Czebole krachu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ile zapłacimy za drugi kryzys azjatycki?
Gwałtowne załamanie cen papierów wartościowych na giełdzie w Seulu po wycofaniu się Forda z zamiaru kupna Daewoo Motor zapowiada kolejne przesilenie w Korei Południowej. Kłopoty jedenastej potęgi ekonomicznej świata to zwiastun gorszych czasów dla sąsiednich krajów Azji Południowo-Wschodniej oraz zapowiedź pogorszenia koniunktury globalnej. Sytuacja jest tym groźniejsza, że bliski bankructwa jest nie tylko koncern Daewoo; koreańskie czebole są zadłużone w sumie na ponad 100 mld USD, a dług zagraniczny Korei przekracza już 200 mld USD.
Gubernator centralnego banku Korei, Chon Chol Hwan, był podczas ubiegłotygodniowego szczytu finansowego w Pradze jednym z najbardziej obleganych gości. Najczęściej zadawane mu pytania dotyczyły właśnie skutków wycofania się Forda z przejęcia Daewoo Motor. Sprzedaż części zadłużonego na 80 mld USD giganta miała dać nadzieję na poprawę sytuacji zarówno wierzycieli prywatnych, jak i państwa. Do tej pory rząd Korei musiał wydać na ratowanie banków i funduszy inwestycyjnych zaangażowanych w Daewoo około 21 mld USD. A to nie wszystkie koszty, jakie Korea będzie musiała ponieść w związku z tym największym w historii światowej gospodarki bankructwem.
Decyzja Forda zapewne nadweręży pozycję przetargową czebola podczas negocjacji z innymi potencjalnymi klientami. Większe straty poniesie jednak Korea. Za uzyskanie kontroli nad Daewoo Motor Amerykanie mieli uiścić 6,9 mld USD. Za zerwanie kontraktu nie będą natomiast musieli zapłacić ani grosza kary, albowiem we wstępnej umowie z Fordem rząd w Seulu nie zabezpieczył się przed taką ewentualnością.
Po rezygnacji Forda największy wierzyciel Daewoo - bank Korea Development - poprosił pozostałych głównych graczy (konsorcjum General Motors, Fiat i Hyundai, DaimlerChrysler) o ponowne złożenie ofert. Rząd Korei zapewnił, że gotowy jest na duże ustępstwa i prowadzenie negocjacji od początku, aby wypracować zadowalający kompromis.
Fiasko rokowań w sprawie sprzedaży Daewoo i spóźnione przekształcenia w pozostałych konglomeratach przemysłowo-handlowych mogą spowodować nawrót recesji. Chon Chol Hwan zapewnił w Pradze, że reforma finansów i pomoc zadłużonym przedsiębiorstwom jest priorytetowym zadaniem władz Korei. Nie ma jednak wątpliwości, że jest to bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Minister finansów Korei Jin Nyum przyznał, że dodatkowe wsparcie dla banków zwiększy koszty trzyletniego planu restrukturyzacji do 132 mld USD (bez szacowanych na ponad 60 mld USD odsetek). Seul musi się spieszyć, gdyż cierpliwość tracą także międzynarodowe instytucje finansowe. MFW i Bank Światowy narzekają, że Korea Południowa odeszła od uzgodnionej, gruntownej przebudowy całej gospodarki. Przyrzeczono ją kierownictwu tych instytucji na przełomie lat 1997 i 1998. Średnioterminowy dług chwiejących się spółek koreańskich w bankach osiągnął już wówczas astronomiczną sumę ponad 100 mld USD. Bez natychmiastowego zaciągnięcia wysokich pożyczek Korea Południowa stałaby się niewypłacalna.
Po otrząśnięciu się z pierwszego szoku i po powrocie na ścieżkę rozwoju (ok. 10 proc. wzrostu PKB w 1999 r. i przewidywane tyle samo w tym roku) Koreańczycy zapomnieli jednak o podjętych zobowiązaniach: Seul wyraźnie zwolnił tempo reform. Daewoo nie jest jedynym przeżywającym kłopoty czebolem. W trudnej sytuacji finansowej znajduje się także Hyundai. Rząd miał zamiar doprowadzić do podziału również tego konglomeratu - na wzór upadającej grupy Daewoo. Teraz plany te odłożono na później. Zwłoka w sytuacji, gdy "pacjent" wymaga pilnej kuracji, na pewno pogorszy kondycję Hyundaia. Nie tylko zresztą jego.
Kryzys w Korei zagroził innym państwom Azji Południowo-Wschodniej, które dopiero niedawno ochłonęły z szoku, jakiego doznały w lecie 1997 r. Zaciągane bez umiaru kredyty i spekulacja gruntami pogrążyły wtedy w recesji Filipiny, Indonezję i Malezję. Dług Tajlandii sięgnął 100 mld USD. Na wieść o ostatnim impasie w przetargu na Daewoo zachwiała się nie tylko giełda w Seulu, której indeks spadł w ciągu jednego dnia aż o 8,1 proc., ale także instytucje finansowe w sąsiednich krajach. Niemal natychmiast o kilkanaście procent spadł np. kurs ustabilizowanego wcześniej tajlandzkiego batha. Przestraszeni inwestorzy zaczęli się wycofywać nie tylko z Korei, lecz także z innych krajów tego regionu, głównie z Tajlandii. Podobnie stało się w innych częściach świata, np. w Afryce Południowej, a także w Polsce i na Węgrzech.
Koreański system gospodarczy jest tak samo nieefektywny jak przed trzema laty, kiedy doprowadził do kryzysu ekonomicznego, który zachwiał połową świata. Tym razem kłopoty Korei, drugiej pod względem wielkości (po Japonii) gospodarki Azji Południowo-Wschodniej, nałożyły się na ogólnoświatowy wstrząs spowodowany gwałtownym wzrostem cen ropy naftowej. W pierwszej kolejności odczuły go, oprócz sąsiadów Korei, kraje z rynków wschodzących, w tym Węgry i Polska. Analitycy uważają, że obecny kryzys koreański jest jedną z głównych przyczyn ostatniego osłabienia złotego. Nic dziwnego, skoro inwestycje Daewoo w Polsce ocenia się na półtora miliarda dolarów. Głównie wskutek zawirowań w Seulu sprzedaż wytwarzanych w Polsce lanosów już spadła o 30 proc.

Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.