Doroślatki i wieszczanie

Doroślatki i wieszczanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zmieniamy się, a nasze narzędzia opisu nas samych nie wystarczają. Jak określić kolejne etapy życia człowieka, które się skracają, wydłużają i mieszają? Najtrudniejsze jest odróżnienie nastolatka od dorosłego

Słowa to tylko powiewy warg, ale kiedy zmienia się rzeczywistość, musimy te zmiany jakoś nazwać, a więc ciągle potrzebujemy nowych słów. Francuski miesięcznik "Eureka" zainteresował się wyrażeniami świeżo powstałymi lub dopiero proponowanymi i doliczył się ponad dziewięćdziesięciu pojęć, których koniecznie trzeba się nauczyć, żeby swobodnie się obracać wśród ludzi i zjawisk XXI wieku. Wiele z nich jest związanych z ofensywnym wkraczaniem w nasze życie biologii i informatyki, ale wiele dotyczy też bezpośrednio nas i życia w społeczeństwie. Tak się zmieniamy, że okazuje się, iż nasze dotychczasowe narzędzia opisu nas samych nie wystarczają.
Jak określić na przykład kolejne etapy życia człowieka? Do niedawna było to jasne - człowiek najpierw był niemowlęciem, potem dzieckiem, nastolatkiem, dorosłym, a wreszcie staruszkiem. Od pewnego czasu wszystko się jednak bardzo zagmatwało. Okresy te się skracają, wydłużają, zachodzą na siebie i mieszają tak, że nie sposób ich odróżnić. Bodaj największy problem stwarza obecnie odróżnienie nastolatka od dorosłego. Młodzi ludzie mieszkający z rodzicami do 25. roku życia (albo i dłużej) nie należą do rzadkości. Z jednej strony spotykamy nastolatków przyjmujących role uważane za dorosłe, z drugiej - widzimy dorosłych nadal zachowujących się jak nastolatki. Dysponują już oni atrybutami życia dorosłego (praca, mieszkanie itp.), ale jak najdłużej odkładają chwilę wejścia w trwałe związki i wydania na świat dzieci.
Francuski socjolog Olivier Galland proponuje rozróżnienie na "nastolatki", "postnastolatki" i "młodzież", co stanowiłoby pośmiertny sukces terminologiczny Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, gdzie działaczem można było być do 40. roku życia. "Eureka" sygnalizuje jednak powstanie słowa adultescent, będącego skrzyżowaniem pojęć adulte (dorosły) i adolescent (nastolatek, dorastający). W Polsce również musielibyśmy albo utworzyć nowe słowo (na przykład "doroślatek"), albo uszczegółowić podział życia na etapy (na przykład: dorastający - doroślejący - dorosły). Nazewnictwo staje się jednak skomplikowane także we wcześniejszych i późniejszych przedziałach wiekowych. Jak długo można być dzieckiem, skoro pierwsza miesiączka u Amerykanek średnio co dziesięć lat pojawia się dwa miesiące szybciej? Jak bardzo może się obniżyć ta granica? Nikt tego nie wie. Czy za jakiś czas nie zaczniemy mieć kłopotów z określeniem, kim jest niemowlę? A jeśli chodzi o przeciwny kraniec kontinuum wieku: czy można nazywać staruszkami coraz większe zastępy ludzi idących na wcześniejsze emerytury, zachowujących pełnię sił i często nadal pracujących w ograniczonym wymiarze godzin? Starość też trzeba już dzielić na podkategorie i jakoś je nazywać.
Na razie próbuje się określić pokolenie, którego członkowie mają dziś 50-60 lat i muszą się równocześnie zajmować dorosłymi dziećmi (bywa, że mieszkającymi z nimi), wnukami oraz swoimi rodzicami, coraz częściej dożywającymi bardzo sędziwego wieku dzięki postępom medycyny. Propozycje są różne: a to "pokolenie przegubowe", a to "pokolenie kanapkowe" (bo jest w sytuacji kawałka sera wciśniętego w środek wielkiej kanapki)... Pojawiło się także niezbyt eleganckie, ale używane już nawet w kuluarach sądów na Lazurowym Wybrzeżu pojęcie "polowanie na staruszków". Nie kryje się za nim żaden krwawy sposób na redukcję piramidy wiekowej, tyl- ko - szczególnie częste właśnie na południu Francji - naciąganie bogatych osób w podeszłym wieku na wypisywanie sowitych czeków na rzecz młodszych, nierzadko krewnych. Narodzenie się tego terminu odzwierciedla również nową sytuację, w jakiej znalazło się społeczeństwo: majątek rodzinny coraz dłużej pozostaje w rękach najstarszego pokolenia, bo coraz dłużej ono żyje, a tymczasem młodzi coraz później stają się samodzielni i coraz bardziej tego majątku potrzebują.
Treść i styl życia zależą jednak nie tylko od wieku i sytuacji rodzinnej. Nowinki językowe zapowiadają też rewolucyjne zmiany w tworzeniu sobie tła życia, a co za tym idzie - w stosunkach między miastem a wsią. Francuzi próbują wymyślić określenie na mieszkańców dużych miast, którzy coraz liczniej uciekają z aglomeracji na wieś i stopniowo - również w związku ze zmianami strukturalnymi w rolnictwie - zastępują tam rdzenną ludność. Nie uprawiają jednak roli, przywożą natomiast wymagania dotyczące sprawnego transportu, kanalizacji, opieki nad dziećmi, działalności kulturalnej itp. Jak nazwać tych nowych lokatorów wsi, którzy z jej tradycyjnymi zajęciami nie mają i nie będą mieć nic wspólnego, lecz mogą wkrótce decydować o jej obliczu? Francuskich propozycji nawet nie przytaczam, bo są na polski nieprzetłumaczalne. Więc jak? Wieszczanie? Mieśniacy? Rolmieje? A jak nazwać samą wieś zamieszkaną przez nowych ludzi? Może za jakiś czas będzie to już "mieś", a nie wieś?

Więcej możesz przeczytać w 9/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.