Jestem szeregowcem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Internetowe spotkanie z JANUSZEM ONYSZKIEWICZEM, ministrem obrony narodowej


"Wprost": - Prawie od roku należymy do NATO. Chyba jesteśmy w nim słabym ogniwem ze względu na stan naszej obronności.
Janusz Onyszkiewicz: - Nie powiedziałbym tego. Chciałbym się odwołać do badań przeprowadzonych przed przystąpieniem Polski do NATO. Analiza RAND Corporation z 1997 r. zawierała takie stwierdzenie: "Wśród planistów panuje zgoda co do tego, że Polska ma siły zbrojne dostatecznie wielkie, aby wnieść znaczący wkład do ogólnego potencjału wojskowego sojuszu". Tak więc nie jesteśmy w NATO karłem. Polska "gra w pierwszej lidze" paktu. A to dlatego, że znajduje się w strefie północnej, a więc pod dowództwem obejmującym takie kraje, jak Norwegia, Wielka Brytania, Niemcy, Holandia i Belgia, a także siły lądowe USA w Europie. Natomiast dowództwu południowemu podlega Hiszpania, Portugalia itp. - a te siły prezentują odmienny poziom niż na przykład Bundeswehra.
ArS: - Czy głośny ostatnio serial "Kawaleria powietrzna" sprowokował pana do jakichś działań, czy raczej uważa pan, że hartowanie polskiego żołnierza musi się odbywać właśnie w trakcie takiego szkolenia?
- Wojsko musi przygotowywać żołnierzy do sytuacji ekstremalnych i do działań pod ogromnym napięciem psychicznym. To nie piknik niedzielny dla dziewcząt z pensji pani Latter. Tu dygresja: parokrotnie wspinałem się w Tatrach z księdzem, który twierdził, że powyżej dróg określanych w terminologii taternickiej jako "bardzo trudne" używanie brzydkich słów nie jest grzechem.
Raf: - Sytuacja polskiej armii jest katastrofalna. Czy w związku z przystąpieniem do NATO możemy się spodziewać podniesienia nakładów na wojsko?
- Przede wszystkim nie nazwałbym sytuacji w siłach zbrojnych katastrofalną. Zaniedbań jest wiele. W ciągu ostatnich dekad przeznaczano niewiele środków na obronę państwa. Dopiero w ostatnich latach nastąpiła znacząca poprawa. W tej chwili na obronę wydajemy ok. 2,2 proc. PKB i ten wysiłek jest przez naszych partnerów NATO-wskich dostrzegany (sojusz oczekuje przeznaczania na obronę 2,1 proc. PKB). Wielu starych członków NATO wydaje na te cele tylko ok. 1,2 proc., tyle że ich PKB jest znacznie większy. Tu ważny jest już sam wysiłek finansowy, który Polska podejmuje. Zgodnie z przyjętymi przez rząd programami finansów publicznych na lata następne, środki na siły zbrojne będą rosły w takim tempie jak PKB, a więc szybciej niż wydatki na wiele innych funkcji państwa. Spodziewamy się, że w ciągu siedmiu lat wydatki na obronę wzrosną o 50 proc.
Prorok: - Dlaczego nie mamy armii zawodowej?
- Kosztuje ona budżet państwa o wiele więcej niż armia z poboru. Żołnierz musi otrzymywać nie żołd, który jest czymś w rodzaju kieszonkowego, lecz konkurencyjną na rynku pracy pensję. Kraje przechodzące na armię zawodową (Belgia, Holandia), aby utrzymać poziom wydatków z budżetu, musiały zredukować liczebność sił zbrojnych niemal o połowę. Pytanie, czy Polska powinna pójść tym śladem.
Majkel: - Czy służył pan w wojsku, a jeśli tak, to w jakiej formacji?
- Chodziłem na zajęcia studium wojskowego studentów matematyki. Przygotowywano nas do służby w wojskach obrony przeciwlotniczej. Tego studium nie ukończyłem z pewnych względów... technicznych i w związku z tym mam, niestety, tylko stopień szeregowego.
Yapko: - Dlaczego kadra nie jest skutecznie odmładzana?
- Nasza kadra zawodowa jest bardzo młoda. Przeciętna to 32 lata, a jeśli chodzi o oficerów - 37 lat. Spośród stu kilkunastu generałów w służbie czynnej jest zaledwie kilku takich, którzy zdobyli stanowiska przed 1989 r., a i oni zakończą karierę w tym roku.

Zapraszam na stronę internetową ministerstwa: http://www.wp.mil.pl 





Więcej możesz przeczytać w 9/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.