Rachunek do wystawienia

Rachunek do wystawienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie tylko Niemcy, ale także Rosja powinna płacić odszkodowania ofiarom wojny
Polak, który w czasie wojny wykonywał niewolniczą pracę w hitlerowskich obozach koncentracyjnych, może dziś oczekiwać odszkodowania sięgającego 15 tys. DM. Ten, kto został przymusowo wysłany do pracy w III Rzeszy, może liczyć na rekompensatę do 5 tys. DM. Natomiast ludzie, którzy wykonywali pod przymusem katorżniczą pracę po wywiezieniu w głąb imperium Stalina, są pozbawieni nadziei na choćby symboliczne zadośćuczynienie.
Pierwsze porozumienie dotyczące odszkodowań po II wojnie światowej zawarto w 1953 r. w Londynie. Zgodnie z nim, więźniowie i robotnicy przymusowi III Rzeszy mogli dochodzić swych roszczeń po podpisaniu traktatów pokojowych poszczególnych państw z Niemcami. Rząd ZSRR zrzekł się wszelkich reparacji wobec Niemiec. Przyczyną tego kroku nie była wspaniałomyślność wobec Niemiec, lecz fakt, że przyjmując odszkodowania, ZSRR pośrednio potwierdziłby konieczność dokonania rozrachunku z ofiarami własnej agresji. Rząd PRL, kierując się decyzją Stalina, oczywiście również zrezygnował z odszkodowań. Sprawa odszkodowań wróciła jednak niedawno i zakończyła się dla poszkodowanych przez III Rzeszę sukcesem. Podobną drogą mogą pójść poszkodowani przez ZSRR.
Po długotrwałych negocjacjach Niemiec z reprezentantami ofiar z USA, Izraela, Polski, Czech, Ukrainy, Białorusi i Rosji suma proponowana na odszkodowania wzrosła z 3 mld DM do 10 mld DM, a liczba uprawnionych zwiększyła się z 200 tys. osób do miliona. Niedawno do Niemiec dołączyła Austria, dokładając do funduszu 6 mld szylingów, z których Polacy mają otrzymać 550 mln szylingów. Odbiorcami pieniędzy będą również poszkodowani ze Wspólnoty Niepodległych Państw, gdyż rosyjski rząd nie mógł dziś zapobiec roszczeniom swych obywateli. Wśród niewolników III Rzeszy Rosjanie stanowili najliczniejszą grupę (2,8 mln osób).
Zanim jednak ZSRR stał się ofiarą napaści ze strony byłego sojusznika, sam był agresorem i uczestnikiem czwartego rozbioru Polski. Adwokat Deborah Sturman z nowojorskiej kancelarii Eda Fagana, reprezentująca w negocjacjach z Niemcami 28 spośród 55 zbiorowych oskarżycieli z USA, nie ma wątpliwości: istnieją podstawy prawne do dochodzenia sprawiedliwości przez byłych polskich zesłańców do ZSRR. Nie szkodzi też, że Rosji nie stać na zapłacenie choćby symbolicznych odszkodowań. - To nie jest tylko kwestia pieniędzy. Stworzenie przez Niemcy funduszu odszkodowawczego było równoznaczne z przyznaniem się do winy, co otwiera drogę do normalizacji stosunków - mówi Deborah Sturman.
I to przyznanie się stanowi najtrudniejszą barierę dla Rosji. Po uzgodnieniu niemiecko-rosyjskiej granicy w 1939 r. w głąb ZSRR deportowano 1,5 mln Polaków. Tych, którzy przetrwali transport, wykorzystywano do wyniszczającej pracy. Dziś Związek Sybiraków w Polsce liczy zaledwie 80 tys. osób, posiadających zweryfikowane przez Urząd ds. Kombatantów dokumenty potwierdzające pięcio-, sześcioletni pobyt na zesłaniu. Prezes związku, Ryszard Reiff, bezskutecznie puka do różnych drzwi z prośbą o poparcie ich starań o zadośćuczynienie.
- Nie chcę rozbudzać nadmiernych nadziei. Najpierw trzeba dokonać wspólnej oceny moralnej i wyjaśnić wszystkie sprawy związane z uwięzieniem Polaków w ZSRR - mówi prof. Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Podobnego zdania jest Paweł Dobrowolski, rzecznik prasowy MSZ: - Najpierw musimy się zgodzić co do faktów. Jeszcze w 1999 r. rosyjskie MSZ sprzeciwiało się stawianiu znaku równości między faszystowską agresją na Polskę a działaniami Armii Czerwonej z 17 września 1939 r. Dobrowolski spodziewa się poruszenia tego tematu podczas jesiennej wizyty szefa rosyjskiego MSZ w Warszawie, ale "jest to tylko wola strony polskiej".
Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder nie zostawił złudzeń co do motywów inicjatywy utworzenia funduszu odszkodowań. Ma on "przede wszystkim zapobiec kampanii godzącej w reputację kraju i niemieckie przedsiębiorstwa". W wypadku Rosji, która w odróżnieniu od Niemiec nie jest wielkim eksporterem dóbr przemysłowych i nie przywiązuje zbytniej wagi do swej reputacji, argument ten nie ma dziś większego znaczenia. Jutro sytuacja może się jednak zmienić. W listopadzie ubiegłego roku senatorzy z Nowego Jorku i New Jersey złożyli w Senacie i Izbie Reprezentantów projekt ustawy o nieprzedawnianiu prześladowań z czasów III Rzeszy. Gdyby negocjacje rzecznika rządu USA, Stuarta Eizenstata, nie dały rezultatów, w amerykańskich sądach mogłyby zapaść wyroki, które postawiłyby niemieckie koncerny na krawędzi bankructwa. Zdaniem Deborah Sturman, podstawą prawną do oskarżenia Rosji mogą być konwencja i regulamin haski z 1907 r., traktujące o wojnie i okupacji. Tyle że w III Rzeszy większość pracowników przymusowych wykorzystywały prywatne przedsiębiorstwa, które można było pociągnąć do odpowiedzialności także wtedy, gdyby rząd Niemiec nie zdecydował się na odświeżenie pamięci. W ZSRR zesłańcy pracowali w przedsiębiorstwach państwowych, czyli "niczyich". A posadzenie państwa na ławie oskarżonych jest o wiele trudniejsze. Ale możliwe.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.