Hańba domowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy umarła mama, miałam dziewięć lat.
Dwa miesiące po pogrzebie ojciec zabrał mnie do swojego łóżka. Dotykał mnie i się onanizował. Po kilku tygodniach zaczął ze mną współżyć. Wiele razy uciekałam z domu, lecz mnie znajdował. Dziecko urodziłam, gdy miałam czternaście lat. Sam odebrał poród. Następnego dnia zadusił noworodka poduszką - opowiada Irena S. spod Radomia. Gdy odgrażała się, że pójdzie na policję, pobił ją tak, że straciła przytomność. Potem wepchnął zwłoki dziecka do pieca i kazał jej patrzeć, jak się palą. Zagroził, że jeśli piśnie słówko, ona też skończy w piecu. Potem sypiał z nią regularnie. Kiedy miała szesnaście lat, znowu zaszła w ciążę. Ukradła ojcu pieniądze na zabieg. Gdy wróciła do domu, leżał pijany. Oblała łóżko benzyną i podpaliła, a potem uciekła z domu. Przeżył. Nie szukał jej. Nie złożył doniesienia. Irena S. ma teraz 21 lat. Siedzi w więzieniu w północnej Polsce - za porzucenie noworodka (dziecko zmarło).

Polska plaga
Najnowszy raport dotyczący przestępstw w rodzinie, przygotowany na zamówienie Rady Europy przez kryminologów i psychologów z czternastu krajów, stawia Polskę w grupie państw europejskich najbardziej zagrożonych przestępstwem kazirodztwa - obok Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Mołdawii. Szacuje się, że co roku ofiarą tej skrajnej patologii pada u nas ponad 30 tys. (sic!) dzieci i ok. 4 tys. dorosłych. Te dane muszą szokować.
Z kazirodztwem mamy do czynienia wówczas, gdy dorosły zobowiązany do zapewnienia dziecku bliskości i opieki wykorzystuje je seksualnie. Nie musi to być krewny, choć trzy czwarte wypadków kazirodztwa dotyczy stosunków między ojcami i córkami. Tylko 2-3 proc. tych przestępstw zgłaszanych jest organom ścigania. Prawomocnymi wyrokami sądowymi kończy się kilka procent zgłoszonych spraw. W latach 90. za kazirodztwo skazywano w Polsce 13-18 osób rocznie.
- Zaczęło się to, gdy miałam dziesięć lat. Mówił, że mnie kocha. Kiedy pytałam, dlaczego to tak boli, odpowiadał, że to dlatego, iż za rzadko to robimy - opowiada Adriana L. z Łodzi. Nie uważała ojca za złego człowieka. Był nauczycielem, uczniowie go lubili. Gdy po raz pierwszy miała okres, poszła do ginekologa. Ten zauważył zadrapania w okolicach narządów płciowych. Długo nie chciała mówić, bo obawiała się, że ojciec przestanie ją kochać. Przerwała milczenie, gdy matka próbowała popełnić samobójstwo. Rodzice się rozwiedli. Adriana, obecnie siedemnastolatka, nie ma chłopaka i - jak twierdzi - "może nie będzie miała nigdy".

Solidarność plemienna
Teresa Ć. z okolic Wałbrzycha pierwsze dziecko własnego ojca urodziła w wieku trzynastu lat, potem jeszcze trójkę (jedno było głęboko upośledzone i umarło, gdy miało trzy lata). Dziecko miała z ojcem także jej młodsza o rok siostra Marta. Teraz wszystkie dzieci są w państwowej placówce opiekuńczej. Ojca skazano na pięć lat więzienia. Hanna G. z Włocławka miała dziecko z własnym dziadkiem. Trafiła do niego, bo rodzice nie mogli wykarmić siedmiorga rodzeństwa. Rodzice nie chcieli uwierzyć, że ojcem dziecka jest dziadek. Czternastoletni Mariusz F. ze Szczecina był zmuszony do świadczenia usług seksualnych siostrze matki. Sprawa wyszła na jaw, gdy zaraziła go kiłą. Mieczysława S. z Wrocławia wykorzystywał ojczym biseksualista (z zawodu muzyk). Matka o wszystkim wiedziała. Twierdzi, że godziła się na to, bo bała się, że mając przygodne kontakty z chłopcami, mąż zarazi siebie i ją wirusem HIV.
- Kiedy nie chciałam spać z ojcem, bił mnie, a potem znikał na kilka dni. Nie mieliśmy wtedy co jeść. Gdy wracał, demolował mieszkanie i kopał młodsze dzieci. Groził, że jeśli będziemy o tym opowiadać, otruje nas, a zwłoki rozpuści w kwasie - opowiada Teresa Ć. - Kiedy zaczął się dobierać do Marty, poszłam do spowiedzi i opowiedziałam o wszystkim księdzu. Powiedział, że zmyślam, a ojciec jest porządnym człowiekiem i pomagał przy remoncie kościoła.
Ponad 60 proc. wypadków kazirodztwa zdarza się na wsi i w małych miastach, a więc tam, gdzie jednocześnie najwięcej osób deklaruje się jako osoby wierzące. Zwykle o praktykach kazirodczych wie cała wieś, lecz sąsiedzi milczą. Obawiają się, że infamia spadnie na wszystkich mieszkańców. Na wsi i w małych miastach żony tolerują kazirodcze postępki mężów, uznając, że lepiej, iż "szukają oni seksu w domu", niż mieliby się dopuszczać zdrady. Gdy matka jest niezdolna do zajmowania się rodziną, obowiązki zastępczej żony przejmuje córka: pierze, gotuje, odprowadza rodzeństwo do szkoły, a ostatecznie świadczy usługi seksualne. W takich rodzinach dziecko staje się gwarancją trwałości małżeństwa.
Wiele ofiar kazirodztwa twierdziło przed prokuratorem i w rozmowach z terapeutami, że szukali pomocy u księży, lecz ci nie dawali im wiary. W okolicach Gorzowa jeden z księży zachęcał skarżącą się dziewczynkę, by szczegółowo pokazała mu, co robił z nią ojciec, a potem sam zmusił ją do stosunku. Zagroził, że jeśli komuś o tym powie, ekskomunikuje ją z ambony, przez co trafi do piekła. Dziewczynka opisała wszystko w szkolnym wypracowaniu, a nauczyciel zaniósł zeszyt do prokuratury. Księdzu nie wytoczono sprawy (z braku dowodów), ale kuria przeniosła go do innej diecezji. Wierni piętnowali potem nauczyciela, twierdząc, że mścił się na księdzu jako ateista. Psychologowie tłumaczą powściągliwe zachowania księży w kwestii kazirodztwa obawą o destrukcję ostatnich przejawów więzi międzyludzkich w ich parafiach, wiarą w moralne zdrowie tzw. prostych ludzi oraz nieprzygotowaniem do rozwiązywania problemów związanych z seksem - wskutek wypierania seksu z kształcenia w seminariach.

Tajemnica "dobrych domów"
- Ojciec był bardzo apodyktyczny. Nierzadko upokarzał mamę. Kiedy zmuszał mnie do stosunków, czasem kazał mamie na to patrzeć. Mówił, że to jej wina, bo nie spełnia swoim małżeńskich powinności, jest do niczego. Ja byłam od mamy lepsza, bo miałam połowę jego genów - opowiada Joanna W. z Wrocławia. Jej ojciec jest szanowanym biznesmenem z wykształcenia prawnikiem. Przez lata szantażował matkę i córkę znajomościami w wymiarze sprawiedliwości. Przestał molestować Joannę, gdy skończyła szesnaście lat. Niedawno wyprowadziła się z domu, studiuje w Warszawie. Ojciec płaci za jej zaoczne studia.
Kazirodztwo nie jest przestępstwem dotyczącym wyłącznie środowisk patologicznych. Ofiarami są bowiem także dzieci i pasierbowie osób wykonujących wolne zawody, przedsiębiorców, nauczycieli, lekarzy, adwokatów. - W rodzinach patologicznych kazirodztwo tylko częściej wychodzi na jaw. Rzadko kto potrafi uwierzyć, że szanowany dyrektor banku sypia w nocy z własną córką - mówi Maria Keller-Hamela z Fundacji Dzieci Niczyje. Osoby dopuszczające się kazirodztwa to - wbrew stereotypom - nie obleśni starcy, lecz ludzie w okolicach trzydziestki.
Ofiary mają najczęściej 6-12 lat. Najmłodszą ofiarą było w Polsce niemowlę, u którego ojciec wykorzystał odruch ssania. Wykorzystywane są także dzieci upośledzone, które nie mogą się poskarżyć, a często nie zdają sobie sprawy z tego, co się z nimi dzieje. Zdarza się, że kazirodcze stosunki utrzymują rodziny, w których wszyscy członkowie są w jakimś stopniu upośledzeni. Dwa lata temu głośny był proces w Piotrkowie, gdzie skazano za kazirodztwo matkę, syna i dwie córki. Związki seksualne cała rodzina utrzymywała przez dwanaście lat, a w tym czasie siostry urodziły czworo dzieci. Niskie wyroki w tej sprawie (od roku do dwóch lat w zawieszeniu) uzasadniono "niskim poziomem intelektualnym skazanych".
Z badań amerykańskich wynika, że jedynie w co czwartym wypadku sprawca nadużyć seksualnych jest obcy ofierze. Najczęściej jest nim ojciec, ojczym, wuj, konkubent, dziadek. Wraz ze wzrostem liczby rozwodów pojawiła się nowa kategoria mężczyzn, którzy żenią się z rozwódkami, by mieć "łatwiejszy" dostęp do ich dzieci. Wybierają te kobiety, dla których posiadanie partnera jest ważniejsze od macierzyństwa. - Pamiętam sprawę pani, która ponownie wyszła za mąż za człowieka w przeszłości dopuszczającego się czynów lubieżnych. Gdy sprawa wyszła na jaw, kazała mu uklęknąć w salonie i przyrzec, że nie tknie palcem jej dzieci. Mąż przysiągł, a po miesiącu zaczął sypiać i z pasierbem, i z pasierbicą - mówi Beata Kolska-Lach z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. Kazirodca to najczęściej osobnik niedojrzały, o niskim poczuciu własnej wartości, zahamowany, niezdolny do ekspansji, w najprostszy sposób chcący podreperować nadwątlone ego. Prof. Antoni Kępiński stwierdził, że to obawa przed światem wpędza człowieka do znajomego, rodzinnego łóżka.

Napiętnowani
"Kazirodztwo jest najbardziej okrutnym doświadczeniem człowieka. Zdradza samą istotę dzieciństwa: niewinność" - stwierdziła amerykańska psychoterapeutka Susan Forward. Dzieci są wprawdzie zainteresowane seksem, lecz kieruje nimi ciekawość, a nie chęć doznań erotycznych. Lokują swoje uczucia w osobie rodzica przeciwnej płci, co w klasycznej psychoanalizie zyskało miano kompleksu Edypa lub Elektry. Niemiecki socjolog Gunther Amendt mówi jednak, że istnieje "subtelna różnica między rodzicielską troską a nieprzyzwoitością, której przekroczenie prowadzi do zamętu i praktyk noszących cechy kazirodztwa". Dlatego w krajach zachodnich dzieci poznają teorię "trzech rodzajów dotyku". Dobry - wzbudza przyjemne uczucia, takie jak przytulenie się do mamy czy pogłaskanie ulubionego zwierzaka. Zły - sprawia ból, jak wtedy, gdy zostanie się uderzonym przez kolegę. Dotyk wprawiający w zakłopotanie - budzi mieszane uczucia, zarówno przyjemności, jak i robienia czegoś nagannego. Ofiary zakazanego dotyku najczęściej nie potrafią powiedzieć, co im się przytrafiło, potrafią to jednak pokazać.
O wykorzystywaniu seksualnym świadczą zmiany w zachowaniu: dziecko wesołe wydaje się przytłoczone ciężarem, dziecko spokojne szuka rozładowania napięcia w ekstremalnej agresji. Dzieci płaczą, nie wychodzą z domu, boją się ciemności i nie potrafią nikomu zaufać. W dorosłym życiu konsekwencją wykorzystywania jest anorgazmia, dystans wobec własnego ciała i skłonność do poniżających praktyk seksualnych. Ofiary stają się emocjonalnymi kalekami, nastawionymi raczej na to by przetrwać, a nie realizować własną wrażliwość.
Z praktyki terapeutycz-nej dr Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej wynika, że co druga leczona przez nią alkoholiczka była w dzieciństwie wykorzystywana seksualnie przez ojca. Badania prof. Matthew Cartera z uniwersytetu w Miami dowodzą z kolei, że 75 proc. ofiar kazirodczych stosunków ma kłopoty z założeniem rodziny, 47 proc. nadużywa przemocy, 32 proc. sama dopuszcza się przestępstw seksualnych, 28 proc. wymaga regularnej opieki psychiatrycznej, 6 proc. zasila szeregi bezdomnych i nieprzystosowanych. Z kolei osoby dopuszczające się kazirodztwa najczęściej szukają kolejnych ofiar. Aż 46 proc. ojców, którzy popełnili to przestępstwo, popełnia je ponownie w stosunku do wnuków.
Psychologowie twierdzą, że kazirodztwo jest w swych skutkach gorsze niż gwałt dokonany przez obcą osobę. Ofiary są bowiem krzywdzone przez osoby bliskie, u których nie mogą - jak w wypadku gwałtu - szukać pocieszenia. Ma to niezwykle destrukcyjny wpływ na późniejsze kontakty z ludźmi. - Gdy nadużyć dopuszcza się ktoś z rodziny, dziecko przeżywa prawdziwy szok, doświadczając bólu i zdrady. Nie może sobie poradzić ze sprzecznymi odczuciami, w których wrażenie odrzucenia przeplata się z miłością - tłumaczy Beata Kolska-Lach.
"Freud zwrócił uwagę, jak ważny wydaje się ten dramat [napięcia erotycznego w rodzinie] w historii życia wszystkich pacjentów, których leczył. Zauważył też, że musi istnieć tendencja do zapominania, a właściwie nawet do zaprzeczania, że coś takiego w ogóle się zdarzyło" - stwierdził brytyjski psychoterapeuta Robin Skinner. Dążenie do zbliżenia z członkami własnej rodziny poniekąd odpowiada psychologicznym potrzebom człowieka, jednocześnie jednak jest uznawane za podstawowe tabu, dzięki któremu w ogóle powstała kultura. - Gdyby ludzie żenili się tylko z własnymi krewnymi, społeczeństwo po prostu by nie istniało. Nie powstałaby sieć wsparcia, rozszerzania kręgu bliskich osób. Tak dzieje się tylko w społeczeństwach egzogamicznych, w których szuka się partnerów seksualnych wśród osób spoza własnego rodu. To w nich kazirodztwo określano jako "zjadanie własnej krwi", choć wstręt wobec niego nie wynikał tylko z obawy przed fizycznymi konsekwencjami takich zbliżeń - mówi Anna Kuczyńska-Skrzypek, etnolog.

Najstarszy zakaz
Kazirodztwo karano w historii tak jak sodomię. W Kongresówce groziło za nie zesłanie na Syberię i wieloletnie więzienie. Procesem uświadamiania, że "hańbą jest odkrywanie nagości krewnej", zajął się Kościół katolicki, którego misjonarze otrzymywali specjalne podręczniki opisujące specyfikę "zakazanych stosunków". Synod w Paryżu w 829 r. zakazał zawierania związków małżeńskich osobom spokrewnionym do siódmego stopnia, nawet jeśli pokrewieństwo to było jedynie kanoniczne. Historycy twierdzą, że tak restrykcyjne podejście wynikało z uznania, że w płciowości człowieka jest coś nagannego. Później przestrzeganie tabu kazirodztwa wyrażało się w przekonaniu, że rozróżnianie "dobrych" i "złych" partnerów seksualnych decyduje o istocie człowieczeństwa.
- Kazirodztwo to najbardziej tajemnicze zjawisko w historii kultury. Jego zakaz obowiązywał we wszystkich społeczeństwach. Wyjątkiem są historie biblijne - kazirodcze stosunki utrzymywali Adam i Ewa oraz ich dzieci, a także Noe z córkami. Kazirodcze związki zawierano też w starożytnym Egipcie w rodzinie królewskiej, aby nie mieszać szlachetnej krwi. Incest był więc uświęcony albo wolą Boga, albo panującego - mówi prof. Wojciech Burszta, antropolog kultury.
Zmniejszenie lęku przed kazirodztwem było wyraźne w okresie francuskiego libertynizmu, kiedy stało się rodzajem "zakazanej normy". Później znalazło odzwierciedlenie w sztuce, na przykład u angielskiego rysownika Aubreya Vincenta Beardsleya czy Edwarda Muncha. Skandalizująca stała się powieść George’a Bataille’a "Moja matka", opisująca fascynację młodego chłopca zmysłowością dojrzałej kobiety. Piewczynią kazirodztwa była też Anais Nin, określająca swe kontakty z ojcem jako niezwykłe zjednoczenie "bliźniaków", podobnych do siebie i psychicznie, i fizycznie. Incest kojarzony był także z mitami początku, gdzie był symbolem chaosu, z którego rodzi się porządek, "nieludzkości", z której wyłaniają się prawa ludzkie.
Kazirodztwo uchodzi dziś za problem cywilizacyjny, a kilka lat temu świat przeżył gorączkę "przywracania pamięci". Niektórzy terapeuci lansowali wtedy tezę, że co druga kobieta była wykorzystywana seksualnie, choć może tego nie pamiętać. Efektem tego był na przykład znaczny wzrost liczby procesów o wykorzystywanie przez krewnych we Francji. Głośno też było o sprawie jedenastoletniego Szwajcara, którego uwięziono za kazirodztwo, podczas gdy - jak twierdzili rodzice - jedynie "pomagał siostrze zrobić siusiu". - Zakaz stosunków w obrębie najbliższej rodziny to ostatnia norma, jaką współczesny liberalny świat miałby zamiar podważać. Może uznamy kiedyś za normalne stosunki między rodzeństwem, jednak kazirodztwo międzypokoleniowe zawsze budzić będzie strach, przerażenie i dezaprobatę - konkluduje Kuczyńska-Skrzypek.

Więcej możesz przeczytać w 40/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: