Zarabianie przez klikanie

Zarabianie przez klikanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Internecie płaci się za oglądanie reklam
Internet oszalał na punkcie zarabiania. Wystarczy wejść na którąś z list dyskusyjnych, by zobaczyć zatrzęsienie ogłoszeń. "Chcesz zarobić?" - pyta co drugi internauta. Jak grzyby po deszczu wyrastają witryny, których autorzy instruują, w jaki sposób zarabiać w sieci. W Polsce takich stron jest co najmniej kilkadziesiąt. "To nie są żarty! Nic nie inwestujesz, niczego nie musisz i nie będziesz musiał kupować!" - przekonuje serwis dolar.pl.
Witrynę www.payment.ide.pl codziennie odwiedza prawie 800 osób. Wszystkie żądne szybkiego wzbogacenia się o kilkanaście dolarów miesięcznie.


Sposobów zarabiania jest wiele, ale ogólna reguła jest bardzo prosta. Jeśli masz własną witrynę, umieszczasz na niej banner reklamowy i pozwalasz, by klikali w niego inni. Jeśli nie masz własnej strony WWW, musisz zainstalować na komputerze darmowy program (czyli plug-in), który będzie wyświetlał reklamy podczas twojego buszowania po sieci. W tym czasie możesz robić praktycznie wszystko: grać w "Diablo", rozmawiać na czacie czy przeglądać ulubione strony. Na reklamy nie musisz zwracać uwagi. Możesz je też otrzymywać pocztą elektroniczną. Za każdą godzinę "oglądania" - w zależności od systemu - otrzymasz od kilku centów do dolara. Czy to się opłaca? - Pewnie, że tak. Zwłaszcza jeśli masz Internet za darmo. Ale są też tacy, którym zwraca się łączenie z siecią - mówi Pilot, który kilka miesięcy temu złapał bakcyla zarabiania. - Najpierw byłem do tego negatywnie nastawiony, ale co mi szkodziło spróbować. A teraz mnie wciągnęło. Robię to przy okazji w pracy - dodaje.
Pierwsze firmy reklamowe, które w ten sposób postanowiły rozpowszechniać swoje bannery, pojawiły się w sieci w czerwcu ubiegłego roku. W tym czasie wypłaciły pieniądze dziesiątkom tysięcy internautów (kopie potwierdzających czeków można znaleźć w sieci). Od niedawna cztery zachodnie firmy płacą za surfowanie również internautom z Polski. - Wszyscy internauci podchodzili do tego bardzo entuzjastycznie, a możliwości zarobku wyglądały rewelacyjnie. Korzystanie jednocześnie z kilku systemów stwarzało potencjalną szansę zarabiania nawet 3 USD na godzinę w zasadzie za nic – mówi Jacek Wojnowicz z firmy WebAdventures Cash Services. Jeden z "zarabiaczy" w USA jeszcze do niedawna inkasował 3 tys. USD miesięcznie. W Polsce niektórzy próbowali z tego żyć, ale niewielu się to udało.
- Niestety, łącza internetowe w naszym kraju nie mogą się równać z łączami w USA. W rezultacie tak samo jest z zarobkami - tłumaczy Zyio, który bawi się w zarabianie od października ubiegłego roku. - Jeśli internauta sumiennie włącza pluginy, może liczyć na 40-50 USD miesięcznie. Jeśli ryzykuje i stosuje programy oszukujące, zarobi ok. 100 USD - dodaje Krzysztof Duda z firmy Internet Payment Service - Realne Zarobki w Wirtualnej Sieci.
Internauci twierdzą, że dziś samo oglądanie reklam już nie wystarczy. Najlepszy biznes można zrobić na werbowaniu nowych użytkowników, których "cashsurferzy" szukają wśród znajomych, członków rodziny czy zupełnie przypadkowych internautów. Ale nie tylko. Prawdziwi zarabiacze mają też inne sposoby. Wystarczy wejść na witrynę znanepolkinago.prv.pl. Każdy, kto chce otrzymać hasło do przeglądania erotycznych zdjęć, musi się najpierw na witrynie Cash Service zarejestrować w serwisach, które obiecują duże pieniądze. Każdy "nowy" oznacza dodatkowy dochód. Jeśli też złapie bakcyla i zacznie zarabiać w sieci, procent od jego zysków przypadnie nam w udziale.
Dziś praktycznie każda firma reklamowa płaci procent za zwerbowanie nowych użytkowników. - Można powiedzieć, że jest to piramida albo łańcuszek szczęścia, ale tu nikt nic nie traci i nic nie inwestuje - mówi Kogut, który od ponad roku bawi się zarabianiem w sieci. Jego znajomy odebrał niedawno czek na 500 USD. Pieniądze w większości stanowiły procent od osób, które w ciągu roku udało mu się wprowadzić do systemu. - Dzięki poleceniu już kilku osób można zwielokrotnić swoje dochody. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jest to stary poczciwy multi level marketing. Stworzenie listy mailingowej umożliwia zarabianie po jakimś czasie kilkuset dolarów miesięcznie - tłumaczy Krzysztof Duda.
Polskie firmy proponujące podobne usługi na razie raczkują. - Internauci bardzo chcieliby korzystać z polskich agencji. Każda nowa informacja o starcie polskiej firmy wzbudza ogromne zainteresowanie - mówią fachowcy. Netprofit, jedna z polskich firm, płaci za wysyłanie e-maili i ankiet dotyczących zainteresowań. Za każdy przeczytany mail można tu otrzymać od 4 do 50 groszy, a za wypełnioną ankietę - nawet 10 zł.
Sieć przyciąga również z innych stron. - Pojawiły się firmy, które wymyślają systemy pozwalające na dzielenie się z innymi swoimi wpływami z reklam - tłumaczy Jacek Wojnowicz. W Internecie roi się od darmowych gier i konkursów, które kuszą wielkimi nagrodami. Otwierasz ulubioną stronę, ale oprócz niej pojawia się drugie okno z wielkim drzewem podzielonym na tysiące drobnych listków. Pod którymś z nich czeka kilkadziesiąt dolarów nagrody. Wystarczy tylko je znaleźć. Ale żeby to zrobić, trzeba kliknąć na tysiące listków, a tym samym przejść przez dziesiątki reklam. W zachodnich serwisach można też zarobić na przykład poprzez ustawienie konkretnej witryny jako strony startowej na naszym komputerze, używanie wyszukiwarki (0,03 dolara w CrewDesign) czy słuchanie radia.
Na czerpanie zysków pozwala również tzw. przekierowywanie. Płaci za to między innymi polska firma Bankier.pl. Za każde przekierowanie na jej stronę internauta dostaje 10 groszy. Nie wszyscy jednak są zadowoleni z takiej formy zarobkowej. - Zarejestrowałem się, ale widzę, że nie zliczają wszystkich przekierowań. Raz zrobiłem mały test. Według mnie, jednego dnia było niemal 20 przekierowań, a oni zliczyli raptem trzy albo cztery. Jeszcze trochę poczekam, ale najprawdopodobniej wypiszę się z tego, bo to dla mnie marny interes. Na pewno bym z tego nie wyżył - mówi rozczarowany Bogumił Szmańda.
Firmy bronią się przed oszustami i coraz częściej zabezpieczają programy. Nie wystarczy już zostawić komputera na noc z uruchomionym pluginem i iść spać. Programy co półgodziny wyświetlają okienko, przycisk lub zmuszają nas do zrobienia czegoś, by udowodnić, że siedzimy przy komputerze i oglądamy reklamy. Ale obok kuszących ogłoszeń o "wielkiej kasie" nie można przejść obojętnie. - Cała ich filozofia polega na tym, aby program "myślał", że siedzimy przy komputerze - mówi Zyio. W tym czasie można spać albo jeść obiad. - Spać kiedyś trzeba i szkoda tych straconych godzin - dodaje Kogut, twórca Myszkomatu, najsłynniejszego polskiego programu wspomagającego zarabianie.
Ale oszukują nie tylko drobni internauci. Niektóre firmy zwęszyły dobry biznes w handlu danymi osobowymi. Ogłaszają się, że będą płacić za oglądanie reklam, czekają, aż zgłosi się 30 tys. osób, po czym zwijają interes i całą bazę danych sprzedają na przykład po złotówce za nazwisko. Ale same dane teleadresowe to nic. - Dane o zatrudnieniu lub zainteresowaniach są dopiero naprawdę cenne. I łatwe do zebrania. Wystarczy mieć znajomego administratora sieci dużej firmy – tłumaczy jeden z bywalców kanału ircowego #kasa."Cashsurferzy" narzekają, że firmy płacą coraz gorzej i coraz mniej reklam puszczają do sieci. "Pamiętacie, ile reklam leciało na Dzień Matki? Może teraz przed gwiazdką coś rzucą?" - zastanawiają się bywalcy dyskusji. Niektórzy z nich o internetowych zarobkach potrafią rozmawiać nawet kilkanaście godzin na dobę. Ale żaden z nich nie pamięta takiego zastoju jak dzisiaj. - Kiedyś to naprawdę była kasa za friko. A teraz? Reklamodawcy zorientowali się, że taka reklama nie daje efektów - tłumaczą.
Mimo potężnych nakładów finansowych, nie przybywa osób na reklamowanych stronach. Nikogo nie interesuje ich zawartość. - Reklamodawcy niechętnie podchodzą do firm płacących za odwiedzanie stron, klikanie w bannery czy oglądanie reklam. Owszem, reklama tego typu zapewnia zwiększoną oglądalność strony, ale odwiedzający nie wchodzi na nią dlatego, że jest zainteresowany jej zawartością, lecz tylko po to, by zdobyć punkty. Wygląda na to, że skuteczność takiej reklamy jest bardzo mała - mówi Jacek Wojnowicz. Firmy reklamowe obniżają stawki, czasem nagle stają się niewypłacalne lub "robią czystki", czyli wyrzucają ze swojej bazy danych adresy dziesiątek osób, którym nie chcą zapłacić.
Ale internautów nic nie zniechęci do łatwego zarobku. - Proszę sobie wyobrazić, co będzie, jeśli za parę lat puszczą nam wszystkim Internet przez gniazdka telewizji kablowej i polskie agencje reklamowe rozwiną skrzydła. Ten biznes trzeba traktować perspektywicznie - nie traci nadziei Krzysztof Duda.

Więcej możesz przeczytać w 37/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.