Szóste koło

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stacje telewizyjne domagają się od organizatorów igrzysk bardziej widowiskowych dyscyplin
Pojawiają się nowe fotogeniczne sporty, a stare albo będą musiały się zreformować i przywdziać seksowny kostium, albo wypadną z gry.
To dla kamer wprowadzono krótsze spódniczki tenisistek, mocno wycięte majtki siatkarek, kolorowe kimona dżudoków i różowe piłeczki pingpongistów. Przepisy piłki siatkowej w punkcie dotyczącym strojów mówią wprost: "zawodniczki i zawodnicy mają wyglądać seksownie". Polska reprezentacja, która jeszcze na poprzednich igrzyskach odważyła się wyjść na parkiet w workowatych spodenkach, za złe wrażenia estetyczne zapłaciła 5 tys. USD kary.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski dzieli zyski z praw telewizyjnych i marketingowych według poziomu telewizyjnej popularności dyscypliny. Najwięcej - 17,7 mln USD - otrzyma w tym roku federacja lekkoatletyki. Federacje koszykarska, kolarska, pływacka, tenisowa, siatkarska i futbolowa dostaną ponad 8 mln USD. Coraz większe pieniądze sprawiają, że konkurs piękności i walka o pozostanie w "olimpijskiej rodzinie" trwają nieustannie i nie ograniczają się bynajmniej do prezentacji dyscypliny podczas samych igrzysk.
- Siatkarze grają pstrokatymi piłkami i uprościli sposób liczenia punktów. Ich nowe stroje muszą być wycięte pod pachami i mocno przylegać do brzucha i pleców. Renomowane firmy odzieżowe szyją kostiumy z materiałów, które nie pochłaniają światła, dzięki czemu nawet przeciętna, wolna akcja pod siatką na ekranie wygląda jak burza. Korty mają teraz czerwone lub niebieskie nawierzchnie. Piłki tenisowe nie dość, że są żółte, to wkrótce mają być dodatkowo powiększone; być może nawet o 16 proc. Zawodnicy zmienią technikę, a piłka, która dziś pędzi 200 km na godzinę, zdecydowanie zwolni i będzie lepiej widoczna - mówi Tomasz Red-wan, zawodowo zajmujący się sportowym marketingiem.
Telewizja jest zachłanna i wciąga sport jak odkurzacz. Jej siła sprawia, że za kilka lat zobaczymy na igrzyskach dyscypliny bliskie popisom cyrkowym i sportom ekstremalnym. Te konkurencje, które dziś budzą emocje tylko raz na cztery lata i tylko dlatego, że wpisano je do programu igrzysk, nie wytrzymają konkurencji i skazane będą na wykluczenie, odcięcie od źródeł finansowania, a być może nawet na odejście w niepamięć. W kolejce czekają sportowcy uprawiający wspinaczkę skałkową, jazdę na wrotkach, surfing, golf, nurkowanie, spadochroniarstwo, narty wodne, bowling, squasha; apetyt na igrzyska mają nawet zawodowi tancerze. Stawką w walce są pieniądze sponsorów, od których zależy kariera albo śmierć poszczególnych dyscyplin.
Sportowcy prześcigają się pomysłami i w Sydney mamy istny festiwal kreatywności. Zawodnicy skaczący do wody z wieży lub trampoliny mogą występować parami jak snowboardziści. Szermierze zrezygnowali z siatek chroniących twarz i zastąpili je przezroczystym tworzywem sztucznym. Teraz mogą spojrzeć sobie w oczy, a kamera ma większe pole do popisu. Siatkarzom pozwolono serwować z wyskoku i zlikwidowano pojęcie neta przy zagrywce. Pięciobój nowoczesny zamienił się w mordercze zawody rozgrywane jednego dnia. Podnoszenie ciężarów od utraty popularności mają wybawić panie, które w Sydney po raz pierwszy walczą w tej konkurencji o olimpijskie medale.
W windsurfingu pozwolono na tzw. pompowanie, czyli tworzenie sztucznego wiatru poprzez energiczne poruszanie żaglem. Dzięki temu dyscyplina będąca niegdyś sportem technicznym szybko zamieniła się w efektowną walkę mięśniaków, którzy dziś niemal tyle samo czasu co na desce muszą spędzać na siłowni. Tradycyjne żeglarstwo wzbogaciło się o nową klasę - 49-er. Dwóch zawodników opartych stopami o skrzydło wyrastające z kadłuba wisi na stalowych linkach (trapezach) tuż nad wodą i walczy z trzema wielkimi żaglami. Pływają na stojąco, przewracają się efektownie i łapią kontuzje jak bokserzy.
O widowisko dbają nie tylko działacze, ale też sami aktorzy. W świadomości olimpijczyków dominuje przekonanie, że tak samo jak sportowy wynik ważne jest pierwsze wrażenie widza, gdy kamera zrobi "najazd". Olimpijczycy przyciągają uwagę operatorów długimi paznokciami, fryzurą, tatuażem, starannym makijażem, który jest już standardem. Gail Devers upodabniała się do papugi, malując monstrualne paznokcie na żółto. Polscy sprinterzy i hokeiści grający na trawie sfotografowali się nago.
Najpoważniejszą zmianą w programie igrzysk w Sydney jest debiut triathlonu, konkurencji "żelaznych ludzi", wymyślonej i do dziś najczęściej uprawianej na Hawajach. Triathlon olimpijski skrócono do dwóch godzin, żeby nie nużyć telewidzów. Olimpijczycy pokonują półtora kilometra wpław, czterdzieści kilometrów na rowerze, a zamiast tradycyjnego maratonu mają do przebiegnięcia zaledwie dziesięć kilometrów.
- Telewizja inwestuje i rządzi - mówi Tomasz Redwan. - Tylko stacja NBC za prawo do pokazania ceremonii otwarcia igrzysk zapłaciła 875 mln USD. Od reklamodawców wynegocjowała tego wieczoru 900 mln USD. Jednym słowem - koszty zwróciły jej się pierwszego dnia i tak już będzie dzień w dzień do końca olimpiady.

Więcej możesz przeczytać w 39/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.