NFI-gate

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skarb państwa walczy o odzyskanie władzy nad NFI, czy chce się pozbyć niewygodnego balastu?
W połowie września część akcjonariuszy NFI Foksal powiązanych ze skarbem państwa i biurem maklerskim Wood & Company wypowiedziała umowę o zarządzanie tym funduszem grupie BRE/Everest. W odpowiedzi grono osób związanych z firmą zarządzającą BRE Private Equity postanowiło wyłączyć skarb państwa i innych akcjonariuszy z kierowania VII NFI im. Kazimierza Wielkiego. Powstało zamieszanie, które dziś są w stanie zrozumieć tylko uczestnicy konfliktu. Ale - jak to zwykle bywa w zawiłych konfliktach - jest jedno proste tłumaczenie: ogromne pieniądze. Czy państwo straci nad nimi kontrolę?
Roczne wynagrodzenie za zarządzanie narodowym funduszem inwestycyjnym przekracza 1,5 mln euro. - Sporo można również zarobić, zlecając zaprzyjaźnionej firmie maklerskiej pośrednictwo przy kupnie i sprzedaży obligacji - podpowiada pragnący zachować anonimowość analityk. Są i inne przyczyny konfliktu. Szczególnie sensacyjnie brzmi jedna z tez, zgodnie z którą rząd realizuje podjętą po cichu decyzję o sprzedaniu akcji funduszu Kazimierz Wielki, a także innych NFI, arbitralnie wybranym przez siebie firmom i bankom.
Oficjalnym powodem wypowiedzenia przez skarb państwa i Wood & Company umowy w sprawie zarządzania NFI Foksal była gigantyczna strata w wysokości 192 mln zł, jaką fundusz poniósł pod zarządem grupy kontrolowanej przez BRE. Inną przyczyną miały być ewidentnie szkodliwe działania firmy zarządzającej. Otóż 15 września Foksal złożył zlecenie sprzedaży 2 655 837 akcji VII NFI, których był właścicielem, po 2,72 zł. Stanowiły one 8,84 proc. kapitału akcyjnego spółki. Zlecenie zostało wykonane. Złożył je pracownik BRE/Everest. Przedstawiciele skarbu państwa zwracają uwagę, że zgodnie z tzw. wyceną dyrektorską sporządzoną przez BRE każda akcja Foksal była warta 5,25 zł, czyli o 93 proc. więcej niż stawka, za jaką ją sprzedano. Żaden z kupujących nie nabył więcej niż 5 proc. akcji (w wypadku przejęcia większych pakietów wymagane jest podanie do publicznej wiadomości, kto został ich właścicielem).
- Sytuacja w Foksal jest klarowna - mówi Jerzy Maślankiewicz, wiceprezes BRE Private Equity. - Teraz będziemy dochodzić swoich racji na drodze sądowej. Zdaniem Maślankiewicza, powoływanie się na fakt, że Foksal poniósł stratę, jest niesprawiedliwe. Po pierwsze, wszystkie fundusze odnotowały straty, po drugie, zły wynik ekonomiczny Foksal nie jest efektem nieudolnego zarządzania, ale wynika z utworzenia w NFI koniecznych rezerw finansowych. Przedstawiciele BRE Private Equity twierdzą wręcz, że to oni pierwsi zwrócili uwagę na fakt, że księgi spółek były prowadzone niezgodnie z zasadami rachunkowości. Wartość zapisana w księgach była niezgodna z rzeczywistą, za co, zdaniem Maślankiewicza, winę ponosi poprzedni zarząd. Analitycy z Europejskiego Centrum Informacji, Analiz i Public Relations w Warszawie uważają jednak, że akcjonariusze skupieni wokół skarbu państwa mieli prawo tupnąć nogą, gdyż wyniki ekonomiczne funduszu mimo wszystko są słabsze niż należało oczekiwać.
O tym, czy sytuacja w NFI Foksal jest rzeczywiście klarowna, zapewne dowiemy się dopiero wtedy, gdy poznamy wszystkie szczegóły transakcji zawieranych przez BRE/Everest, kiedy firma zarządzała funduszem. Znacznie bardziej jednak tajemnicza jest sytuacja w VII NFI im. Kazimierza Wielkiego. Konflikt między dwiema grupami akcjonariuszy skupionymi wokół BRE i skarbu państwa z dnia na dzień przybiera na sile. Prawdą jest, że skarb państwa nie przedłużył, zapewne wskutek niedbalstwa, blokady swoich akcji, która wygasła 15 września. - W trakcie walnego zgromadzenia akcjonariuszy przewodniczący obrad miał zatem prawo nie brać pod uwagę głosów akcjonariuszy skupionych wokół skarbu państwa - wyjaśnia Grzegorz Domański z kancelarii prawnej reprezentującej BRE. W opinii Zofii Bieleckiej, wiceprzewodniczącej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, świadectwo depozytowe skarbu państwa było jednak nadal ważne i uprawniało do głosowania. Na razie warszawski sąd rejestrowy uznał, że prawomocnym prezesem zarządu VII NFI jest powołany na wniosek przedstawicieli skarbu państwa Jerzy Loch. BRE Private Equity ani myśli się pogodzić z takim rozstrzygnięciem i w funduszu praktycznie panuje dwuwładza. Czy powodem sporu są zatem tylko pieniądze?
Oficjalnych informacji o szczegółach sporu nie sposób uzyskać od żadnej ze stron. Wiadomo jedynie, że Ministerstwo Skarbu Państwa skierowało sprawę do prokuratury. Tymczasem pragnący zachować anonimowość analityk jest przekonany, że w najbliższych tygodniach może dojść do porozumienia między trzema wielkimi inwestorami, którym zależy na kontroli większości akcji NFI. W rachubę mają wchodzić skarb państwa, PZU Życie i Deutsche Bank, który ma już 9,98 proc. akcji VII NFI. Żadna z zainteresowanych stron nie chce potwierdzić swojego zainteresowania funduszami. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu wiadomość o porozumieniu byłaby nie lada sensacją, bo jeszcze niedawno skarb państwa spierał się z niemieckim bankiem o władzę nad gdańskim BIG Bankiem. Stroną w tym sporze był popierający Niemców PZU. Konflikt zakończył się klęską Deutsche Bank, który rozważał nawet możliwość wycofania się z Polski. Czy zatem skarb państwa postanowił w jakiś sposób zrekompensować straty niemieckiemu hiperbankowi? Możliwe, że już zawiązano nieformalny sojusz i jego uczestnicy próbują doprowadzić do minimalizacji wpływów BRE nie tylko w funduszu im. Kazimierza Wielkiego, ale także w kontrolowanym wciąż przez BRE/Everest kolejnym NFI - Zachodnim. W tym wszystkim najbardziej zaskakująca byłaby jednak informacja, że skarb państwa nadspodziewanie szybko usiłuje się pozbyć NFI, a tym samym zdjąć z siebie odpowiedzialność za powodzenie tego programu.
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.