaczor, Olaf Lubaszenko, Krzysztof Piesiewicz, Wojciech Mann, Maciej Szczęsny. - Nie trzeba mnie było do tego pomysłu namawiać. W trakcie moich koncertów będą zbierane podpisy pod ustawą - mówi Jacek Kaczmarski, który przyrównuje rolę fundacji do Komisji Edukacji Narodowej. Prof. Cezary Józefiak z Rady Polityki Pieniężnej także zgodził się natychmiast. - Inicjatyw związanych z edukacją jest ciągle za mało. Potencjał intelektualny młodych ludzi jest ogromny, a koszty kształcenia coraz wyższe - zauważa prof. Józefiak.
Politycy Unii Wolności nie ukrywają, że inicjatywa ma pomóc im w odzyskaniu zwolenników. - Każda partia zabiega o popularność, w przeciwnym razie nie ma po co funkcjonować. Aby zaskarbić sobie sympatię wyborców, partie zgłaszają różne propozycje. Nasza z pewnością nie jest populistyczna - przekonuje Leszek Balcerowicz.

Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: