Wyścig z rakiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Genetyka kontra nowotwory
Wkrótce dzięki wykorzystaniu metod inżynierii genetycznej będziemy mogli skutecznie zapobiegać rozwojowi procesu nowotworowego u coraz większej grupy chorych - oznajmił podczas XIV Europejskiego Kongresu Immunologów w Poznaniu prof. Rolf Zinkernagel z Zurychu, laureat Nagrody Nobla, nawiązując do badań prowadzonych przez głównego organizatora kongresu, prof. Andrzeja Mackiewicza, kierownika Zakładu Immunologii Nowotworów w Poznaniu. Prof. Mackiewicz jako pierwszy w Polsce i jeden z pierwszych na świecie rozpoczął i skutecznie kontynuuje leczenie chorych na czerniaka złośliwego tzw. szczepionkami genetycznymi. Naukowcy są zgodni, że rozwój badań genetycznych i immunologii znacznie przyspieszy walkę z rakiem.
- Ludzie mają skłonność do postrzegania nowotworów jako jednej choroby, tymczasem istnieje co najmniej 200 różnych rodzajów raka. Dla każdego z nich powinna zostać opracowana strategia zarówno wykrywania, jak i leczenia - wyjaśnia prof. Wiesław W. Jędrzejczak, kierownik Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych AM w Warszawie. Immunologia jest szczególnie przydatna w diagnozowaniu nowotworów. Dzięki niej możemy się dowiedzieć, z jaką odmianą raka mamy do czynienia. Jeżeli na przykład chory cierpi na ostrą białaczkę, można precyzyjnie stwierdzić, jaki to jest rodzaj białaczki. W tym celu przeprowadza się tzw. immunofenotypowanie dzięki wykorzystaniu przeciwciał. Pozwala to na zastosowanie najskuteczniejszej kombinacji leków. Na razie jednak ta metoda nie ma jeszcze dużego zastosowania praktycznego, ponieważ jest droga.
- Przeciwciała wykorzystywane podczas jednego badania kosztują 100 zł, a takich badań powinno się przeprowadzić 200, gdyż tyle jest rodzajów nowotworów. Tymczasem na roczne leczenie pacjenta szpital otrzymuje jedynie 70 zł - mówi prof. Jędrzejczak. Badanie takie przeprowadza się więc na razie jedynie u osób, które są poważnie zagrożone rozwojem nowotworu.
Od niedawna również w terapii stosuje się przeciwciała, które są "wycelowane" w określoną cząsteczkę występującą na komórkach nowotworowych. W leczeniu np. przewlekłej białaczki limfatycznej, a zwłaszcza chłoniaków, wykorzystywane jest przeciwciało anty CD 20. Produkuje się je metodami tzw. inżynierii białka. Najpierw wytwarza się przeciwciało mysie. Gdyby je zastosować u człowieka, zostałoby natychmiast rozpoznane i odrzucone. Dlatego też pobiera się z niego jedynie tę część, która rozpoznaje antygen białaczkowy, aby następnie "doczepić" do niej ludzkie przeciwciało. Ono z kolei jest pozbawiane części wiążącej cząsteczkę charakterystyczną dla białaczki. Tak spreparowane przeciwciało, nazywane zhumanizowanym, wstrzykuje się choremu. Jest ono skuteczne co najmniej w takim samym stopniu jak cytostatyk, natomiast pozbawione jest prawie wszystkich typowych dla tradycyjnych leków działań ubocznych.
Za wiele nowotworów odpowiedzialne są przede wszystkim mutacje genów. Powstają one podczas podziałów komórkowych, gdy zdarza się, że chromosomy "zawadzają o siebie" i jeden urywa część drugiego. Na przykład zamiana taka między chromosomami 9 i 22 może spowodować przewlekłą białaczkę szpikową albo ostrą białaczkę limfoblastyczną. Znane są już mutacje typowe dla bardzo wielu nowotworów. - Powstanie raka jest zatem "wypadkiem przy pracy". Jeśli zważyć, że u każdego z nas dochodzi codziennie do podziału miliarda komórek, to powinniśmy sobie uświadomić, że tyle też jest okazji do popełnienia błędu - tłumaczy prof. Jędrzejczak. Szczegółowy mechanizm powstania raka jest jednak odmienny dla każdego rodzaju nowotworu. Na przykład przyczyną raka płuc jest wdychanie substancji, najczęściej dymu z papierosa, który uszkadza nabłonek wyściełający drogi oddechowe. Uszkodzony nabłonek usiłuje się regenerować, a więc dochodzi w nim do znacznie częstszych podziałów niż normalnie. Tym samym stwarzanych jest więcej okazji do popełnienia genetycznego błędu.
Najczęściej rozwój nowotworu poprzedza kilka mutacji genów. DNA raz zmutowanej komórki staje się mniej stabilne i łatwiej o powstanie u jej potomstwa następnej mutacji. Gdy zdarzy się jeszcze trzecia mutacja, powstaje komórka nowotworowa. Już teraz poprzez badanie krwi można stwierdzić istnienie konkretnych mutacji genów. Warunkiem przydatności takiego badania jest jednak znajomość mutacji typowych dla danego nowotworu. Polskim naukowcom z zespołów prof. Andrzeja Mackiewicza i Włodzimierza Krzyżosiaka z Poznania udało się kilka lat temu wykryć sześć nowych mutacji genu BRCA 1 (w tym czasie znano już 40 innych) i pięć tzw. polimorfizmów, których do tej pory nikt na świecie "nie zauważył". Dziś naukowcy znają już wiele takich mutacji. Dzięki nim, badając osoby zupełnie zdrowe, można określić, jakie jest prawdopodobieństwo, że zachorują one np. na raka piersi, jelita grubego, czerniaka, nerki. Testy tego rodzaju przeprowadza się jednak głównie u ludzi, którzy są dziedzicznie obciążeni występowaniem określonego nowotworu.
Wiadomo już, że nie każdy zmutowany gen doprowadza do rozwoju raka. Komórki mają bowiem system ochrony. Każda z nich została wyposażona przez naturę w antyonkogeny, dbające, by nie pojawiły się zmiany nowotworowe. Najgroźniejsze są właśnie mutacje antyonkogenów odziedziczone po rodzicach. Powodują one, że jesteśmy wobec raka bezbronni. Najczęstszym antyonkogenem ulegającym mutacji jest gen p 53, nazywany "strażnikiem genomu". Naukowcy próbują więc wyeliminować z organizmu komórki z uszkodzonym p 53 przez zainfekowanie ich wirusem. W tym celu preparuje się wirus, zmienia się mu naturalny receptor na nowotworowy p 53. Jeżeli na przykład użyje się wirusa grypy, to zamiast rozpoznawać jakąś cząsteczkę na powierzchni nabłonka płucnego, będzie on identyfikował zmieniony p 53, zakażał te komórki i eliminował je. W niektórych laboratoriach wykorzystywany jest do tego celu odpowiednio przygotowany wirus HIV. Okazuje się bowiem, że potrafi on wnikać - w przeciwieństwie do innych wirusów - również do komórek, które się nie dzielą. Do niedawna nie było na nie sposobu, co powodowało, że choć udawało się zniszczyć nowotwór w komórkach ulegających podziałom, po pewnym czasie dochodziło do ponownego rozwoju choroby. Naukowcy mają jednak nadzieję, że odpowiednio "wypreparowany" wirus HIV (po oddzieleniu części odpowiedzialnej za replikację) pomoże w leczeniu najtrudniejszych przypadków.
Liczba nowotworów wzrasta proporcjonalnie do starzenia się społeczeństwa. Im dłużej żyjemy, tym więcej dokonuje się podziałów komórkowych i tym samym więcej okazji ma natura do popełnienia genetycznego błędu. Przewiduje się, że jeżeli przeciętna średnia życia osiągnie na przykład 100 lat, zdecydowana większość ludzi w wieku 95-98 lat będzie chorowała na nowotwory. Naukowcy mówią już o odmiennym podejściu do leczenia starszych pacjentów. Ich schorzenie z reguły rozwija się znacznie wolniej (choćby ze względu na mniejszą intensywność podziałów komórkowych). Obok strategii radykalnego usuwania raka, będzie się więc upowszechniać także strategia umożliwiania życia z nowotworem. Lekarzom nie będzie wówczas chodziło o wyeliminowanie wszystkich komórek nowotworowych, tylko o umożliwianie równoległego prowadzenia aktywnego życia i terapii.
- Już teraz mamy w klinice chore na raka piersi, które leczą się od 25-30 lat. Inny chory wykłada na uniwersytecie i jednocześnie systematycznie przychodzi na kroplówki z cytostatykami. Wraz z postępem w kontrolowaniu działań ubocznych leków, zwłaszcza nudności i wymiotów, zmieni się też technologia leczenia raka - twierdzi prof. Jędrzejczak.

Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.