Kiełbasa prezydencka

Kiełbasa prezydencka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Żadna decyzja nie zaważyła tak negatywnie na kondycji polskiej gospodarki jak ubiegłoroczne weto prezydenta Kwaśniewskiego do ustawy podatkowej.
Jednym podpisem prezydent złamał kręgosłup długookresowej strategii finansów publicznych. Zapewne nie zrobiłby tego, gdyby nie zamierzał ponownie się ubiegać o prezydenturę. Był to haracz za poparcie SLD i zdobycie głosów populistycznego elektoratu. Wyniki sondaży popularności pokazują, że Kwaśniewskiemu decyzja ta pomogła, natomiast wyniki gospodarki dowodzą, że stracili na niej wszyscy, w tym wyborcy Aleksandra Kwaśniewskiego. Ile? W tym roku przynajmniej miliard złotych, które trzeba będzie wypłacić w postaci zasiłków dla 500 tys. nowych bezrobotnych. Czy za zwycięstwo w wyborach prezydenckich warto płacić taką cenę?

Płacimy też za umizgi wobec wiejskiego elektoratu, czyli obronę dochodów wsi, co walnie przyczyniło się do wzrostu inflacji do 11,6 proc. Znamienny jest tu przykład ceł na zboże. Już w maju było wiadomo, że zabraknie ziarna. Wtedy należało podjąć działania na rzecz liberalizacji rynku rolnego. Zamiast tego zezwolono - z opóźnieniem - na import 1,1 mln ton zbóż w ramach kontyngentu bezcłowego. Efektem takich działań był wzrost cen co najmniej o 2 proc., co oznacza, że w ostatnich trzech miesiącach każde polskie gospodarstwo domowe wydało dodatkowo 40 zł. Dodatkowo przyjęcie paktu dla rolnictwa oznacza wydatki w wysokości 8 mld zł. Niemal w ostatniej chwili o 500 mln zł podwyższono kwotę przeznaczoną na realizację tego programu.
Kosztowne będą też skutki uwłaszczenia (realizowanego według projektu posłów Bieli i Wójcika z AWS), z którego Marian Krzaklewski uczynił główne hasło swej kampanii prezydenckiej. Wydatki na realizację przyjętej przez Sejm i Senat ustawy wyniosłyby - według rządowych szacunków - w stosunkowo krótkim czasie ponad 1,5 mld zł, przy jednoczesnym spadku wpływów do budżetu państwa o 500 mln zł, a do budżetów gmin - o 576 mln zł. Korzyści z uwłaszczenia trudno oszacować, jeśli jakieś w ogóle będą. Straty - znacznie łatwiej: jeśli ustawa weszłaby w życie, kosztowałaby każdego podatnika co najmniej 100 zł i to już w tym roku.
Na początku tego roku rząd przyjął narodową strategię wzrostu zatrudnienia. Na jej podstawie ma powstać kompleksowy plan walki z bezrobociem. Tymczasem w projekcie nowelizacji kodeksu pracy, który kilka dni temu przesłano do Sejmu i wkrótce może zostać przyjęty, nie pozostało prawie nic z tego, co rząd zakładał jeszcze kilka miesięcy temu. Proponuje się za to skrócenie czasu pracy. - Z ponad 40 poprawek zaproponowanych przez zespół ds. odbiurokratyzowania gospodarki do ostatecznej wersji rządowej nie trafiła praktycznie żadna - mówi Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Jak wyliczają przedsiębiorcy, skrócenie czasu pracy przy utrzymaniu dotychczasowych wynagrodzeń spowoduje wzrost kosztów funkcjonowania firm o 5-7 proc. Oznacza to spadek tempa wzrostu i powiększenie liczby bezrobotnych. Kosztowałoby to gospodarkę 4-5 mld zł rocznie.
Z inicjatywy rządu Sejm zdecydował, że rodziny, które mają na utrzymaniu troje lub więcej dzieci i otrzymują na nie zasiłek rodzinny, dostaną we wrześniu jednorazowy dodatek w wysokości 145 zł na każde dziecko. Na zasiłek ten - wypłacony incydentalnie - budżet państwa wyda ponad 200 mln zł. - Nie wpisuje się on w żaden system polityki społecznej i trudno go nazwać inaczej niż kiełbasą wyborczą - ocenia Krzysztof Dzierżawski z Centrum im. Adama Smitha. Na taki charakter dodatku wskazuje przede wszystkim termin wypłaty - tuż przed wyborami prezydenckimi.
Wstrzymując egzekucję długów PKP wobec energetyki, mniejszościowy gabinet AWS kupił wprawdzie spokój społeczny, lecz dał sygnał nieefektywnym państwowym molochom, że nie muszą się obawiać twardego egzekwowania ich zobowiązań finansowych. Długi te pokryje budżet, czyli podatnicy. Łącznie w grę wchodzi ponad miliard złotych. Także zgoda MSWiA na zakup produkowanych przez Łucznik karabinów, wymuszona przez protestujących związkowców tej firmy, jest sygnałem dla innych państwowych przedsiębiorstw, iż w imię świętego spokoju przed wyborami będzie się ratować zagrożone miejsca pracy. Za cenę kolejnego miliarda złotych z budżetu.
Za prezydencką kiełbasę wyborczą zapłaciliśmy już albo zapłacimy wkrótce przeszło 15 mld zł. Idąc do urny, każdy z nas powinien mieć świadomość, że za przywilej głosowania w wyborach prezydenckich zapłaci około 500 zł.
Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.