Biali i czerwoni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z prof. HENRYKIEM SAMSONOWICZEM
Bogusław Mazur: - Wybory prezydenckie służą bardziej zaspokojeniu dobrego samopoczucia Polaków niż wyłonieniu realnej władzy.
Henryk Samsonowicz: - Uwzględniając niewielkie uprawnienia głowy państwa, obecne wybory rzeczywiście służą głównie zaspokojeniu poczucia narodowej satysfakcji. Biada jednak temu, kto nie wyciągnie wniosków z wyborczych wyników. Niestety, niektóre pierwsze komentarze wskazują, że nasze elity przypominają emigrantów francuskich przebywających w końcu XVIII w. w Koblencji - niczego nie zapomnieli, niczego się nie nauczyli.
- Czego nie zapomnieli, czego się nie nauczyli?
- Odwoływanie się w tej chwili do układów sprzed lat dwudziestu jest dla wyborców abstrakcyjne. Równie dobrze możemy się spierać, czy w 1863 r. mieli rację "biali" czy "czerwoni". Ta część społeczeństwa, która odnalazła się w nowej rzeczywistości, ma zupełnie inne problemy niż ocenianie historycznych zasług i przewinień. Tymczasem od dziesięciu lat argumentacja polityczna w Polsce opiera się w znacznym stopniu na wykazywaniu cech negatywnych przeciwnika, a nie na prezentowaniu pozytywnego programu własnych działań. I społeczeństwo, które jest bardzo zindywidualizowane, pokazało, że kampania negatywna traci siłę rażenia.
- Przecież ukazywanie słabych cech konkurenta jest niezbędnym elementem demo-kracji. Politycy uważają wręcz za swój obowiązek informowanie wyborców o niedostatkach kontrkandydatów.
- Owszem, jednak pod warunkiem, że nie jest to czynione nieustannie przez wiele lat. Ponadto, jeżeli ukazuje się słabe strony konkurenta, trzeba sobie zdawać sprawę, że wyborcy pamiętają o słabych stronach obecnej władzy.
- Toteż poparcie dla urzędującego prezydenta wskazuje na złudną nadzieję, że oto nastanie władca, który uczyni wszystkich szczęśliwymi, który sytuuje się ponad skłóconymi partiami.
- Nie uważam, żeby Aleksander Kwaśniewski był postrzegany jako władca idealny. Myślę, że zyskał swój wynik dzięki niechęci wyborców do obecnego rządu, a także prowadzeniu takiej kampanii, w której unikał bezpośredniego atakowania przeciwników. Oczekiwanie na kogoś spoza istniejących układów lepiej obrazuje sukces Andrzeja Olechowskiego, mogący świa-dczyć o tym, że spora część społeczeństwa odrzuca obecny system partyjny, nacechowany klientelizmem politycznym. To Olechowski startuje "znikąd". Przywoływał pan obyczaje w demokracjach zachodnich - czy w USA któryś kandydat niezależny zyskał większe poparcie wyborców?
- Społeczeństwo odrzuca klientelizm i wybiera na prezydenta polityka, który ma za sobą szalenie silny układ klientelistyczny.
- Tu w pełni się z panem zgadzam. Jedyną alternatywą wobec tych układów był Olechowski. Możemy tylko się cieszyć, że w przeciwieństwie do Stana Tymińskiego, który przecież też startował poza partyjnymi układami, jest to polityk o pozytywnym programie. Jego, zapewne niezamierzony, sukces polega jednak na tym, że dostarczył laboratoryjnych informacji dla wszystkich, którzy chcą być poważnymi politykami w naszym kraju. To sygnał ostrzegawczy, że wielu Polaków szuka alternatywy dla obecnego układu partyjnego.
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.