Igrzyska hipokryzji

Igrzyska hipokryzji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Olimpiada to festiwal dopingu, korupcji, oszustw i wielkich pieniędzy
Dzięki olimpijczykom hormon wzrostu sprzedaje się jak kokaina, a farmaceutyczny przemysł goni biznes narkotykowy. Sportowcy przyjmują środki, które wstrzykuje się wyścigowym koniom i psom walczącym w nielegalnych pojedynkach. Linford Christie, były mistrz świata w sprincie, oraz Colin Jackson, najszybszy w hali w ubiegłym roku, poddali się nowej terapii leczącej urazy. Niemiecki lekarz Hans Müller-Wohlfahrt wstrzykiwał im mieszankę fragmentów komórek płodów cielęcych, krwi zwierzęcej, enzymów i aminokwasów. Gwiazda filmu w zamian za główną rolę podda się niemal każdej operacji plastycznej; zawodnicy startujący w największym przedstawieniu show-biznesu, jakim jest olimpiada, dla zwycięstwa gotowi są poświęciç znacznie więcej: w karierę wkalkulowali kłamstwo i utratę zdrowia, a czasami także życia. Tak jak Brigitte Dressel, siedmioboistka z byłej NRD, która zmarła po przyjęciu kilkuset porcji anabolików, albo Ralf Reichen-bach, niemiecki kulomiot stosujący sterydy anaboliczne, który zmarł na zawał serca. Także nagła śmierç sprinterki Florence Griffith Joyner - podejrzewają specjaliści - była następstwem stosowania dopingu przed igrzyskami w Seulu. Ustanowione przez nią wówczas rekordy nie zostały pobite do tej pory.
- Gdyby moje pokolenie pojawiło się na igrzyskach w Sydney, bylibyśmy małą grupą naiwnych, którzy wierzą wyłącznie w pracę i talent. Nie zawsze byliśmy "czyści" i niewinni, ale dziś - jak dowodzą Amerykańscy naukowcy - aż 90 proc. sportowców korzysta z dopingu - mówi Jacek Wszoła, mistrz olimpijski z 1976 r. - Wierzę, że sportowcy, którzy poświęcają zdrowie, w trakcie zawodów myślą bardziej o zwycięstwie niż o pieniądzach, jakie za nie dostaną. W razie niepowodzenia jednak może przyjśç pokusa sięgnięcia po doping i wybrania drogi na skróty - dodaje Czesław Lang, były kolarz.

Przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego reklamują spektakl braterstwa, ale z ulic miast, w których odbywają się zawody, usuwają bezdomnych. Walczą z dopingiem, ale zezwalają na start skompromitowanym mistrzom - ostatnio m.in. Javierowi Sotomayorowi, kubańskiemu skoczkowi wzwyż. Szukają nowych metod wykrywania "chemii" w organizmach, ale skracają kary tysiącom przyłapanych na dopingu. Robią niespodziewane naloty na farmy "hodujące" zwycięzców z probówki, ale pozwalają w ostatniej chwili wymieniç "spalonych" mistrzów na "czystych". Kilka dni temu Chiny, które w Tybecie niemal przemysłową metodą przygotowują młodych zawodników, po serii kontroli wycofały z kadry 40 osób i zapowiedziały zmiany w składzie swojej reprezentacji.
Stawka jest ogromna. Medal w lekkoatletyce gwarantuje wysokie "startowe" w płatnych mityngach. Najlepsi będą podpisywaç kontrakty z producentami sprzętu i sprzedadzą swój wizerunek agencjom reklamowym. Zanim Evander Holyfield zarobił dziesiątki milionów dolarów na walkach z Mikiem Tysonem, wywalczył medal na igrzyskach w Los Angeles. Michael Johnson wytargował od firmy Nike kontrakt wart 12 mln USD. Nancy Kerrigan, medalistka z Lillehammer, zwana "księżniczką", sprzedała swój życiorys wytwórni filmowej, a twarz - koncernowi kosmetycznemu. Machina igrzysk olimpijskich pozwala też zarabiaç zawodnikom uprawiającym mało popularne dyscypliny. Agata Wróbel, osiemnastolatka z Jeleśni koło Żywca, najsilniejsza kobieta Europy, jest faworytką w podnoszeniu ciężarów. Zwycięstwo przyniesie jej zwolnioną od podatku premię w wysokości 90 tys. zł, samochód i dożywotnią rentę wypłacaną przez budżet państwa po zakończeniu kariery.
Nowożytne igrzyska olimpijskie od początku wiążą się z hipokryzją i oszustwami. Maraton w Paryżu w 1900 r. wygrał Francuz Michael Theato, roznosiciel bułek, który topografię miasta znał jak nikt inny i skrócił sobie trasę. Cztery lata później Alice Roosevelt, córka prezydenta USA, złożyła gratulacje zwycięzcy maratonu, który większośç drogi przejechał autem. Również dziś olimpijskie ideały od praktyki dzieli przepaśç. Cztery lata temu do Atlanty przyjechało po medale jedenastu pływaków z Węgier, zakwalifikowanych na podstawie wyników z zawodów, które nigdy się nie odbyły. Oszukują więc nie tylko zawodnicy, ich trenerzy i lekarze, ale także całe federacje sportowe. Idee, które miały byç podstawą nowożytnych igrzysk, stały się znakomitym hasłem marketingowym, stanowiąc częśç oferowanego towaru.
Działaczy nie obchodzi to, że ich aktorzy poddawani są "hodowli", połowa werdyktów sędziów bokserskich jest wyssana z palca, a gwiazdy walczące o medale dla państw w rzeczywistości reprezentują barwy koncernów odzieżowych i obuwniczych. Tenisista Gustavo Kuerten zrezygnował ze startu w Sydney m.in. dlatego, że podpisał kontrakt z inną firmą odzieżową niż wybrana przez komitet organizacyjny igrzysk. 


Juan Antonio Samaranch i jego świta udają też, że nie wiedzą, iż zawodniczki zachodzą w ciążę, by poprawiç rezultaty, po czym dokonują aborcji. Olga Kowalenko, była rosyjska gimnastyczka, przyznała, że trenerzy wiele razy zmuszali ją do zachodzenia w ciążę, a później do jej przerywania. Odmowa była równoznaczna z represjami. Przetaczanie krwi w celu zwiększenia wydolności traktowane jest przez wielu olimpijczyków jak wizyta u dentysty. Metodę tę stosują najczęściej biegacze, narciarze, kolarze. Za sukcesy płacą później alergiami, uszkodzeniami nerek, nadciśnieniem, a nawet udarem mózgu.
Widzowie igrzysk padają ofiarami tych oszustw, ale godzą się na to; liczy się przede wszystkim widowisko i rekordy. Aby sprostaç wyzwaniu, sportowcy godzą się na manipulowanie ich organizmami, albowiem wiedzą, że dzięki żmudnym treningom można byç dziś najwyżej średniakiem. Mike Powell, który przez lata nie mógł skoczyç dalej niż na odległośç ośmiu metrów, nagle o 5 cm pobił "nieosiągalny" rekord Boba Beamona (8,90 m). Dzięki elektrycznej stymulacji mięśni, biegom z doczepionym spadochronem, çwiczeniom w skomputeryzowanej siłowni (gdzie mierzono precyzję ruchów, aby ze ścięgien i stawów wycisnąç jak najwięcej) z przeciętniaka przeobraził się w mistrza.
Sportowa inżynieria stała się przemysłem, z którego dochody czerpią fizjolodzy, fizjoterapeuci, dietetycy, biomechanicy, farmaceuci, psycholodzy. Rynek środków dopingujących oferowanych zawodowcom i amatorom dorównuje rynkowi narkotyków. W USA, gdzie doping stosują 3 mln osób, obroty sięgają miliarda dolarów rocznie. Równocześnie powstają środki maskujące "chemię" w organizmie. "Zawodnicy sięgają już po drogi i nowoczesny perfluorokarbon (PFC), nazywany sztuczną krwią, mający duże zdolności wiązania i przenoszenia tlenu, co ma dawaç fantastyczne rezultaty" - wyznał Pascal Richard, mistrz olimpijski w kolarstwie.

60 proc. zawodników stosuje niedozwolone wspomaganie - oszacował w 1988 r. Europejski Kongres Medycyny Sportowej. Większośç najwspanialszych rekordów w historii ustanowiono pod wpływem dopingu, prawie u wszystkich zawodników walczących o medale w sportach siłowych na igrzyskach w Barcelonie wykryto podwyższony poziom hematokrytu, co jest skutkiem zażywania EPO - środka dopingowego zwanego "killer drug". Przez lata niemieccy trenerzy pływaczek na pytania dziennikarzy, dlaczego ich podopieczne mają niskie głosy, odpowiadali: "Przyjechaliśmy tu zdobywaç medale, a nie śpiewaç".
Światowa Agencja Anty-dopingowa, dysponująca budżetem w wysokości 25 mln USD, przeprowadziła co prawda przed igrzyskami w Sydney 2,5 tys. testów anty-dopingowych, ale to tylko pozorowana krucjata. Jej zadaniem nie jest bowiem likwidacja dopingu, lecz podtrzymywanie wrażenia, że się z nim walczy. Bez dopingu nie byłoby przecież gwiazd i wyśrubowanych rekordów. Bez rekordów nie byłoby z kolei zainteresowania widzów, telewizji i sponsorów. Doping jest więc ruchowi olimpijskiemu niezbędny jak powietrze. Nie można go na razie zalegalizowaç - zbyt wielu amatorów "koksu" umiera nie przekroczywszy trzydziestki - ale można nim sterowaç. Także piętnując od czasu do czasu zawodników takich jak Ben Johnson, któremu nie udało się na czas "wypłukaç" organizmu lub po prostu przesadził z dawką.
Cztery lata temu w Atlancie stosowanie sztucznego wspomagania udowodniono zaledwie pięciu uczestnikom igrzysk. Tymczasem jeden z francuskich dziesięcioboistów stwierdził na łamach "Liberation", że 80 proc. medali zdobyli w Atlancie dopingowi oszuści. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Wśród sportowców mających wystąpiç w Sydney jest kilkuset, którzy w każdej chwili mogą przedstawiç zaświadczenie, że chorują na astmę lub reumatyzm, co usprawiedliwia zażywanie leków zawierających substancje pobudzające, zwiększające pojemnośç płuc, ułatwiające budowę tkanek mięśniowych bądź łagodzące ból w trakcie wyczerpujących treningów.
- Pod względem dopingu polski sport niczym się nie różni od światowego. Nasze laboratoria nie wykonują badań na obecnośç w organizmie EPO, a tym bardziej hormonu wzrostu. Skupiamy się na tradycyjnych testach moczu. Komisja antydopingowa przesyła do Zakładu Badań Antydopingowych próbki oznaczone numerami. Nie wiemy, gdzie zostały pobrane, od kogo pochodzą. Po zbadaniu próbki nie zajmujemy się też interpretacją rezultatów - mówi Krzysztof Chrostowski, szef Zakładu Badań Antydopingowych.
W Sydney po raz pierwszy na igrzyskach sportowcy będą poddawani testom krwi, przed czym MKOl bronił się od lat. Nie zdecydowano się natomiast na zastosowanie testów wykrywających obecnośç hormonu wzrostu, zwanego niekiedy dopingiem bogatych (miesięczna kuracja kosztuje ponad 20 tys. USD). "Fachowcy nie opracowali na czas odpowiedniego testu" - wyznał Michael Knight, szef komitetu organizacyjnego igrzysk. A zatem znowu zastosowano półśrodek, pozwalając zawodnikom na szybką zmianę asortymentu stosowanych środków, a działaczom dający czas na wymianę sportowców.
Z myślą o widowisku w pośpiechu ułaskawiono przyłapanych na dopingu Merlene Ottey, sprinterkę z Jamajki, Linforda Christie, sprintera z Wielkiej Brytanii, i Javiera Sotomayora, kubańskiego skoczka wzwyż, którego bronił sam Fidel Castro. Cezar Bandita, rumuński wicemistrz świata w pływaniu, dostał na początku września przepustkę na igrzyska, choç wcześniej wykryto w jego organizmie sterydy.
Nowożytne igrzyska nigdy nie były świętem idei. W Londynie w 1908 r. Pierre de Coubertin przedłużył bieg maratoński o dwa kilometry, aby rodzina królewska widziała finisz z okien Pałacu Windsor. W 1936 r. zorganizowano igrzyska w Berlinie, bo nalegał na to Adolf Hitler. Na oczach kierownictwa MKOl tłum lżył na berlińskim stadionie czarnoskórego Jessy’ego Owensa. Andrew Jennings, który wydał w tym roku trzecią książkę piętnującą MKOl ("Wielki olimpijski szwindel"), od lat krytykuje Samarancha za lojalnośç wobec generała Franco.

W 1956 r. podczas igrzysk w Melbourne całkowicie zignorowano sowiecką interwencję na Węgrzech. Igrzyska w Moskwie w 1980 r. przeprowadzono mimo agresji ZSRR na Afganistan. MKOl wyjątkowo powściągliwie potraktował bojkot imprezy przez Stany Zjednoczone i gładko przełknął bojkot olimpiady w Los Angeles przez państwa komunistyczne. Igrzyska w Barcelonie odbywały się w czasie, gdy na Bośnię i Hercegowinę spadały bomby. Sternicy ruchu olimpijskiego wyjątkowo ospale reagowali na politykę apartheidu (debaty nad wykluczeniem RPA z olimpijskiego grona trwały kilka lat). Nie zrobili też nic, by przeciwstawiç się uczynieniu ze sportu oręża zimnej wojny.
Przez lata MKOl podtrzymywał mit o sportowcach amatorach. Olimpijczyk nie mógł traktowaç sportu jako zajęcia, które zapewnia mu środki do życia. Fina Paavo Nurmiego zdyskwalifikowano z tego powodu tuż przed olimpiadą w Los Angeles w 1932 r., gdzie zamierzał wywalczyç dziesiąty złoty medal. Szef MKOl Avery Brundage prowadził osobistą krucjatę przeciwko Karlowi Schranzowi, austriackiemu alpejczykowi, który przed igrzyskami w Grenoble podpisał kilka kontraktów reklamowych. "Nigdy nie spotkałem wybitnego olimpijczyka, który byłby amatorem" - stwierdził tymczasem Amerykanin Parry O’Brien, złoty medalista w pchnięciu kulą. Utrzymywanie fikcji amatorstwa trwało aż do 1988 r. Wówczas, w Seulu, pozwolono zagraç gwiazdom zawodowego tenisa. Dziś o medale walczyç mogą nareszcie nawet zawodowi koszykarze z NBA.
Światowe agencje zarzucają nas wynikami uzyskiwanymi podczas igrzysk, natomiast o dochodach olimpijskiej rodziny mówi się mało lub wstydliwie. Tymczasem MKOl bardziej interesuje się marketingiem niż sportem. Twórcą finansowej potęgi komitetu jest Kanadyjczyk Richard Pound, który od 1988 r. jest odpowiedzialny za politykę komercyjną i szukanie firm do tzw. programu TOP, polegającego na pozyskiwaniu pieniędzy od potężnych koncernów, takich jak Samsung, Panasonic, McDonald’s czy Coca-Colę.
Igrzyska w Sydney będzie oglądaç 3,7 mld osób, czyli niemal wszyscy mieszkańcy Ziemi posiadający telewizory. Wpływy z igrzysk sięgną 3 mld USD. Koszty organizacji imprezy, które zwrócą się po trzech latach, szacowane są na 1,5 mld USD. Od samych rekordów znacznie ważniejsze jest to, że dzięki nim wzrośnie australijski eksport i produkt krajowy, zwiększą się wpływy z turystyki, na hossę liczyç może przemysł budowlany. Firmy finansujące MKOl sprzedadzą więcej napojów, hamburgerów, sprzętu elektronicznego, kopiarek i chipsów. Zarobią narodowe komitety olimpijskie, linie lotnicze, producenci sprzętu sportowego. 


Handel kółkami olimpijskimi - najbardziej znanym i najdroższym znakiem towarowym - idzie na całego. Tylko w USA prawa do transmisji telewizyjnych warte są 800 mln USD. Sieç NBC zapłaciła 4 mld USD za prawo do relacjonowania sześciu kolejnych olimpiad. Od 1968 r. wpływy ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych wzrosły w USA 159 razy.
Szczytem hipokryzji było ubieganie się przez Juana Antonio Samarancha o to, by MKOl otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Do prowadzenia lobbingu wynajął londyńską agencję reklamową Grey’s Advertising. Wkrótce okazało się jednak, że MKOl jest jedną z najbardziej skorumpowanych organizacji, której członkowie gotowi są sprzedaç swe głosy w zamian za bankiety w najdroższych hotelach i operacje plastyczne w amerykańskich klinikach. "W ostatnich latach żadne miasto nie wygrało rywalizacji o prawo do organizacji igrzysk w czysty sposób" - zakomunikował światu Szwajcar Marc Hodler, członek władz MKOl. Gdy niedawno działacze z Berlina rywalizowali z Sydney, wynajęli agencję Olympia Marketing GmbH, której ówczesny szef Nikolaus Fusch odkrył, że miasta starające się o organizację igrzysk sporządzają listy z nazwiskami członków MKOl i ich upodobaniami. Mimo posiadania tej wiedzy, Berlin otrzymał zaledwie dziewięç głosów. Każdy z nich - jak obliczyli dziennikarze magazynu "Der Spiegel" - kosztował miasto 27 mln marek. Zwyciężyli Australijczycy - podobno głównie dzięki 2 mln dolarów australijskich przekazanych afrykańskim komitetom olimpijskim, dysponującym w MKOl kilkunastoma mandatami.
Do korupcji na wielką skalę doszło podczas wyłaniania gospodarza najbliższych zimowych igrzysk (odbędą się w Salt Lake City). Członek MKOl z Ekwadoru załatwił swej pasierbicy finansową pomoc komitetu organizacyjnego z USA, działacz reprezentujący Libię wysłał syna na darmowe studia do stanu Utah za stypendium zafundowane przez Amerykanów. Członek MKOl z Konga leczył się na koszt organizatorów igrzysk i otrzymał od nich 100 tys. USD. Chilijczyk walczył o fotel burmistrza San Diego za pieniądze Salt Lake City.
- Wkrótce można się spodziewaç rozłamu w ruchu olimpijskim: powstania konkurencyjnych, amatorskich igrzysk, podczas których "naiwni" organizatorzy będą chcieli rozpocząç wszystko od nowa - mówi Wojciech Zabłocki, szermierz, były olimpijczyk. Tylko czy ktokolwiek zechce oglądaç igrzyska, na których nie będą padaç rekordy świata?
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.