Krzyż Pański

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego kościołom chrześcijańskim tak trudno się porozumieć?
Szanse na przezwyciężenie rozłamów i doprowadzenie do rzeczywistego zbliżenia kościołów chrześcijańskich, a w perspektywie stworzenie "superkościoła" łączącego trzy największe religie monoteistyczne są niewielkie - podczas ubiegłotygodniowej konferencji międzyreligijnej w Lizbonie nikt nie miał co do tego złudzeń. Chociaż większość inicjatyw ekumenicznych i międzyreligijnych wychodzi z Kościoła katolickiego, to jednak ramy wyznaczone mu przez dokumenty II soboru watykańskiego okazują się dziś zbyt sztywne.
"Unitatis redintegratio" i "Nostra aetate" są przestarzałe. Stało się to oczywiste w momencie publikacji dokumentu "Dominus Iesus". Chociaż powtarzał on tezy zawarte w dokumentach soborowych, to w czasach dialogu okazał się zgrzytem i spotkał się z bezprecedensową falą krytyki. Stało się tak także dlatego, że Jan Paweł II nadał dialogowi ekumenicznemu ogromne przyspieszenie, za którym nie nadążają ani doktryna, ani oficjalna teologia. Już w swej pierwszej encyklice "Redemptor hominis" (1979 r.) Jan Paweł II poświęcił cały rozdział kwestii ekumenizmu. "Nie ma innego sposobu wypełnienia powszechnej misji Kościoła niż jedność chrześcijan" - napisał. W "Redemptoris Mater" (1987 r.) podział Kościoła papież nazwał "skandalem", a w 1995 r. poświęcił ekumenizmowi encyklikę "Ut unum sint". Znajduje się w niej wiele pojęć i zwrotów jak na tamte czasy rewolucyjnych.
Podczas ponad 22 lat pontyfikatu Jana Pawła II największe sukcesy odnotowano w sferze pozornie najtrudniejszej, czyli w dialogu z Żydami. Polski papież doprowadził do prawdziwego przełomu, odwiedzając w 1986 r. rzymską synagogę, a później wchodząc do jerozolimskiej Chechal Szlomo, składając w Yad Vashem hołd pomordowanym i wkładając kwitłes w szczelinę Ściany Płaczu. W porównaniu z sytuacją sprzed pontyfikatu Jana Pawła II postęp jest doprawdy epokowy. Papież odwiedził też kilka państw islamskich. Do zbliżenia i wzajemnej tolerancji jeszcze bardzo daleko, ale kilka lat temu nie do pomyślenia byłoby to, co wydarzyło się 16 września tego roku w Watykanie: grupa kobiet irańskich odśpiewała fragmenty Koranu, a dokładnie jego trzy sury na temat niepokalanego poczęcia Marii. Poprawne stosunki łączą Rzym z wyznawcami buddyzmu i hinduizmu, czego dowodem jest obecność wysokich przedstawicieli tych wyznań na spotkaniach międzyreligijnych, takich jak w Asyżu w 1986 r. czy na zakończonej kilka dni temu lizbońskiej Konferencji Dialogu Międzyreligijnego. Niestety, do gwałtownego pogorszenia tych stosunków doszło po publikacji dokumentu kardynała Ratzingera "Dominus Iesus", skierowanego przeciwko synkretyzmowi religijnemu, kwitnącemu głównie w Indiach i w południowej Azji.
Znacznie trudniejsza jest jednoznaczna ocena procesu ekumenicznego. Stosunkowo najlepiej postępuje dialog z kościołami wschodnimi. Wynika to również z faktu, że po stuleciach prawdziwego oblężenia przez żywioł islamski samo ich istnienie jest poważnie zagrożone i tamtejsze episkopaty w ścisłym sojuszu z Watykanem i z Zachodem widzą szanse na przetrwanie. Trudno jednak mówić o ewentualnym połączeniu chrześcijan. Prawo kanoniczne wielu kościołów wschodnich zabrania nawet wspólnego z katolikami odmawiania "Ojcze nasz", o czym przekonał się papież podczas wizyty w Gruzji czy na górze Synaj, kiedy w momencie rozpoczęcia papieskiej liturgii słowa gorąco witający papieża mnisi z klasztoru św. Katarzyny zrobili "w tył zwrot" i opuścili ołtarz.
Poprawnie układają się stosunki Kościoła katolickiego z protestantami. Sam papież kilkakrotnie uznał za jedne z ważniejszych wydarzeń swego pontyfikatu msze odprawiane wspólnie z biskupami luterańskimi w krajach skandynawskich i USA. Istnieje kilka stałych forów, na których katolicy i luteranie wymieniają poglądy i doświadczenia. Kilka miesięcy temu doszło do wzajemnego cofnięcia anatem. Jeszcze dziesięć lat temu świetnie układały się stosunki z anglikanami. Zaczęto nawet mówić o dalekiej perspektywie połączenia kościołów. Niestety, dopuszczenie przez Kościół anglikański kapłaństwa kobiet drastycznie pogorszyło jego stosunki z Rzymem. Doszło wręcz do tego, że przybyłego do Rzymu arcybiskupa Canterbury George’a Careya nie wpuszczono do Watykanu.
Zdecydowanie najgorzej układają się stosunki Watykanu z prawosławiem. Dotychczas odnotowane sukcesy dotyczą pomniejszych postaci i kościołów z tamtego obszaru. Triumfalnie przyjmowani w Watykanie ekumeniczni patriarchowie Konstantynopola w praktyce w ogóle się nie liczą. Większe znaczenie miała papieska wizyta w Rumunii na zaproszenie patriarchy tego kraju Teoktysta, a zwłaszcza okrzyk "Unitate, unitate!" (jedność), którym tłum Rumunów powitał głowy obu kościołów.
Trudno jednakże nazwać inaczej niż niechętnymi stosunki z innymi cerkwiami, zwłaszcza z najważniejszymi, czyli z grecką i rosyjską. Pod koniec ubiegłego roku, kiedy papież zadeklarował chęć odbycia jubileuszowej podróży do Aten, Święty Synod (odpowiednik Konferencji Episkopatu) sprzeciwił się tej podróży i wydał komunikat utrzymany w tonie tak nieprzyjaznym, jakiego nie używano od czasów wielkiej schizmy. Jeszcze gorzej wyglądają kontakty z patriarchatem moskiewskim, który zarzuca katolikom agresywny prozelityzm (pozyskiwanie wiernych) na terenach dawnego ZSRR.


Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.